[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może chodzi tu o jakiś szantaż. Lecz dostrzegł w jej wzroku wyzwanie i postanowił nieco
głębiej wniknąć w tę sprawę. Zastanawiał się, ile ona wie... albo zgaduje. Nagle uświa-
domił sobie, że jego plany nie runęły, a tylko muszą zaczekać, aż się upewni, że jej
oskarżenie to czyste mrzonki. Tymczasem zaś musi pokazać tej dziewczynie, kto tu rzą-
dzi.
- Tak, odprowadz ją - rzucił ostro. - A ja rozpocznę przemowę.
- Wasza Królewska Mość... - spróbowała raz jeszcze.
- Odejdz - rozkazał stanowczo.
Melissa była tak zszokowana reakcją Casimira, że bez słowa podążyła za Orsem.
Oszołomiona, zatrzymała się, gdy dotarli do jednej z odległych wnęk w ścianie sali. Asy-
stent odwrócił się i popatrzył na nią z jawną wrogością.
- Już nigdy więcej nie próbuj się kontaktować z królem - rzekł zimnym tonem. -
Rozumiesz?
Chciała zaprotestować, ale zabrakło jej energii. Zresztą, cóż mogła zrobić? Gdyby
poinformowała Orsa o przyczynie swej natarczywości, wyrzuciłby ją z pałacu. Przecież
nie uwierzył jej nawet sam Casimiro! Poza tym nie pasowała do typu porzuconej kró-
lewskiej kochanki, nieprawdaż?
Z oddali dobiegły ją urywki przemowy króla. Wygłaszał pochwałę małżeństwa
brata z księżniczką Catheriną i narodzin ich syna. Melissa zerknęła na piękną roześmianą
jasnowłosą Angielkę i poczuła coś nader podobnego do zazdrości.
Zdołała jakoś dotrwać do końca bankietu i o północy poprosiła Stephena Woodsa,
by jej pozwolił wymknąć się już do domu, choć w zwykłych okolicznościach zaczekała-
by aż do wyjścia ostatniego gościa. Stephena zaniepokoiła jej bladość i drżący głos. Za-
pytał, czy jest chora, i kazał jej pójść prosto do łóżka.
R
L
T
- Pamiętaj, że rano wylatujemy do Anglii - dodał.
Jak gdyby mogła o tym zapomnieć! Już nigdy więcej nie wróci na tę wyspę, a Ben
będzie dorastał, nie znając ojca.
Poszła do domku stojącego na terenie olbrzymiego kompleksu pałacowego, ale nie
od razu położyła się do łóżka. Była wytrącona z równowagi, więc i tak by nie usnęła.
Tęskniła do Bena i żałowała, że nie może do niego zadzwonić. Jednak nawet gdyby nie
było tak pózno, nie da się przecież naprawdę porozmawiać przez telefon z trzynastomie-
sięcznym niemowlakiem. Zamiast tego spakowała swoją małą walizkę, a potem rozebra-
ła się i wzięła prysznic. Następnej nocy będzie się musiała zadowolić letnią wodą ciek-
nącą niemrawo z kranu w jej ciasnej łazience, więc chciała po raz ostatni zażyć tutej-
szych luksusów.
Lecz w obecnym ponurym nastroju nie sprawił jej przyjemności silny strumień
gorącej wody ani bogaty zestaw pachnących mydeł i szamponów. Opadło ją przygnębie-
nie. Plan A - opowiedzenie Casimirowi o Benie - kompletnie zawiódł, a nie miała w re-
zerwie żadnego planu B.
Wytarła się, uczesała grzebieniem wilgotne włosy i włożyła zbyt obszerny T-shirt,
którego używała jako nocnej koszuli. Gdy gotowała wodę w czajniku, by zaparzyć sobie
ziołową herbatę, usłyszała ciche, ale natarczywe stukanie do drzwi wejściowych. Zerk-
nęła na zegarek i zmarszczyła brwi. Druga w nocy. To z pewnością nie Stephen.
Serce zabiło jej mocno. O takiej póznej porze mogła to być tylko jedna osoba!
Na palcach podeszła do drzwi, wzięła głęboki oddech i spytała:
- Kto tam?
- A jak myślisz, do diabła?
Nie powiedział tego jak król, a gdy otworzyła drzwi, stwierdziła, że również nie
wyglądał na króla. W wytartych dżinsach i czarnym podkoszulku uwydatniającym mu-
skularny tors przypominał raczej gwiazdora filmowego.
Lecz gdy wszedł i niecierpliwym kopnięciem zatrzasnął drzwi, nie potrafił ukryć
władczej królewskiej arogancji i gniewu. Zmierzył pełnym niedowierzania spojrzeniem
wilgotne potargane włosy Melissy, jej niepomalowane paznokcie i workowaty szary
R
L
T
podkoszulek z olbrzymim logo producenta telefonów komórkowych. Potem spostrzegł,
że jej długie nogi są zupełnie nagie.
Skrzywił się z dezaprobatą. To absurdalne i śmieszne, by mógł kiedykolwiek uznać
tę dziewczynę za pociągającą. A jednak na jej widok poczuł niezaprzeczalny przypływ
fizycznego pożądania.
- C-co pan tu robi? - wyjąkała.
No właśnie, co? Czy przywiódł go tutaj zamiar zdemaskowania jej kłamstw, czy
może ulotny zapach liliowych perfum?
- Przyszedłem się dowiedzieć, czego ode mnie chcesz.
- Chcę, żebyś się zaopiekował swoim synem.
Potrząsnął głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl