[ Pobierz całość w formacie PDF ]

traktować kobiety. Wiesz, nie bardzo lubię dawnego siebie. Dawny Doug
wyzyskiwał ludzi, mężczyzn w interesach, kobiety w łóżku. Kiedy cię
poznałem, trochę się zmieniłem. Po raz pierwszy w życiu sam siebie darzę
szacunkiem. - Przeszył go dreszcz. - Może tak działa na nas miłość.
Oszołomiona, przez moment nie była w stanie złapać tchu.
- Miłość?
- Tak.
I nagle ją zobaczyła: w pełnym zachwytu spojrzeniu Douga, w palcach, które z
taką tkliwością gładziły ją po twarzy.
- Tak, moja mała - powtórzył. - Kocham cię. Czy tak trudno w to uwierzyć?
154
- Nikt mi nigdy tego nie mówił - wyznała szeptem.
- Ja też nigdy nikomu tego nie mówiłem. Czuła, jak rozpiera ją radość.
- Naprawdę?
- Czy mógłbym kłamać, stojąc przed tobą nagi i bezbronny? -Wyszczerzył usta
w łobuzerskim uśmiechu, po chwili jednak spoważniał. - Potrzebuję cię,
Sasho, jak jeszcze nikogo w życiu. I chcę sprawić, żebyś była najszczęśliwszą
kobietą na świecie. Tylko ty się dla mnie liczysz. Przeszłość nie istnieje...
- Przy tobie czuję się taka... wyjątkowa. - Oczy zaszły jej łzami.
- To dobrze. Bo jesteś!
Była pewna, że połamie jej żebra, tak mocno ją ścisnął. Ale z radością
zniosłaby ten ból.
Objęła Douga za szyję i nadstawiła usta do pocałunku. Po minucie czy dwóch
uniósł głowę.
- Nie zgrzałaś się? - spytał, zlizując jej z nosa kropelkę potu. Kiedy
potwierdziła skinieniem głowy, zaczął ją rozbierać.
Najpierw sweter wylądował na podłodze, potem bluzka i stanik. Okrywał jej
ciało pocałunkami, a ona stała z dłońmi w jego włosach i mruczała cichutko.
Potem opadł na kolana i pieszcząc językiem jej aksamitny brzuch, powoli
pociągnął zamek błyskawiczny spodni.
Chciała go ponaglić, odepchnąć jego ręce i czym prędzej wyskoczyć z
dżinsów. Z trudem się powstrzymała. A on po milimetrze odsłaniał jej pępek,
podbrzusze, uda. Wreszcie, zacisnąwszy dłonie na pośladkach Sashy, wtulił
twarz w jej ciemny trójkąt. Wygięła plecy w łuk. Płonęła. Drżał jej każdy
mięsień, każdy
155
włosek, każdy skrawek skóry. Nigdy dotąd nie czuła się tak piękna i pożądana.
Dotychczas tylko wyobrażała sobie, co mogą przeżywać podczas aktu
miłosnego jej bohaterowie, a teraz wreszcie wie. Bo to się dzieje naprawdę.
Pozbawiona ubrania, postanowiła obnażyć się do końca.
- Doug - szepnęła, patrząc mu głęboko w oczy. - Kocham cię. Kocham do
szaleństwa.
Twarz mu się rozpromieniła, oczy się zaiskrzyły, triumfalny uśmiech osiadł na
wargach. Przez chwilę nic nie mówili, słowa były zbędne. Potem Doug
delikatnie odgarnął z czoła Sashy kilka niesfornych kosmyków.
- Hm, nigdy cię nie widziałem z rozpuszczonymi włosami... -Odpiął jedną
klamrę, drugą, po czym zanurzył palce w gęstwinie kasztanowych loków,
które swobodnie opadły na ramiona. - Są takie... dzikie, takie krnąbrne i
zmysłowe.
Na moment utkwił wzrok w oczach Sashy, po czym powiódł nim po jej ciele.
- Jesteś piękna, Sasho. Piękna, ciepła i cudowna. Umrę, jeśli się zaraz z tobą
nie będę kochał.
- Och, nie! - Uśmiechnęła się figlarnie. - Nie umieraj! Bo wtedy nigdy się nie
dowiem.
- Czego? - Przytulił ją mocno.
- Jak to jest się kochać - odparła, obejmując go w pasie. - Jak to jest dawać ci
rozkosz. Czuć cię w sobie.
156
- Pragnę cię - szepnął niskim głosem. Zgarnąwszy Sashę w ramiona, skierował
się do drzwi. Nie wiedziała, dokąd ją niesie, i było jej wszystko jedno, byleby
tylko czuła jego dotyk.
- O psiakość! - zawołał nagle. - Zapomniałem, że łóżko jest nieposłane.
Przepraszam.
- I tak byśmy zaraz pognietli pościel.
- Tak, ale wolałbym cię położyć na jedwabnym prześcieradle...
- Chcę czuć ciebie, Doug, nie prześcieradło. I chcę być w twoim łóżku, a nie w
czystej sterylnej pościeli.
Roześmiawszy się cicho, ponownie zaczął ją pieścić. Po chwili wiła się z
rozkoszy, w sposób nieskrępowany odwzajemniając pieszczoty kochanka.
- Wejdz we mnie, głęboko, błagam - szeptała. - Nie mogę dłużej. Pragnę cię...
I wtem wstrzymała oddech, czując, jak Doug wypełnia ją sobą. Zacisnęła nogi
wokół jego bioder. Z początku poruszał się wolno, potem coraz szybciej, a ona
wznosiła się ku przestworzom. Stanowili jedność.
- Kocham cię, Sasha!
Po tych słowach przestworza rozbłysły tysiącem światełek, a jej ciałem
wstrząsnęły dreszcze. Zanim ustały, podobna seria wstrząsnęła ciałem Douga.
Długo leżeli bez ruchu, dysząc ciężko, oboje oszołomieni siłą doznań.
157
- Nigdy dotąd... - wysapał Doug. - Nie sądziłem, że może tak być. - Zsunął się
na prześcieradło, ale wciąż tulił Sashę do siebie. -Hej, mała, jak się czujesz?
Leżała błogo uśmiechnięta.
- Hm, czuję się wolna. Zmęczona. I bardzo, bardzo szczęśliwa.
- To dobrze.
- A ty?
- Wolny. Zmęczony. I bardzo, bardzo szczęśliwy. Bałem się, czy zdołam
przełamać twój strach, sprostać twoim oczekiwaniom. - Na moment zamilkł. -
Wyjdz za mnie, Sasho. Spędz ze mną resztę życia.
Zaskoczyły ją jego słowa. Natychmiast oprzytomniała.
- Och, Doug - szepnęła smutno.
- Och, Doug? Myślałem, że mnie kochasz.
- Kocham.
- Więc wyjdz za mnie. Popatrzyła na niego błagalnie.
- Nie wiem. Boję się. To takie... nagłe. Niespodziewane. Oparł się na łokciu.
- Podobnie jak nasza miłość. Ale ją zaakceptowałaś, prawda?
- Tak.
- To dlaczego boisz się małżeństwa? Odwróciła wzrok.
- Bo już raz byłam żoną.
- Durnia.
- Który uważał, że przysięga małżeńska daje mu prawo być moim panem i
władcą.
158
- Ale my się kochamy, Sasha. Autentycznie kochamy. Powiedz, czy kochałaś
Sama?
Przekręciwszy się na wznak, wbiła spojrzenie w sufit.
- Nie.
- No widzisz? I na tym polega różnica.
Miał rację. Mimo to na samą myśl o małżeństwie robiło jej się słabo. Może
niesłusznie, ale dopóki tak jest...
Odwróciwszy głowę, popatrzyła Dougowi w oczy.
- Wszystko się dzieje za szybko. Potrzebuję czasu. Czy nie moglibyśmy trochę
poczekać?
- I co? Umawiać się na randki? Czasem na seks? - Westchnął sfrustrowany. -
Zrozum, chcę cię stale mieć przy sobie. Chcę spędzać z tobą każdy dzień,
każdą noc.
- Czasem mogłabym zostawać u ciebie do rana.
- Jasne. A czasem wracałabyś do siebie, a ja bym odchodził od zmysłów z
niepokoju. Zapominasz o tym szaleńcu? Jak mam cię chronić, skoro będę
daleko?
- Och, nie... - Machnęła lekceważąco dłonią. -Może nie ma żadnego szaleńca?
Może to zwykły...
- Sasha! - warknął. - Nie odwracaj kota ogonem!
- Nie odwracam. Po prostu potrzebuję więcej czasu. Przez chwilę mierzył ją
wzrokiem, po czym wstał i, zanim
zdołała go powstrzymać, skierował się ku drzwiom.
- Doug...?
Nie zareagował, a ona nie wybiegła za nim.
159 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl