[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miłości. Tego nie było w umowie - zażartowała.
Philip uśmiechnął się, uszczęśliwiony.
- 101 -
S
R
- Chodz do mnie - szepnął.
Podeszła i usiadła mu na kolanach, a on objął ją mocno. Położyła głowę
na jego ramieniu i przez długą chwilę na próżno walczyła z łzami, które napły-
nęły jej gwałtownie do oczu.
- Nie płacz, Lisi - szepnął, głaszcząc ją po włosach, gdy wyczuł drżenie
jej pleców. - Nie ma już powodu, by płakać.
Nie powiedział nic więcej, tylko objął ją mocniej i pozwolił wyszlochać
się na swym ramieniu. Wreszcie, gdy się uspokoiła, uniósł jej głowę.
- Już lepiej? - spytał i czule się uśmiechnął.
- Mhm..
- Chcesz chusteczkę? Przygryzła wargę i zachichotała.
- Nie dziękuję, wystarczył mi twój sweter. Uśmiechnął się i otarł ostatnie
łzy z jej policzków.
- I jeszcze jedno - odezwał się. - Mam dość tego, że świat nie wie o mojej
miłości. Chcę się z tobą ożenić, kiedy tylko zechcesz i jeśli zechcesz....
- Niczego bardziej nie pragnę! - Pocałowała go.
- Ale nie od razu. - Na razie chciała cieszyć się tym, czego nigdy nie
zaznała z Philipem - miłości bez zobowiązań. - Nie musimy się spieszyć - po-
wiedziała. - Niech twoi rodzice przyzwyczają się, że mają wnuka, zanim
dowiedzą się, że będą mieli synową!
- Denerwujesz się na to spotkanie? - spytał, wodząc koniuszkiem palca po
jej ustach.
- Trochę - przyznała, przytulając się mocniej. Tak się cieszyła, że nie ma
już między nimi żadnych barier ani sekretów. Odkryła, że miłość jest bardzo
wyzwalającym uczuciem. - Wszystko zrobiliśmy nie po kolei, prawda? - spytała
ze śmiechem.
- Niewątpliwie nie był to podręcznikowy romans - przyznał. - A teraz
muszę cię zabrać do łóżka - szepnął jej do ucha.
- Za godzinę trzeba odebrać Tima - przypomniała mu Lisi.
- 102 -
S
R
- Wiem. Masz jakiś pomysł, jak zabić ten czas?
Poczuła silny przypływ pożądania i uśmiechnęła się, widząc namiętny
wyraz jego oczu.
- Mam parę... - powiedziała figlarnie.
- Ja też. Porównajmy więc nasze koncepcje. - Wstał i wziął ją na ręce.
- Masz zamiar zanieść mnie do łóżka? - roześmiała się z
niedowierzaniem.
- To zależy.
- Od czego?
- Czy wytrzymamy. To dość daleko...
EPILOG
Ktoś zastukał łyżeczką w kieliszek i podekscytowane głosy gości umilkły.
Zlub był przepiękny, Lisi spojrzała na swego świeżo poślubionego męża i
westchnęła, uszczęśliwiona. Chciałaby, żeby te chwile trwały jak najdłużej,
gdyby nie perspektywa romantycznej nocy.
Philip odwrócił głowę, jakby wyczuł, że na niego patrzy i bezgłośnie
wymówił słowa kocham cię".
- Czy mogę coś powiedzieć? - spytał ojciec Philipa, bo to on właśnie
przed chwilą uciszył gości.
Charles Caprice jest uroczy, myślała Lisi. Wysoki i dystyngowany, z
włosami przetykanymi siwizną, pozwalał jej wyobrazić sobie, jak będzie kiedyś
wyglądał jej ukochany.
Matka Philipa też była bardzo sympatyczna. Traktowała ją jak własną
córkę, a oboje wprost przepadali za Timem. Chłopiec miał zostać u nich podczas
miodowego miesiąca, który nowożeńcy zamierzali spędzić w Marabanie.
- 103 -
S
R
Lisi rozejrzała się po sali. W Langley nie widziano jeszcze takiego ślubu -
i nic dziwnego. Gdy do małego angielskiego miasteczka przyjeżdża rodzina
panująca z Marabanu ze świtą, jest na co popatrzeć! Książę Khalim był
pierwszym drużbą Philipa, a zachwycająca Rose, jego żona, trzymała na rękach
półrocznego księcia Aziza, który przez całą uroczystość zachowywał się bardzo
cicho.
- Nie wiem, po co Rose zabrała ze sobą opiekunkę - powiedział Khalim
do Philipa. - Pilnuje go jak tygrysica.
- A chciałbyś, żeby było inaczej?
- Nigdy! - przyznał Khalim.
Philip spojrzał na czarną główkę Aziza i zwichrzył jego ciemne włoski.
Nigdy nie widział swego synka w tym wieku, a Lisi przy każdej okazji wy-
rzucała sobie, że pozbawiła go tej radości.
- Nie martw się, będzie więcej dzidziusiów - pocieszył ją kiedyś.
- Kiedy? - szepnęła.
- Kiedy tylko zechcesz. Tim chciałby mieć pewnie rodzeństwo, nie
sądzisz?
Pocałowała go tylko, zbyt wzruszona, by coś powiedzieć.
Ojciec Philipa odchrząknął i powiedział:
- Wiem, że nie jest przyjęte, by ojciec pana młodego przemawiał pierwszy
- zaczął i posłał pannie młodej uśmiech. - Ale Lisi jest dla mnie i dla mojej żony
jak córka, nie tylko synowa... - dodał i głos mu zadrżał. - Wznoszę więc toast za
piękną, uroczą Lisi, dzięki której na twarz mojego syna powrócił uśmiech.
Zawsze będziemy jej za to wdzięczni.
Goście wznieśli kieliszki, a Lisi spuściła wzrok, by nie ujrzeli łez
napływających jej do oczu.
- Spójrz na mnie, kochanie - poprosił Philip, uścisnąwszy ją za rękę. - Na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]