[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak, i nikt nie miał o tym wiedzieć. Według mnie Gerard zrealizował plan przed wieloma
tygodniami. Zamienił prawdziwego Picassa na podróbkę Catherine, która umieściła oryginał w
banku. Następnie Gerard dał się aresztować. Oczywiście, stary głupi Gerard od miesięcy gadał o
tym, że planuje idealny skok. Wkrótce potem Catherine zaczęła dawać do zrozumienia, że ma
dosyć męża-idioty i chce sprzedać plany za rozsądną cenę. W końcu nie można było oczekiwać, że
sama dokona kradzieży.
- To strasznie naciągane, Charlie.
- Wiem. Ale nie niemożliwe.
Skrzywiła się.
- Tak myślisz?
- Cóż, kradzież Picassa na pewno taka nie była. Założę się, że pracownik muzeum, pan
Deville, potwierdzi, że był jej świadkiem. A co lepiej zmyliłoby władze niż to, że ktoś ukradł
plany, o których wszyscy mówili, zanim dałoby się je zrealizować?
- Chociaż byłyby wówczas całkiem bezużyteczne.
- Właśnie. Wszystko to lustra, dym i robienie w bambuko. Catherine przez pośrednika
wynajmuje mnie, żebym ukradł z jej mieszkania widoczek Montmartre'u. Być może jednocześnie
puszcza w obieg informację, że skradziono jej falsyfikat. Wydaje się więc, że skoku nigdy nie było.
- Och, okej. A skoro do kradzieży nie doszło, nikomu nawet nie wpadłoby do głowy, że już
się odbyła.
- Otóż to.
Przymrużyła oko.
- Chyba wciąż jestem zdezorientowana.
- Nic dziwnego. Ale nawet jeżeli nie do końca podążasz za tokiem mojego rozumowania, nie
możesz zignorować faktu, że osoba, która wynajęła Pierre'a, dzwoniła z mieszkania Catherine.
- Ale to wcale nie musiała być ona. Czy Pierre nie powiedział ci, że skontaktował się z nim
mężczyzna?
- Cóż, coś w tym jest. Ale nawet jeżeli nie znam wszystkich odpowiedzi, moja teoria nadal
ma ręce i nogi. A poza tym zwróć uwagę na to, że wiszący tam obraz - wskazałem palcem monitor
koło łokcia Yictorii - naprawdę wygląda jak oryginał.
- Który należy poddać niezbędnym badaniom - wtrącił się Farmer.
- Oczywiście.
- A jaki jest w tym pański udział, panie Farmer? - zwróciła się do niego Victoria. - Pracuje
pan dla galerii?
Farmer rozprostował ramiona i zrobił głęboki wdech.
- Jak już powiedziałem Charliemu, mam różnych klientów i w tej konkretniej sprawie ich interesy
przypadkiem są zbieżne.
- Co może oznaczać, że pracuje dla galerii, firmy ubezpieczeniowej i miejscowych władz -
dodałem. - Czy coś pominąłem?
- Nie widzę powodu, by to potwierdzać - oznajmił Farmer.
- Ja chyba również. Pod warunkiem że jestem już czysty.
Farmer pokręcił głową i włożył dłoń do kieszeni spodni.
- Szczerze mówiąc, nie wiem, czy mamy to za sobą.
- Ale przecież odzyskałem Picassa. Tego pan chciał, prawda?
- Początkowo tak. Tyle że jest jeszcze pewien drobiazg: zwłoki Catherine Ames w pańskim
mieszkaniu. Obawiam się, że dość trudno po prostu to zlekceważyć.
- Coś podobnego - odezwała się Victoria, odzyskując pewność siebie. - Zupełnie jakby
Charlie nie rozwiązał i tej zagadki. No, Charlie, powiedz mu, kto twoim zdaniem jest mordercą.
- Pewnie się domyślasz - powiedziałem, przechylając głowę.
- Pierre?
- Owszem. A może wiesz dlaczego?
- Niezupełnie. Chociaż według mnie to podejrzane: nie zwrócił uwagi na fakt, że numer
telefonu klienta odpowiada numerowi telefonu osoby, do której trzeba się włamać?
- Zwrócił. W książce telefonicznej, którą znalazłem w jego mieszkaniu, ten numer był
obwiedziony kółkiem.
- Bingo.
- I jeszcze coś. Kiedy byłem u Pierre'a w mieszkaniu, przypadkiem zajrzałem do szuflad w
kuchni. Znalazłem rolkę plastikowych worków. Wyglądały zupełnie jak ten, którym uduszono
Catherine.
- Plastikowe worki - odezwał się Farmer z powątpiewaniem w głosie.
- A także krążek taśmy izolacyjnej. Czarnej, takiego samego koloru jak ta, którą umocowano
worek wokół szyi Catherine.
- Oskarża go pan tylko dlatego, że miał u siebie w mieszkaniu plastikowe worki i taśmę
izolacyjną? Przecież powszechnie używa się ich w każdym domu.
- Mam też przeczucie. I motyw. Catherine i Gerard musieliby sprzedać Picassa, prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl