[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podniosłem głowę i osłupiałem. Rozumiem, że Wowka często zmienia styl, ale
żeby aż tak drastycznie?!
Teraz szanowny kolega miał na sobie wysokie do połowy łydki, sznurowane buty
na traktorach, czarne skórzane spodnie i jaskrawoczerwoną podkoszulkę, na której
widniał wizerunek znanego wszystkim kłapouchego zwierza niewiadomego gatunku,
wymyślonego przez Edwarda Uspienskiego. Zwierzątko nosiło czarny beret z napisem
Kiwaczek . Na ramiona Wowka zarzucił skórzaną kurtkę motocyklisty
przyozdobioną łańcuchami, a na głowie zawiązał bandanę.
- Szkoda, że nie włożyłeś koszulki z Yodą - zdołałem z siebie wydusić.
- Z Yodą bym nie ubrał - odrzekł Wowka niespodziewanie smutnym głosem. - On
jest zły.
Zatkało mnie na taką deklarację. Yoda - zły? A może mówiliśmy o różnych
zielonych ludkach? Ja akurat miałem na myśli tego, który trenował Luke a
Skywalkera.
- Widziałeś wszystkie odcinki Gwiezdnych wojen? - zapytał Wowka jakby z
pretensją w głosie.
- Nie widziałem tylko trzeciej części, a co?
Treść Zemsty Sitków co prawda trochę znam - Romek mi opowiadał po powrocie
z kina, ale o ile dobrze pamiętam, tam Yoda też niczego złego nie robił. Może Wowka
tak mówi z powodu Anakina? Pewnie o to chodzi. Z tego, co mi wiadomo, Kenobi
niezle mu tam obił gębę.
- A widziałeś tę reklamę, co ją nadawali w telewizji, kiedy w kinach grali Zemstę
Sitków? Tę z tekstem: Po co ci cheeseburger, kartofelki lepiej oddaj Yodzie ?
- Widziałem - odparłem, nie mogąc zrozumieć, do czego zmierza kolega..
- No i?
- Co no i?
- Nie rozumiesz;?! Przecież on w ten sposób zabierał cukierki biednemu
Anakinkowi! To dlatego dzieciak wyrósł na takiego potwora, przywdział maskę i
poszedł się mścić na Jedi - wytłumaczył Wowka, powstrzymując śmiech.
Cóż, fantazja bywa bujna. I niebezpieczna, na ludzi się rzuca...
Próbowałem pozbierać myśli, kiedy nagle Wowka zapytał:
- Andriej, po co tak właściwie do mnie przyjechałeś?
Pokrótce opowiedziałem mu o wczorajszym spotkaniu z Siemionem.
- To co, idziesz ze mną?
W głębi duszy dręczyły mnie obawy, że Wowka wykpi się jakąś pilną robotą albo
argumentem, że Aśka znów urządzi mu koncert, ale on tylko się uśmiechnął.
- Jasne! Czekaj, dryndnę do domu. Nie mogę teraz wrócić, bo mnie nie
wypuszczą.
- A jakbyś nie zadzwonił? - zainteresowałem się bardziej dla podtrzymania
rozmowy.
- Zabiliby mnie natychmiast po powrocie. I żadne prawa człowieka by mi nie
pomogły.
Wowka wyciągnął komórkę, wybrał numer i zadzwonił. (Podobno wszystko może
się zmienić: niebiosa mogą się rozstąpić i lunąć ognistym deszczem, w Afryce mogą
zamieszkać pingwiny, na rozdanie dyplomów może przybyć dziesięciu obcych z innej
planety, żeby uścisnąć rękę dziekanowi mojego wydziału - ale telefon Wowki to rzecz,
która nie zmieni się nigdy!).
- Halo, Aśka? Tak, słuchaj, muszę pojechać do Andrieja. Jak to po co?! Już dawno
obiecał, że mnie poduczy angielskich czasowników nieregularnych. Kto to słyszał,
żeby się w wakacje uczyć? Widocznie ktoś słyszał! W końcu najwyższy czas wziąć się
za siebie! Do której? No, myślę, że zostanę u niego na noc. No tak, żeby mieć więcej
czasu na naukę. No co ty?! Jaka butelka piwa na każdy czasownik?! %7ładnego piwa,
tylko angielski! Uprzedzisz mamę? Aha, jesteś kochana! Na razie!
Wowka przerwał połączenie i spojrzał na mnie wymownie.
Dlaczego znów mam wrażenie, że stanie się coś niedobrego?
* * *
Tylko czasem nie mówcie, że mężczyzni nie mają intuicji. Właśnie że mają! Jest
po prostu głęboko ukryta. Czasem na pierwszy rzut oka jej nie widać. I na drugi też. I
na trzeci...
Złe przeczucia zaczęły dochodzić do głosu już po kilku minutach, kiedy Wowka
podrapał się pod bandaną (normalni ludzie w tym miejscu mają głowę), a potem
zapytał:
- Andriej, to co będzie z tymi czasownikami?
- A co ma być? - spojrzałem na niego kątem oka.
- Pomożesz mi się ich nauczyć?
- Wowka! - westchnąłem. - Tam nie ma nic do pomagania. Musisz je zakuć i już!
Nawet nie ma w tym żadnej logiki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]