[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Crescent. Odłączył się od grupy, a właśnie rozpętała się burza. Reszta
chłopców wróciła szczęśliwie do obozu. Szeryf i służba leśna
zorganizowali ekipy poszukiwawcze.
- Czy jesteście w schronisku?
154
RS
- Tak. Tu się spotkamy.
- Już jadę. - Nora oddała słuchawkę Ingrid i skierowała się ku
drzwiom. Caine, widząc, jak jest rozdygotana, chwycił ją za łokieć.
- Pojadę z tobą.
Jezioro Crescent, rozciągające się pomiędzy porośniętymi bujną
zielenią północnymi stokami pasma Olympic, zawsze było uważane
za perłę krajobrazową ze względu na położenie i niewiarygodnie
zielonobłękitną barwę. Przyciągało turystów już od końca ubiegłego
wieku. W 1915 roku w pobliżu zbudowano z kamienia nieduże
schronisko. Caine spędził tam niejeden wesoły weekend. Tym razem
jednak nastrój był jak najdalszy od radosnego.
Kiedy Nora i Caine weszli do schroniska, ujrzeli Karin stojącą
przy kamiennym kominku w otoczeniu przyjaciół. Wybiegła im na
powitanie.
- Jesteście, dzięki Bogu!
- Dobrze wiesz, że w takiej chwili nie mogłabym znalezć sobie
miejsca. - Nora uściskała bratową. - Wszystko będzie dobrze. Eric się
znajdzie. Na pewno.
- Chciałabym w to wierzyć - odrzekła, po czym zwróciła się do
Caine'a: - Jak się masz, Caine.
To konwencjonalne powitanie nie pasowało do sytuacji, lecz
Caine pomyślał, że Karin w ten jedyny sposób potrafiła bronić się
przed łzami.
- Dziękuję, że przyszedłeś. Przytulił ją i musnął wargami j ej
skroń.
155
RS
- Jakby mogło być inaczej?
Karin z trudem powstrzymywała płacz.
- Caine, odszukajcie mojego chłopca, proszę was.
- Znajdziemy go - powiedział wzruszony. - Przyrzekam.
Delikatnie przesunął ją w stronę Nory, uścisnął ramię byłej
żony dla dodania jej otuchy i wyszedł ze schroniska, żeby przyłączyć
się do ekip szukających dziecka.
Podczas gdy w Tribulation padał tylko deszcz, tu, nad jeziorem,
rozszalała się prawdziwa nawałnica. Wyjący, zimny wicher gnał od
strony stromych, górskich zboczy, padał lodowaty deszcz ze śniegiem.
Niebo nad jeziorem pokrywały gęste, ciemne chmury, które
wyglądały jak rozwieszony nad nim mokry, wełniany koc.
Ludzie biorący udział w poszukiwaniach podzielili się na
czwórki i każda grupa ruszyła w czterech różnych kierunkach od
miejsca, gdzie urywał się ślad Erica.
Czas mijał, w górach zapadał mrok, temperatura spadała.
Przejmująco zimny deszcz zupełnie przemoczył ponczo Caine'a, żółte
światło latarki nikło w gęstej mgle. Pełen śmiertelnego przerażenia
wzrok Karin przywrócił wspomnienie innego tragicznego wydarzenia.
Takie same oczy miała Nora, kiedy jechała do szpitala tamtego
tragicznego dnia. Dnia, w którym Dylan...
Nie, gwałtownie potrząsnął głową, nigdy więcej nie chce słyszeć
głosu człowieka, którego serce rozpada się na strzępy.
Odnajdzie Erica! Musi!
156
RS
Nagle dobiegł go słaby głos, jakby zawodzenie wiatru.
Zatrzymał się i dał znak idącym za nim, żeby się nie ruszali. Dzwięk
był coraz wyrazniejszy i Caine nie miał już wątpliwości, że to płacz
dziecka. Odczuł niewysłowioną ulgę.
Znalezli Erica leżącego na usypanej z igliwia podściółce pod
potężną, rozłożystą jodłą. Był zabłocony, wyczerpany i przerażony,
lecz cały i zdrowy, jak stwierdził Caine, kiedy wziął dziecko na ręce.
- Wujku Caine? To naprawdę ty?
- Z całą pewnością. Idziemy do domu, bracie. Mokre, umazane
błotem ramiona oplotły szyję Caine'a.
- Widziałem jelonka, pobiegłem za nim i zgubiłem się.
- Będziesz miał nauczkę, że nie wolno zbaczać ze szlaku.
- Dostanę burę?
- Mama ogromnie się martwiła.
- Płakała?
- Trochę. Jak zobaczy cię całego i zdrowego, to rozpłacze się na
dobre.
- A potem za karę nie pozwoli mi wychodzić z domu.
- To całkiem możliwe - potwierdził Caine.
Doszli do schroniska. Caine otworzył drzwi, przez które wpadł
zaraz do wnętrza potężny podmuch wiatru i fala deszczu. Za Caine'em
weszli Dan i Joe Bob, a pochód zamykał Harmon Olson. Jakie to
typowe, pomyślała Nora. Mieszkańcy
Tribulation mogą się kłócić, lecz w obliczu zagrożeń zawsze są
solidarni.
157
RS
- Ericu!
Karin podbiegła ze łzami radości w oczach. Objęła ramionami
Caine'a i dziecko.
- Tak bardzo się martwiłam. - Dygoczącymi palcami dotykała
umorusanej buzi syna. - Dobrze się czujesz?
- Nic mu nie jest - odparł Caine. - Nora na pewno to potwierdzi.
- Tak się martwiłam - powtórzyła Karin drżącym głosem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]