[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 W takim razie chodzi o mojego wnuka  miękko rzekła Violet.
Zarumieniła się, lecz w pewnym sensie odczuła ulgę. Zwłaszcza że
starsza pani znała Damona jak mało kto.
 Dam sobie radę.
Violet westchnęła.
 Pewnie tak.  Objęła Bellę ramieniem, pochyliła się ku niej.  Ale
miałam nadzieję, że on w końcu przejrzy na oczy.
91
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Pogoda robiła się coraz gorsza. Strugi deszczu uderzały o kuchenne
okno, drzewa gięły się w porywach gwałtownego wiatru. Bella wyjrzała przez
szczelinę między deskami; pnie palm były tak przygięte, jakby zaraz miały się
złamać.
 Na pewno nie obejdzie się bez szkód  z rezygnacją rzekła gospodyni.
 Modlę się tylko, żeby dach wytrzymał.
Bella współczuła jej całym sercem. Straciła męża, jest pogrążona w
żałobie, a teraz jeszcze ten cyklon i dom pełen ludzi, którymi trzeba się zająć.
Z drugiej strony jest jej razniej w towarzystwie, nie została sama z pro-
blemem.
Paddy śledził prognozy pogody. Zaglądał do kuchni i przynosił
najświeższe wieści. Oko cyklonu znajdowało się nieco bardziej na południe,
co było pozytywną informacją.
 Lepiej być na północy  wyjaśnił.  Najgorsze może nas ominie, lecz
musimy przygotować się na ciężką noc.
Kiedy Damon skończył prace na zewnątrz, zapiekanka już rumieniła się
w piecyku. Wziął szybki prysznic, a potem czysty i pachnący wrócił w
samych dżinsach i zaczął szukać w torbie świeżego podkoszulka.
Bella nie mogła oderwać od niego oczu... Te mięśnie grające pod
skórą... Westchnęła głęboko.
 No to teraz czekamy na najgorsze  powiedziała.
Dokładnie w tym momencie zgasło światło.
Zapalili świece i lampę gazową. Damon przełożył zapiekankę z piecyka
na kuchenkę zasilaną z butli, Paddy przełączył radio, żeby grało na baterie.
92
R
L
T
Wiatr z każdą chwilą się wzmagał.
Na szczęście okna wytrzymywały napór i nawet nie dzwięczały, dach
nie przeciekał. Ciepłe światło gazowej lampy oblewało wnętrze żółtawą
poświatą, było przytulnie i bezpiecznie.
Jessie trzymała się dzielnie, podłamała się dopiero przy szczególnie
silnym uderzeniu w boczną stronę domu.
Paddy nalał jej kieliszeczek sherry, a Violet zaproponowała grę
planszową.
Trafiła w dziesiątkę, bo po chwili wszyscy w skupieniu śledzili grę,
zamiast wsłuchiwać się w huczenie wiatru.
Z każdą kolejną godziną cyklon przybierał na sile. Starali się nie
przejmować tym, co dzieje się na zewnątrz. Do kolacji dziadek otworzył
butelkę wina na poprawę nastroju, powspominał Mike a, opowiedział, jak
podczas wojny w Korei przyjaciel uratował mu życie, wracając pod osłoną
nocy po rannego Paddy'ego i przenosząc go w bezpieczne miejsce. Damon i
Bella opowiedzieli o swojej przygodzie z policją, Damon przytoczył kilka
historii ze swoich zawodowych doświadczeń. Z przyjemnością zjedli deser
przygotowany przez Violet.
Po kolacji starsi zaczęli grać w karty, Bella i Damon pozmywali
naczynia.
Wiatr wył coraz mocniej, miotał potokami deszczu.
 Pada prawie poziomo  powiedział Damon, wyglądając na zewnątrz i
świecąc latarką.
 Pokaż.  Podbiegła do uchylonych drzwi, niechcący ocierając się o
Damona. Wstrzymała oddech. Musi być ostrożniejsza.
Wypili czekoladę przyrządzoną przez Damona, pograli w karty, a koło
dziesiątej postanowili iść do łóżek.
93
R
L
T
Jessie przyniosła do salonu poduszki i koce; jeszcze raz uścisnęła z
wdzięcznością Bellę i Damona, dziękując za pomoc.
Wreszcie zostali sami. Bella siedziała na kanapie, była spięta. Damon
rozsiadł się w fotelu. Może tak jak ona starał się odsunąć od siebie
wspomnienia wczorajszego wieczoru na plaży, gdy świecił księżyc... i tej
upojnej wspólnej nocy?
 Zpiąca?  zapytał, uśmiechając się nonszalancko.
 Chyba jestem zbyt podekscytowana, żeby zasnąć.
 Gra w karty tak działa.
Roześmiała się.
 Gra w karty i cyklon.
I to, że przed nami znów wspólna noc, choć uznaliśmy, że to
nierozsądne.
Już i tak przekroczył granicę, całując ją dzisiaj. Gorączkowo szukał
bezpiecznego tematu.
 Może masz ochotę na drinka?  spytała Bella.  W butelce coś
zostało.
 Raczej nie  odparł.  Najgorsze dopiero przed nami, powinniśmy
być w formie.
Jakby na potwierdzenie tych słów, deszcz zaciekle uderzył o dom, z
ulicy dobiegł szczęk rozdzieranej blachy.
Bella podskoczyła, z niedowierzaniem popatrzyła na Damona.
 Myślałam, że zagraniczni korespondenci nie żałują sobie alkoholu,
piją na umór.
 Te stare dobre czasy to już historia. Teraz zamiast biur mamy
nowoczesne technologie, pracujemy na laptopach, sami wysyłamy
korespondencje, sami nagrywamy relacje filmowe. Nie jest tak słodko, jak
94
R
L
T
ludzie sądzą. Poza tym w wielu krajach alkohol jest zakazany.
 Uśmiechnął się cierpko.  Na wieczorze kawalerskim Kenta wypiłem
więcej grogu niż przez długie lata.
 Na pewno nie byłeś jedyny  podsumowała lekko.
Zapadła przedłużająca się cisza.
 Pójdę zobaczyć, jak oni sobie radzą.  Podniosła się i wyszła.
Kilka minut pózniej była Z powrotem.
 Nie śpią, ale nie są wystraszeni. Paddy słucha radia. Cyklon
przechodzi na południe od nas.
Usiadła na kanapie, podwinęła nogi. Wyglądała uroczo. I niebywale
krucho, pomyślał, przyglądając się jej spod oka.
Sam też czuł się rozdarty. Ta jedna noc otworzyła przed nimi drzwi raju,
lecz przeminęła jak sen, ulotne marzenie.
Pragnął jej do bólu, jak nigdy wcześniej.
Jednak rano Bella zadała istotne pytania.
Po co głębiej wchodzić w ten układ? Przecież nie zmieni stylu życia, nie
zacznie pracować za biurkiem w Australii. To nie dla niego.
Bella, jakby zgadując jego myśli, podniosła się niecierpliwie,
rozdzieliła poduszki i kołdry, a potem położyła się na kanapie. Naraz z
zewnątrz doleciał przerazliwy huk.
Rzucili się do frontowych drzwi. W świetle latarki, z trudem
przebijającym się przez strugi deszczu, ujrzeli drzewo zwalone na dom po
drugiej stronie ulicy. Wbiło się w róg dachu.
Tuż za nimi pojawiła się przerażona Jessie. W domu naprzeciwko
mieszkało małżeństwo z malutkim dzieckiem. Damon chciał natychmiast tam
biec, lecz Paddy, który przyszedł minutę pózniej, usłyszał w radiu, że lada
moment znajdą się w oku cyklonu, czyli na kilka minut wiatr ucichnie. Choć
95
R
L
T
Damon mocno oponował, Bella postawiła na swoim, że idzie razem z nim.
Kilka minut pózniej wiatr rzeczywiście ustał, zapadła martwa cisza.
Wyszli z domu. Ogrom zniszczeń odebrał im mowę. Połamane konary,
pozrywane kable. Nie mieli czasu na oglądanie, bo wiatr zaraz znowu
zaatakuje ze zdwojoną siłą.
Trzymając się za ręce, doszli do domu z zawalonym dachem.
 Halo!  zawołał Damon.  Jest tam ktoś?
 Jesteśmy tutaj!  W oknie zajaśniało światło latarki.
 Nic nam się nie stało, byliśmy z tyłu domu.
 To świetnie. Nie potrzebujecie pomocy?
 Nie, dzięki. Dopiero rano.
 No to do jutra.  Damon wziął Bellę za rękę.  Wracajmy, zrywa się
wiatr. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl