[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na takie głupstwa" jak gra w baseball na trawniku przed
domem czy tarzanie się w trawie.
- Bardzo go kochasz? - Natasza zapytała poważnie.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale Michael jest dla mnie
kimś wyjątkowym. Widzę, jak wiele dla niego znaczysz,
ale on nie jest łatwy.
- Wiem.
Natasza spojrzała w stronę okna. Spence z Freddie i Brando-
nem leżeli na trawniku, spoglądając na sunące niebem obłoki.
Jeszcze nie tak dawno i jej życie nie wydawało się łatwe.
- Czy często cię rani?
Sydney chciała zbyć to pytanie, ale wbrew sobie zaczęła
nagle mówić wolno i z namysłem.
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 7 9
- To nie tak... Jego spontaniczność, impulsywność
czasem bardzo mnie razi. On nie skrywa swoich uczuć, zna
siebie, rozumie, co odczuwa, i potrafi to okazać. Bywa
bardzo bezpos'redni i nie zawsze zastanawia się, jakie to
może zrobić wrażenie na innych. Czasem nie wiem, jak
zareagować.
- Jest bardzo wrażliwy. - Natasza pokiwała głową. Na
gle zapytała z wyraznym ożywieniem: - Chcesz coś zo
baczyć?
Nie czekając na odpowiedz, podeszła do jednej z półek,
która cała była zastawiona figurkami. Drewniane, miniatu
rowe postacie ludzi, zwierząt, rozmaite przedmioty... Wy
soka srebrna wieża, a w jej oknie postać złotowłosej kobie
ty, koń, na nim rycerz, śpiąca królewna w otoczeniu pła
czących krasnoludków...
- Tę przywiózł mi wczoraj. - Natasza leciutko dotknęła
figurkę księżniczki w długim płaszczu i diamentowej ko
ronie.
- Tak, wiem, że jego rzezby są niezwykłe. To taki cu
downy, magiczny świat, jak w bajce.
- I taki właśnie jest on sam. Kiedy byłam mała, robił
dla mnie te figurki, żebym się szybciej nauczyła czytać po
angielsku. Z bajkami szło mi łatwiej. Nieraz w jego
rzezbach jest straszny smutek, tragizm, bo Michael nie
zawsze jest wesoły...
- Wiem, wiem, jaki on jest. Wrażliwy i bardzo sprag
niony uczuć, choć z pozoru taki silny, twardy i nieczuły.
- Widzę, że dość dobrze go już znasz. Chciałam tylko,
żebyś przestała się bać, że może cię zranić.
- Nie boję się - powiedziała Sydney ze wzrokiem utk-
1 8 0 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
wionym w maleńkiej księżniczce - to raczej ja mogę go
zranić.
- Posłuchaj, Sydney...
Trzaśniecie drzwiami przerwało Nataszy w pół słowa.
Któreś z dzieci wpadło do pokoju i nie pozwoliło im skoń
czyć zaczętej rozmowy.
- Mamo, chodz, szybko!
Sydney została sama. Zamyśliła się. Może i lepiej się
stało? Może za wcześnie na zwierzenia? Nigdy dotąd nie
rozmawiała z nikim tak szczerze. Zdobyła się na to po raz
pierwszy. W tej rodzinie było bowiem coś magicznego,
coś, co sprawiało, że człowiek zaczynał zastanawiać się
nad samym sobą i - co ważniejsze - nie wstydził się o tym
mówić.
Reszta dnia upłynęła wśród krzyków, zabaw, wbiegania
i wybiegania z domu, kłótni i przekomarzań. Pod wieczór
Nadia wygnała wszystkich mężczyzn do ogrodu.
- Teraz będą siedzieli, pili piwo i gadali głupstwa, a my
będziemy tyrać w kuchni. - Rachel z jawnym niezadowo
leniem sięgnęła po kosz z kartoflami.
- Ale potem oni będą nakrywać do stołu i zmywać
- pocieszyła ją matka, wkładając jaja do garnka.
- Tylko tego by brakowało, żeby w ogóle nic nie robi
li... - Rachel, chwilowo uspokojona, zaczęła obierać kar
tofle. Widać było, że gdera jedynie po to, żeby gderać, bo
tak naprawdę domowe zajęcia wcale nie są jej niemiłe.
- Gdyby Vera była tutaj, nie tknęliby niczego palcem.
- Vera to nasza gospodyni, pracuje u nas od zawsze
- wyjaśniła Sydney Natasza, zasiadając przed górą jarzyn.
- Wyjechała teraz do siostry, na miesiąc. Możesz to umyć?
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 8 1
- Podała Sydney jarzyny. - A jak się jajka ugotują, obierz
je do sałatki.
- Chętnie, tylko że... - wyjąkała Sydney - nie wiem
jak,..
W kuchni zapanowała pełna zdumienia cisza. Trzy ko
biety zastygły w bezruchu, a ona poczuła na sobie trzy pary
wlepionych w nią oczu.
- Mama nie uczyła cię gotować? - pierwsza przerwała
milczenie Nadia. Sama wyszkoliła w tym wszystkie swoje
dzieci, nie bacząc na płeć i chęć do nauki.
Sydney rozpaczliwie próbowała sobie przypomnieć, czy
kiedykolwiek widziała Margerite w kuchni. Bezskutecz
nie. Postanowiła nie udawać dłużej i powiedzieć prawdę.
- Mama uczyła mnie, jak zamawiać potrawy w restau
racji - wyznała wreszcie, blado się uśmiechając.
- No dobrze. Kiedy się ugotują, pokażę ci, co dalej
- przeszła do działania Nadia - i nauczę cię robić sałatkę,
którą Michael lubi najbardziej.
Powiedziała coś do siebie po ukraińsku i właśnie zamie
rzała jeszcze coś dodać, kiedy w głośniczku interkomu roz
legł się słaby płacz Katie. Natasza automatycznie ruszyła
ku drzwiom, ale zatrzymała się w progu.
- Może ty byś do niej zajrzała, Sydney? Muszę teraz to
skończyć.
Sydney zamrugała oczami.
- Mam iść do małej?
- Jeśli możesz.
- Jasne. Już idę. - Niepewnym krokiem wyszła z kur
chni.
W miarę zbliżania się do dziecinnego pokoju, płacz
1 8 2 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
dziecka był coraz głośniejszy i coraz bardziej rozpaczliwy.
Może mała zle się czuje? Dlaczego Natasza sama do niej
nie pójdzie? Może jak się ma troje dzieci, to człowiek tak
się nie przejmuje byle czym?
Małe byle co" stało w łóżeczku, rączkami trzymając
się poręczy i z trudem próbując utrzymać równowagę. Po
nieszczęśliwej buzi płynęły łzy, włoski były mokre i zle
pione.
- Małe kochane biedactwo... - Sydney po sekundzie
wahania wzięła dziewczynkę na ręce. Była tak wzruszona,
że nawet nie czuła strachu. - Myślałaś kruszyno, że nikt do
ciebie nie przyjdzie? - Przytuliła małe ciepłe ciałko. - Je
steś śliczna, wiesz? Malutka, śliczna i bardzo, bardzo ko
chana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]