[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Siedział obok niej przy stole, a ona flirtowała z nim w sposób,
który powiedział mu, że oboje są mistrzami w tej najstarszej
sztuce świata.
Wynstan odłożył listę i uśmiechnął się cynicznie do
swoich myśli.
Podróż zapowiadała się dużo ciekawiej, niż przypuszczał.
Rozdział 3
Larina czuła się tak, jakby jej serce już przestało bić.
Nie mogła skupić myśli na niczym innym poza
upływającymi minutami, godzinami i całymi dniami. Czuła,
że powinna zrobić coś niezwykłego, coś naprawdę ważnego,
zanim umrze. Jednak zupełnie nie wiedziała, jak się do tego
zabrać.
Czuła, że jej kiedyś silna wola rozpłynęła się gdzieś.
Jeszcze nigdy dotąd nie potrzebowała tak bardzo kogoś, kto
wziąłby wszystkie sprawy w swoje ręce i mówił jej, co ma
robić. Była tak bezradna, iż potrafiła tylko biernie czekać na
odpowiedz od Elvina.
A gdyby, pomyślała nagle, Elvin był tak chory, że nie
byłby w stanie odpowiedzieć na jej wołanie o pomoc?
Myśl ta tak ją przeraziła, że co godzina wyjmowała listy
od niego i czytała ostatni, który otrzymała z Ameryki.
Donosił jej, iż matka jest bardzo szczęśliwa z powodu jego
powrotu i że podróż zniósł nadzwyczaj dobrze.
 Myślę, że to morskie powietrze tak: świetnie na mnie
podziałało", pisał.  Sprawiło, iż wciąż o tobie myślałem, a
szare dni na morzu przypominały mi twoje oczy".
Listy były krótkie. Larina wiedziała, że nawet gdyby Elvin
chciał napisać więcej, byłoby to ponad jego siły.
Z listu wynikało jednak, iż czuje się lepiej. Bardzo ją to
podniosło na duchu. Była przekonana, że Elvin żyje. Przecież
gdyby było inaczej, dowiedziałaby się o tym.
Ponieważ po powrocie do Londynu czuła się tak
przerażająco samotna, starała się przypomnieć sobie wszystko,
co jej powiedział.
 Jak może pani czuć się samotna, skoro wszystko wokół
żyje?"
Wspominając jego słowa i przekonując samą siebie, jak
wiele muszą one znaczyć teraz, kiedy nie ma nikogo, do kogo
mogłaby się zwrócić w swej samotności, szła poprzez ulice w
kierunku Hyde Parku.
Z ulgą wyszła z domu, cichego aż nie do zniesienia. Wiatr,
który zauważyła dopiero po dłuższym czasie, niósł w sobie
coś, co jej przypominało czyste i rześkie powietrze Szwajcarii.
Spacerowała po zielonej trawie, aż dotarła do jeziorka
Serpentine. Choć przez cały dzień było pochmurno, teraz
nieśmiało wyjrzało słońce. Larina przysiadła na ławce nad
wodą. Rozejrzała się wokół. Zauważyła, że zakwitły żonkile i
czerwone tulipany, które prężyły się na klombie jak
gwardziści.
Tak bardzo pogrążyła się we własnym nieszczęściu, które
otoczyło ją niby mgła, że idąc przez park, nie dostrzegała
niczego poza własnym strachem przed przyszłością i
trudnościami w znalezieniu pracy. Udawała, iż Elvin jest tu
obok niej, opowiadając, że życie jest wszędzie, a ona jest jego
cząstką.
- Och, Elvinie, Elvinie! - szeptała. - Pomóż mi! Pomóż
mi!
Wydawało jej się, że krzyczy na cały głos. Nikt jej jednak
nie odpowiadał. Tylko wiatr rozdmuchiwał suche liście,
pozostałe jeszcze od jesieni, i poruszał gałązkami, na których
pojawiły się już pierwsze zielone pączki.
Podmuchy wiatru marszczyły taflę jeziorka i przyginały
do ziemi żółte główki żonkili.
"Ja jestem częścią tego świata, a on jest częścią mnie",
powiedziała do siebie Larina. Ale były to tylko słowa, których
nie potrafiła do końca zrozumieć.
Nagle ujrzała na wodzie światło. Było prawie oślepiające.
%7łonkile stały się złote jak samo słońce i prawie mogła
dostrzec, jak trawa rośnie jej pod stopami.
Była w tym intensywność, magia i boskość. Było to
lśnienie, które rozjaśniło niebo i jej duszę. Larina była jego
częścią, a ono było częścią niej!
Kiedy pragnęła zatrzymać jego piękno i siłę, by poczuć je
każdym porem skóry, odczuć jego realność, światło zniknęło.
Było to wrażenie tak złudne, tak ulotne, że kiedy minęło,
wydawało jej się, iż musiała to być iluzja. Lecz jednocześnie
była pewna, że to się stało.
Teraz naprawdę zrozumiałam słowa Elvina, pomyślała.
Próbowała przywołać promieniowanie. Słońce wciąż
odbijało się w wodzie, jednak było to światło zupełnie
odmienne od tego sprzed chwili.
Może z czasem to wszystko stanie się łatwiejsze do
zniesienia, pocieszała się Larina.
Kiedy wracała do domu, wspomnienie magicznej chwili
rozjaśniało jej umysł. Podniosło ją na duchu, dodało jej
skrzydeł, jednak nie było w stanie ukoić smutku. Wzmogło
jedynie tęsknotę za Elvinem.
W ciągu następnych dni wspomnienie nie przygasało.
Larina podsycała je w sobie, lecz nie potrafiła przywołać
ekstatycznego uniesienia. Była zdolna myśleć tylko o chwili,
w której jej serce przestanie bić, a oddech na zawsze
pozostanie w piersi. Mogła tylko wzywać Elvina w myślach,
tak jak sam ją o to prosił, i modlić się. by odpowiedział na jej
depeszę. Tylko Elvin mógł powstrzymać jej przerażenie, które
wiedziała, że ją ogarnie, kiedy przeminie dwadzieścia jeden
dni.
Jeśli nie przyjedzie natychmiast, będzie za pózno, a nawet
jeśli przybędzie, spędzą razem bardzo mało czasu.
Wydawało jej się niewiarygodne, że to, co mówiła w
Szwajcarii, miało okazać się prawdą.  Niewykluczone, że
umrę przed panem", powiedziała wtedy Elvinowi, ale nie
mówiła tego poważnie. To była tylko rozmowa. Lecz teraz,
kiedy wiedziała, że nie przeżyje Elvina, okazało się, iż w
przeciwieństwie do niego, nie jest przygotowana stawić czoło
śmierci.
 Pomóż mi, pomóż mi!" - krzyczało jej serce.
Kiedy otworzyła drzwi domu, poczuła że w jego pustce
jest coś przerażającego. Przygnębiły ją odrapane drzwi,
wytarty dywan na schodach, a przede wszystkim panująca
wszędzie głucha cisza. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl