[ Pobierz całość w formacie PDF ]

też zostać. Doszła do wniosku, że gdyby sir Wolfe chciał ją
widzieć, to by po nią posłał. Skierowała się w stronę drzwi.
Gdy już do nich doszła, Lucy spostrzegła jej zamiar i
zawołała:
- Chcę pójść z nianią! Ona opowiada mi wiele
interesujących historii.
- Ja też mam wiele interesujących historii do
opowiedzenia - odrzekła lady Isabel obejmując Lucy.
Iola przeczuwała, że dziewczynka zacznie się sprzeciwiać,
więc stanęła przy drzwiach czekając na rozwój wypadków.
- Może powiem ci jeden z wierszyków, których
nauczyłam się, gdy byłam małą dziewczynką? - spytała lady
Isabel.
- Znam wszystkie wierszyki - odpowiedziała Lucy. -
Nauczyłam się ich dawno temu!
- To czego się teraz uczysz? - spytała znowu lady Isabel.
- Niania opowiada mi różne, bardzo ciekawe historie -
wyjaśniła Lucy. - A ja wierzę we wszystko co mi mówi, we
wszystko!
Spojrzała wyzywająco na ojca, który jakby zdając sobie
sprawę, że córka chce go sprowokować, popatrzył na Iolę,
zanim powiedział:
- Myślę, że powinnaś już pójść. Chyba czas na twój
podwieczorek.
- Odsyłasz mnie, bo chcesz porozmawiać z ciocią Isabel
na osobności - stwierdziła Lucy. - Ale ja i tak wolę być z
nianią. To jest ciekawsze. - Potrząsnęła głową i pobiegła w
stronę Ioli. Wzięła ją za rękę i powiedziała: - Chodzmy,
nianiu! Tutaj jest okropnie nudno. Zawsze tak jest!
Iola pomyślała, że najlepiej będzie opuścić salon.
Otworzyła drzwi i wyszły razem z Lucy. Gdyby została, z
pewnością nie zaskoczyłyby jej słowa wypowiedziane przez
lady Isabel.
- Ależ Wolfie! - stwierdziła - naprawdę nie sądzę, żeby ta
kobieta o teatralnym wyglądzie miała dobry wpływ na Lucy.
- Teatralnym wyglądzie? - zdziwił się sir Wolfe.
- Nie byłabym zaskoczona, gdyby okazało się, że czerni
sobie rzęsy - ciągnęła lady Isabel - albo farbuje włosy. Nie
wierzę, żeby naturalna blondynka mogła mieć takie ciemne
rzęsy, to nienaturalne połączenie.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
- Ona jest zbyt ładna, zbyt młoda i przede wszystkim zbyt
ograniczona, żeby przebywać z takim inteligentnym
dzieckiem jak Lucy. Musisz się jej pozbyć natychmiast po
przybyciu do Monte Carlo.
- To nie jest dobry pomysł - zauważył sir Wolfe. - Wez
pod uwagę, że niełatwo będzie znalezć kogoś innego.
- Znajdę kogoś na jej miejsce - odpowiedziała lady Isabel.
- Oczywiście nie możesz pozwolić, żeby została.
W jej głosie była determinacja, która nie uszła uwadze sir
Wolfe'a.
Willa przeszła wszelkie oczekiwania Ioli. Położona
wysoko na wzgórzach poza Monte Carlo, otoczona była
wspaniałym ogrodem.
Gdy tylko jacht został przycumowany w porcie, Iola miała
wrażenie, że przybyła do baśniowej krainy, o której zawsze
marzyła. Do tej pory uważała, że opisy morza Zródziemnego
są przesadzone, lecz teraz przekonała się, że jego wody są
błękitne jak suknia Madonny, góry na horyzoncie odcinają się
ostro od lazurowego nieba, a słońce jest bardziej złociste niż
gdzie indziej.
- To jest cudowne! Cudowne! - wykrzykiwała stojąc z
Lucy na pokładzie i obserwując zbliżający się port. - Och,
jestem taka szczęśliwa, że się tu znalazłam! Taka szczęśliwa,
że tu przyjechałam!
Jej głos brzmiał radośnie. Niespodziewanie odezwał się sir
Wolfe:
- Mam nadzieję, że Lucy podziela pani entuzjazm i okaże
swoje zadowolenie zachowując się grzeczniej niż do tej pory.
- Moja poprzednia niania zawsze mówiła, że jestem
dokładnie taka jak ty - odpowiedziała Lucy. - A ty też nie
zawsze jesteś grzeczny, tatusiu.
- Nie wolno ci tak mówić do ojca - cicho upomniała
dziewczynkę Iola.
- Dlaczego nie? - dopytywała się Lucy. - Przecież chce,
żebym zawsze mówiła prawdę, a taka jest właśnie prawda.
Iola nie mogła powstrzymać leciutkiego uśmiechu.
Tłumiąc rozbawienie spojrzała na sir Wolfe'a i zauważyła, że
on również się uśmiecha.
- Zginałem od własnej broni - powiedział. - Och, wiem co
pani teraz myśli:  Ustami dzieci przemawia mądrość", chociaż
jest pani zbyt uprzejma, żeby mi to powiedzieć!
- Staram się być uprzejma również w myślach - odrzekła
Iola.
- Cieszę się, że to słyszę - zakończył rozmowę sir Wolfe.
Odszedł uśmiechając się.
Iola zajmowała z Lucy połączone ze sobą pokoje w
drugiej części willi, gdzie nie było gości sir Wolfe'a. Na razie
goszczono tylko cztery osoby, ale według pana Cartera, jak
tylko się urządzą, przyjadą następni goście.
- Pozostali wybrali drogę lądową - wyjaśnił Ioli.
- Może to słuszna decyzja - odpowiedziała Iola - bo lady
Isabel i reszta gości spędziła większość czasu w swoich
kajutach.
Pan Carter roześmiał się.
- Lady Isabel nie chciała spuścić sir Wolfe'a z oczu!
Prawdziwe piękności przyjadą w tym tygodniu. Niech się pani
im przyjrzy, jeśli będzie po temu okazja.
- Na pewno - obiecała Iola.
Lecz teraz, gdy przybyli pozostali goście, nie była wcale
ciekawa ich wyglądu. Zabrała Lucy na zwiedzanie ogrodu,
który był tak piękny, że po prostu zapierało dech w piersiach.
Po murze pięły się tropikalne pnącza, krzewy mimozy
obsypane były świeżym kwieciem, a bladoróżowe geranium
zdawało się rosnąć wszędzie. Wszystko było takie
zachwycające, że Iola zapragnęła zostać artystką, która
mogłaby namalować to, co widzi.
Sir Wolfe nie zbudował tej willi. Jej poprzedni właściciel
mieszkał tu przez wiele lat i postanowił stworzyć jeden z
najpiękniejszych ogrodów na całej Riwierze. Znajdowały się
w nim niewielkie wodospady spływające do bogato
rzezbionych w kamieniu zbiorników, a kamienne schodki i
ścieżki skręcały w stronę morza albo prowadziły do małych
sekretnych zagajników.
Nawet Lucy była zachwycona.
- Myślę, że nie powiemy tatusiowi, że wróżki chciałyby
zamieszkać w takim ogrodzie jak ten - zwróciła się szeptem
do Ioli.
- Jestem pewna, że już tu mieszkają - odpowiedziała Iola.
Nie była w stanie myśleć o czymkolwiek innym, gdyż
otoczenie przypominało krainę z baśni. Jednak czasem
zastanawiała się, czy sir Wolfe okaże się tym niedobrym
czarnoksiężnikiem, który ją stąd odeśle.
- Powinnam skrupulatnie wypełniać jego polecenia -
powiedziała do siebie. - Zgodzę się na wszystko, czego
zażąda. Zgodziłabym się z samym diabłem, żebym tylko
mogła zostać w tym raju!
Ogród pozostawał do wyłącznej dyspozycji Ioli i jej
podopiecznej. Roześmiani goście sir Wolfe'a, zazwyczaj z
kieliszkami szampana w dłoniach, spacerowali najczęściej po
tarasie w pobliżu dużego salonu, z którego okien rozpościerał
się wspaniały widok. Nie wychodzili dalej, więc Iola sama
albo z Lucy, spędzała każdą chwilę w ogrodzie. Wieczorem
po kolacji wychodziła na przechadzkę, wiedząc, że sir Wolfe i
jego goście spędzają czas w kasynie w Monte Carlo.
Zastanawiała się czy jej pracodawca jest hazardzistą, ale
doszła do wniosku, że zdobywszy pieniądze ciężką pracą, nie
wyrzucałby ich w tak bezsensowny sposób. Pomyślała, że
właściwie nic nie wie o swoim pracodawcy, z wyjątkiem tego,
że jest ogromnie bogaty i wyznaje niemądre zasady w kwestii
wychowania dzieci. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl