[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Trudno. - Zmieniła temat, nie chcąc, aby się domyślił, że tak bardzo za nim tęsk-
ni. - Hej, wiesz, co się stało?
- Co takiego?
- Kupiłam samochód.
- Naprawdę? - W jego głosie słychać było zaskoczenie. - Skoro chciałaś samochód,
mogłaś mi o tym powiedzieć. Kupiłbym ci przecież.
- Dzięki, Alexi, ale sama mogłam to zrobić. Poza tym to była decyzja podjęta pod
wpływem chwili; mijałam w drodze z pracy komis samochodowy, ten niedaleko domu
twoich rodziców, zobaczyłam fajne autko i pomyślałam, że właśnie czegoś takiego mi
trzeba.
- Cóż, mam nadzieję, że jest sprawny. Drogi nie należą tu do najciekawszych. Na-
prawdę bym wolał, żebyś zaczekała, aż nieco lepiej je poznasz...
R
L
T
- Alexi, jest w porządku. Naprawdę.
- Sprawdzę go, kiedy wrócę do domu. - Wydawał się zrezygnowany. - A jak ma się
Junior?
- Doskonale. W przyszłym tygodniu będę mieć USG.
- To dobrze. Wybiorę się razem z tobą. Przepraszam, Katie, ale muszę kończyć.
Niedługo się zobaczymy. Dbaj o siebie i dziecko.
Jakimś cudem Katie udało się odłożyć na bok myśli o Alexim i resztę popołudnia
solidnie przepracowała. Dopiero po powrocie do domu zaczęły ogarniać ją wątpliwości.
Dziwne, że musiał lecieć akurat do Paryża. Tamtejsze biuro wcale nie było duże -
personel zredukowano do minimum i problemy raczej się tam nie pojawiały. Dlaczego
Paryż?
Wzięła prysznic i udała się do łóżka z filiżanką herbaty, próbując się zrelaksować -
jednak myśli o Paryżu nie dawały jej spokoju.
Andrea była w Paryżu.
Ta myśl pojawiła się w jej głowie nie wiadomo skąd. Natasha na przyjęciu u ro-
dziców Alexiego powiedziała jej, że Andrea udaje się właśnie do Paryża.
To był zbieg okoliczności. Alexi i Andrea rozwiedli się już dawno temu. Gdyby
chcieli do siebie wrócić, z całą pewnością nie czekaliby z tym aż do teraz.
Ale może oni wcale nie chcieli do siebie wrócić; może chcieli jedynie spotykać się
raz na jakiś czas dla seksu. Przecież Alexi lubił tego rodzaju układy.
Katie zrobiło się nagle niedobrze. Zeszła do kuchni i nalała sobie szklankę wody,
po czym wyszła na taras.
Wieczór był gorący i parny. Usiadła na bujanym fotelu i popatrzyła w stronę mo-
rza. Odgłos uderzających o brzeg fal zawsze działał na nią uspokajająco.
Zachowywała się niemądrze. Alexi wyjechał służbowo i niedługo wróci do domu.
Nagle niebo rozświetliły błyskawice. Towarzyszył temu niski pomruk grzmotu.
Katie wstała i weszła do środka i wtedy właśnie poczuła pierwsze ukłucia bólu.
Gdy szła na górę był on jeszcze niewielki, kiedy jednak znalazła się w sypialni, zdążył
mocno przybrać na sile.
R
L
T
Przysiadła na skraju łóżka, oddychając głęboko. Co się działo? Coś niedobrego z
dzieckiem?
Desperacko próbowała się uspokoić, ale łzy pociekły z jej oczu, kiedy przeszyła ją
kolejna fala bólu. Nie mogła stracić dziecka - po prostu nie mogła. To byłby koniec
wszystkiego!
Przez kilka minut ból był naprawdę trudny do zniesienia. Katie nasłuchiwała od-
głosów burzy, przetaczającej się przez góry. Ból zaczął ustępować. Wzięła ze stolika
nocnego telefon komórkowy i wystukała numer Alexiego. Musiała usłyszeć jego głos -
bardzo tego potrzebowała.
Usłyszała, że abonent jest czasowo niedostępny.
Spróbowała wobec tego zadzwonić do domu jego rodziców, włączyła się jednak
automatyczna sekretarka. Zaczęła nagrywać wiadomość, mówiąc, że nie czuje się do-
brze, ale potem zmieniła zdanie i rozłączyła się. Co oni mogli zrobić? Nie było ich nawet
w domu! I Katie wiedziała, że Julia i jej mąż wyjechali na kilkudniowe wakacje.
Próbowała myśleć w sposób racjonalny. Ból był coraz mniejszy, no i na szczęście
nie krwawiła.
Czy czuła się na tyle dobrze, żeby prowadzić samochód? Może udałoby jej się do-
jechać do szpitala. Trafiłaby; kilka dni temu robiono jej tam badanie krwi.
Katie spróbowała wstać. Czuła się całkiem dobrze. Być może, nie trzeba się było
przejmować tym bólem. Ochronnym gestem położyła dłoń na brzuchu. Jednak na wszel-
ki wypadek warto by było dać się przebadać. Szybko zdjęła koszulę nocną, założyła
lniane spodnie i T-shirt, wzięła torebkę, telefon i kluczyki do samochodu i wyszła z do-
mu.
Na razie czuła się dobrze. Wsiadła do samochodu i przekręciła kluczyk w stacyjce.
Wszystko będzie dobrze - tak powtarzała sobie, jadąc krętą szosą.
Niebo przed nią rozświetlały coraz jaśniejsze błyskawice. Powoli i ostrożnie prze-
jechała kilka kilometrów. I wtedy lunął deszcz.
Wycieraczki chodziły z maksymalną prędkością, a i tak nie dawały sobie rady ze
ścianą wody. Katie zupełnie nic nie widziała. Mogła jedynie zjechać na pobocze i się za-
trzymać.
R
L
T
Narastał w niej niepokój. Uspokajała się, że to najpewniej oberwanie chmury, które
potrwa minutę, a potem przejdzie. Mijały jednak minuty, a deszcz nie słabł.
I wtedy ból znowu się pojawił.
Katie położyła dłoń na brzuchu. Rozpoczął się drugi trymestr ciąży, a ryzyko poro-
nienia było już wtedy podobno mniejsze. Wraz z Alexim planowali w weekend powie-
dzieć rodzicom o dziecku.
Jej oczy wypełniły łzy, gdy ból znowu zaczął przybierać na sile. Tak bardzo pra-
gnęła tego dziecka, pragnęła tulić je i kochać. Pragnęła zostać matką.
Wyjęła z torebki komórkę i wybrała numer Alexiego. Nie sądziła, aby cokolwiek
mógł zrobić - był pewnie jeszcze w Paryżu - ale już sam jego głos stanowiłby pociesze-
nie. W telefonie panowała jednak głucha cisza. Katie zerknęła na wyświetlacz i przeko-
nała się z przerażeniem, że nie ma sygnału. Musiała znalezć się w miejscu, gdzie góry
blokowały zasięg.
Rozpłakała się na dobre. Zmęczyło ją bycie silną, próby udawania, że wszystko
będzie dobrze. A może wcale nie będzie.
Kiedy Alexi dotarł do domu, wszędzie paliło się światło. Stanął u szczytu schodów
i zawołał:
- Katie, skarbie, gdzie jesteś?
%7ładnej odpowiedzi.
- Katie? - Zajrzał do kuchni.
Pusto. Myśląc, że może zdążyła już zasnąć, włączył czajnik i wyjrzał przez okno.
Burza była naprawdę gwałtowna; opózniła lądowanie w Atenach, no i musiał poczekać,
aż dało się wrócić samochodem do domu. Z powodu ulewy droga stała się w niektórych
miejscach zupełnie nieprzejezdna i musiał jechać objazdem.
Dobrze, że burza rozpętała się póznym wieczorem, a nie wcześniej, w przeciwnym
razie martwiłby się o wracającą z pracy Katie. Miał nadzieję, że kupione przez nią auto
było w dobrym stanie. A skoro o tym mowa, to gdzie się ono podziewało? Nie widział
żadnego samochodu, kiedy zajechał przed dom.
R
L
T
Alexi udał się na piętro. Zwiatło w sypialni było włączone i wyglądało na to, że
Katie zdążyła się już położyć - kołdra była odrzucona na bok, a na stoliku nocnym stała
filiżanka z herbatą. Dotknął jej ręką. Zimna.
- Katie? - Wszedł do przyległej do sypialni łazienki, ale tam też jej nie było. - Ka-
tie? - Wyjrzał na korytarz i ponownie zawołał jej imię. Wtedy dostrzegł leżącą na podło-
dze koszulę nocną.
Zmarszczył brwi, szybko wyjął komórkę i wystukał numer Katie. Nie była dostęp-
na.
Zdążył się rozłączyć, kiedy zadzwoniła mu komórka i odebrał natychmiast, mając
nadzieję, że to Katie. Ale to była jego matka.
- Alexi, właśnie wróciliśmy do domu i na automatycznej sekretarce jest wiadomość
od Katie, że zle się czuje. Nic jej nie jest? Próbowaliśmy się do niej dodzwonić, ale nie
ma sygnału.
Strach nie był uczuciem zbyt dobrze znanym Alexiemu, ale poczuł go właśnie te-
raz.
- Wróciłem przed chwilą do domu i nie ma jej tutaj.
Przez chwilę oboje milczeli, myśląc o burzy i ulewnym deszczu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl