[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramiona, oczywiście bez makijażu, zdała sobie sprawę, że jej plan uwiedzenia
Macka prysł niczym bańka mydlana.
Cześć powiedział z uśmiechem. Właśnie chciałem... urwał, uśmiech
znikł mu z twarzy, a oczy zmierzyły ją od stóp do głów. Owinęłaś się ręcznikiem
rzekł i popatrzył na nią uważnie.
Spojrzała w bok, by nie zauważył jej zmieszania.
Zapomniałam wziąć ubrania do łazienki.
Gdy ich spojrzenia się spotkały, niemal poczuł żar, jaki od niej buchał.
Licząc na to, że dobrze odczytała wyraz jego oczu, nabrała powietrza w płuca
i... puściła ręcznik, który opadł na podłogę.
Rozdział 6
Nie tylko ręcznik, który opadł na podłogę, ale również światło świecy i brak
makijażu ujawniały pewne skazy urody Addy. Na szczęście górne światło nie było
włączone, jednak gdyby Mack przyjrzał się Addy z mniejszej odległości,
niechybnie dostrzegłby jej niektóre niezbyt doskonałe cechy.
A przyglądał się uważnie.
W danym momencie jego wzrok spoczywał na piersiach.
Chciała wprawdzie za wszelką cenę chwycić ręcznik i zasłonić się nim, lecz
dziwnym zbiegiem okoliczności ramiona miała wyprostowane i głowę uniesioną.
Prawie usłyszała jego jęk i dreszcz przebiegł jej wzdłuż pleców.
Chciała... zrobić pierwszy krok.
Ich oczy się spotkały.
Addy...
Usłyszała nutę przestrogi w jego głosie. A może błagania?
Modląc się, by było to błaganie, stanęła tuż przed nim i położyła mu rękę na
piersi. Drgnął. Wyczuła bicie jego serca. Lecz oczy pozostały nieruchome,
ciemnoniebieskie, błyszczące.
Wiesz, co robisz? zapytał.
Tym razem była to na pewno przestroga. Przełknęła ślinę i skinęła głową.
Tak. Czuła pod dłonią, jak jego pierś się uniosła i opadła.
Masz dwie sekundy na zmianę zdania powiedział.
Zmarszczyła czoło.
A jeśli nie zmienię?
Jeden, dwa...
Nie zdążyła nabrać powietrza, gdy przywarł ustami do jej warg. Gwałtownie,
nieustępliwie. Otoczył ją ramionami niczym obręczą. Czuła jego pożądanie,
upajała się tym, zachwycała się sobą, że doprowadziła go do tego stanu, że
obudziła w tym mężczyznie takie emocje. %7łar płynący z jego ciała przenikał ją,
porywał, i aż sama się sobie dziwiła, że tak długo zwlekała z uwiedzeniem go.
Cudownie całował. Zdziwiła się, że stać ją w tej chwili na formułowanie myśli.
Jego pocałunki były władcze i zaborcze, podobnie jak ręce. Gdy zaczęło jej
brakować tchu, zwolnił tempo. Ruchy jego dłoni stały się delikatniejsze, co tym
bardziej ją pobudziło.
Pragnęła dotknąć jego ciała, tak jak on jej dotykał.
Koszula rzekła drżącym głosem i sięgnęła do guzików.
Pozwolił jej na to, choć trzymał ją mocno za biodra.
Rozpięła trzy guziki, gdy napotkała jego wzrok. Patrzył na nią. Z
zaciekawieniem? Z zakłopotaniem? Pytająco?
Uniosła dłonie, lękając się, że postąpiła niewłaściwie.
Nie wiem...
Wtulił głowę w jej szyję.
Wiesz...
Słowo to nie rozproszyło w żadnej mierze wątpliwości, jakie ją ogarnęły, ale
jego usta miały wielką moc. Rozpięła ostatni guzik, a on znów ją pocałował.
Wsparła z całej siły dłonie o jego pierś, spełniając tym przemożną potrzebę
dotknięcia go. Czuła pod palcami jego ciepło i siłę, gdy ściągała z niego koszulę.
Wziął ją na ręce.
Aóżko powiedział.
Słowo to znaczyło tylko jedno i nie pozostawiało żadnej wątpliwości. Zanim
powiedziała mu, że od samego początku właśnie to miała na myśli, wziął ją w
ramiona.
Może nawet drżała z zachwytu wobec jego taktyki, może uniosła brew z
podziwu wobec finezji, z jaką, odrzuciwszy kołdrę, otoczył ją swymi silnymi
ramionami, lecz na konstatację tych odczuć zabrakło jej czasu, bo natychmiast
zaczął ją rozbierać.
Leżąc na łóżku, śledziła jego ruchy, patrzyła, jak zdejmuje buty i dżinsy. A gdy
stanął przed nią wyprostowany, nie mogła oderwać oczu od tego, co zobaczyła. Nie
do wiary! Natura obdarzyła go hojniej niż Roba.
Ukląkł na łóżku, a potem położył się obok niej i pocałował w usta. Ciało miał
gładkie, ciepłe, a całował ją z taką czułością, że aż łzy podeszły jej do oczu.
Podniósł głowę i odgarnął jej włosy, by móc widzieć jej twarz. Zobaczył łzy.
Azy szczęścia.
Dobrze nam ze sobą, prawda? zapytał.
Nie musiał mówić nic więcej.
Skinęła głową.
Zgodnie z orzeczeniem Kathy nadaję się do uprawiania seksu.
Zamrugał oczami i zaraz wybuchnął śmiechem.
Przeraziła się, że tym odezwaniem się zburzyła nastrój, jaki się między nimi
wytworzył. Ale gdy jego wzrok, a potem dłonie spoczęły na jej piersiach, uspokoiła
się. Nic złego się nie stało.
Kiedy cię obserwowałem, jak karmisz Johnny ego Macka, zastanawiałem się,
co wtedy czują twoje piersi. Sięgnął do nich ustami. I jaki to ma smak.
Poczuła dreszcz pożądania, gdy jego usta stawały się coraz bardziej zaborcze.
Drżała, zaciskając kolana i bojąc się, że je rozchyli.
Oczy mu płonęły. Wsparł się na łokciu i powrócił do całowania jej ust, a potem
jednym ruchem posadził ją na sobie. Obiema dłońmi ujął jej twarz. Całował ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]