[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytus miał ją opuścić i więcej nie widzieć.
Co ja wam uczyniłem, bogowie szczęśliwi,
%7łe mi się nędzne życie takim losem krzywi!
W każdej chwili przechodzę jakimś prawem trwałym
Z lęku w nową nadzieję, a z niej w nowe szały.
A przecież jeszcze żyję; bogowie okrutni,
Nie będziecie drwić długo z mojej doli smutnej!
SCENA PITA
T y t u s, B e r e n i k a, F e n i k a
BERENIKA
Nie chcę słyszeć niczego. Już postanowiłam.
Odjeżdżam. Już mi twoja obecność niemiła.
Po co jątrzyć ból jeszcze zbędnym słowem, po co?
Bądzże zadowolony: odjeżdżam przed nocą.
TYTUS
Błagam, posłuchaj chwilę.
BERENIKA
Już teraz za pózno.
TYTUS
Jedno słowo.
BERENIKA
Nie, nie chcę.
TYTUS
Miotam się na próżno.
Królowo! Skąd ta zmiana nagła, niespodziana?
BERENIKA
Skończone; nie chcę czekać, jak pragnąłeś, rana;
Jadę natychmiast, jużem gotowa do drogi.
Raz jeszcze mówię żegnaj!
TYTUS
Pozostań, na bogi!
BERENIKA
Po co? Chyba by słyszeć, jak po całym mieście
Lud drwiny stroi z mojej sromoty niewieściej...
Ach, te tłumy radością okrutną ruszone,
Kiedy ja sama jedna w łzach nieszczęścia tonę.
247
Co ja im uczyniłam, co ja im zabrałam!
Nadto ciebie kochałam oto zbrodnia cała.
TYTUS
Na te głosy pospólstwa dziś jeszcze za wcześnie.
BERENIKA
Wszystko, co tutaj widzę, rani mnie boleśnie.
Przepych tych komnat dla mnie z twej troski wspaniały,
Te miejsca, co na miłość mą długo patrzały,
A zdawały się wróżyć twoją niezgaszoną;
Festony, w które nasze imiona spleciono,
A teraz chodzą za mną, gdzie krokiem się ruszę
To wszystko obłudniki, co mi szarpią duszę.
Feniko, chodzmy!
TYTUS
Jakaś ty niesprawiedliwa!
BERENIKA
Wracaj, gdzie cię twój senat prześwietny przyzywa;
Przyszli twe okrucieństwo sławić pod niebiosy,
A tyś słuchał ich pochwał w dostojnej rozkoszy.
Jakżeś kontent, że tak się twoja sława święci!
Przyrzekłeś im wymazać mnie zgoła z pamięci...
A że za miłość i ta zbyt mała zapłata,
Przyrzekłeś nienawidzieć mnie po wieczne lata...
TYTUS
Nie przyrzekłem niczego. Bogowie na niebie!
Jakże można zapomnieć, nienawidzieć ciebie!
Ty mi to wszystko mówisz? Czy słuch mnie nie myli?
Okrutne podejrzenie i to w takiej chwili!
Posłuchaj, co ci powiem. Pięć lat naszych wspomnij,
Niechaj ci w myśli będzie każdy rok przytomny,
Godzina każda, w której serce ci dawałem
W największym uniesieniu, z najczulszym zapałem,
I wiedz, że to, co dzisiaj dla cię w duszy żywię,
Tamto wszystko przechodzi powiadam prawdziwie,
Nigdym więcej nie kochał.
BERENIKA
Mówisz: miłowanie,
A ja przecież odjeżdżam na twój rozkaz, panie.
Może szukasz uroków w tej mojej rozpaczy?
Może mało łez leję; wolałbyś inaczej...
Po co mi wracasz miłość? Cóż mi po niej teraz?!
Lepiej mów, że mnie kochasz mniej, niż było nieraz.
Ach, nie wspominaj czasu, co się szczęściem kreśli!
Lepiej, bym odjechała przynajmniej w tej myśli,
248
%7łeś zapomniał, czym była dla cię Berenika,
Tak wygnana bez żalu z serca niewdzięcznika.
Ty t u s czyta list.
Wziąłeś mi, com pisała, a czego nie zmienię;
Od twej miłości jedno mam tylko pragnienie:
Przeczytaj to i pozwól, bym ruszyła w drogę.
TYTUS
Nie wyjdziesz stąd! Ja na to pozwolić nie mogę.
Więc ten odjazd to ino podejście okrutne!
Chcesz umrzeć, aby tylko wspominanie smutne
Pozostało po wszystkim, co na ziemi kocham.
do F e n i k i
Chcę, by mi sprowadzono zaraz Antijocha.
B er e n i k a opada na krzesło.
SCENA SZSTA
T y t u s, B e r e n i k a
TYTUS
Teraz muszę ci odkryć wszystko, co niejasne.
Kiedy dawniej myślałem o tej chwili strasznej,
W której wypadnie mi się wyrzec twej miłości
Z rozkazu obowiązku i praw surowości,
Gdym ten obraz rozstania miał z przeczuć wysnuty:
Moje lęki, wahania, twoje łzy, wyrzuty,
Jużem duszę gotował na najsroższe męki.
Jakie mogły spaść na nas kiedyś z bogów ręki.
Lecz w najgorszych przeczuciach tylko cząstkę małą
Przewidziałem z cierpienia, co na mnie czekało.
Myślałem, że mam w cnocie hartowniejsze serce,
Więc, że w takim zmieszaniu jest, wstydzę się wielce.
Miałem przed sobą Rzymian zgromadzone stany;
Senatorzy mówili, lecz umysł zmieszany
Słuchał, ale nie słyszał i za te pochwały
Zapłaciłem milczeniem zimnym, skamieniałym.
Dość, że Rzym jeszcze nie wie, co z tobą uczynię
I ja sam jeszcze nie wiem w tej trudnej godzinie,
Ktom ja: cesarz, Rzymianin czy ktoś inny może?
Przyszedłem tu niepewny w drogi mej wyborze,
Przyszedłem tu w miłości, ale i w potrzebie,
By odszukać i poznać tu samego siebie.
Com znalazł? Z twoich oczu wieją śmierci lęki:
Piszesz, że jedziesz po to, by zginąć z swej ręki.
To już nad moje siły. Rozum, wola na nic,
Ból mój doszedł do swoich ostatecznych granic.
Obiegły mnie nieszczęścia wszystkie, jakie może
Znać człowiek, lecz i wyjście znam, sam je otworzę.
249
Znękany jestem wielce, lecz nie możesz tuszyć,
Bym szczęśliwym hymenem chciał ci łzy osuszyć,
Choć serce mi spaliłaś w najgorętszym żarze,
Niezbłagany los sławy słyszę wciąż, cezarze!
Gnie się przed nim ma dusza zdumiona i trwożna,
Bo ślubów szczęsnych z tronem pogodzić nie można,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]