[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go kurczowo, zatrzymując się w miejscu, aż dachówka odpadła i znów poleciał w dół.
Spadał już nieco wolniej, ale krawędz dachu zbliżała się bardzo szybko. Matt ze
wszystkich sił starał się nie tracić głowy. Przy odrobinie szczęścia ma szansę złapać się
rynny, kiedy dotrze do krawędzi. Ale kiedy tam dotarł, rynny nie było! Ktoś musiał ją
wyrwać i sprzedać miedzianą blachę. Mattowi została jedna szansa. Ta część dachu zdawała
się uginać pod jego ciężarem. Z całej siły uderzył nogą od krzesła. Pokrycie dachu poddało
się trochę, aż w końcu drewno przebiło na wylot dach. Zatrzymał się w samą porę - nogi
zwisały mu już z krawędzi.
- Wygląda to na niezłą jazdę! - krzyknęła Cat Corrigan ze swojego miejsca na
szczycie dachu.
Matt gorączkowo pokazywał jej na migi, żeby zamilkła. Ze swojego niebezpiecznego
przystanku na dachu spostrzegł, że Sępy rozstawiły wokół kościoła straże. Po jego stronie
terenu pilnował młody Azjata. Jak on się nazywał? Ng.
Zdecydowanie nie wyglądali jak żołnierze na warcie. Ng przechadzał się niedbałym
krokiem wzdłuż ulicy, z pistoletem Willy ego zatkniętym za pasek od spodni. Ale chłopak
mógł w każdej chwili użyć pistoletu, gdyby usłyszał, jak więzniowie się nawołują. Na
szczęście pozostali zrozumieli znaki. Przez chwilę ustalali coś, z głowami przysuniętymi
blisko do siebie, po czym wymyślili całkiem niezły plan. Stworzyli żywą drabinę. Drażko
położył się na dachu, a Luc schodził na dół, trzymając się jego kostek. Następnie przyszła
kolej na Caitlin. Zsunęła się, przytrzymując się pozostałych. Jednak musiała puścić się stóp
Luca i zjechać ostatnie dwa metry, więc Matt przygotował się, żeby ją złapać. Caitlin przez
jedną minutę mrożącą krew w żyłach zwisała niebezpiecznie, ale szybko chwyciła się
drewnianej nogi wbitej w dach, puszczając rękę Matta. - Uff! - Oddychała ciężko. Potem
dostrzegła na dole Nga. - Teraz rozumiem, dlaczego kazałeś nam się zamknąć - wyszeptała.
Matt skinął głową. Dziewczyna popatrzyła z niepokojem na strażnika, a następnie na
dwóch przyjaciół rozciągniętych na dachu. - Nie wytrzymają tak długo - wyszeptała. Potem
wskazała głową na drewnianą nogę. - l nie wiem też, ile to wytrzyma.
Tym razem Matt nie odpowiedział. Uważnie obserwował Nga, który teraz wracał
wzdłuż ulicy. Gdy strażnik znalazł się pod nimi, Matt puścił się dachu. Może powinien był
ostrzec Caitlin, ponieważ dziewczyna pisnęła zduszonym głosem i Ng spojrzał w górę.
Chłopak wytrzeszczył oczy i zaczął wyciągać pistolet zza paska, ale w tym momencie Matt
upadł na niego. Obydwaj runęli na ziemię, ale Matt znalazł się na wierzchu. Tym razem Ng
nie miał żadnego zakładnika, żeby powstrzymać Matta, więc ten zaprezentował mu krótki, ale
bolesny chwyt i pistolet wypadł z odrętwiałych palców Ng. A wtedy Azjata krzyknął na cały
głos. Matt zaklął pod nosem i przestał się bawić w subtelności. Jeden mocny cios i Ng padł
nieprzytomny na ziemię.
- Ruszajcie się! Szybko! - syknął Matt, patrząc na parę nóg zwisających z krawędzi
dachu. Caitlin zeskoczyła na ziemię, złapana przez Matta. Po chwili na krawędzi pojawiły się
dziko wierzgające nogi Luca, a następnie jeszcze jedna para. To Drażko dotarł do krańca
dachu. Zeskoczyli razem, akurat kiedy zza rogu wybiegł kolejny strażnik Sępów - Willy.
- Hej, Ng, o co tyle krzyku?
Blondyn wbił zdumiony wzrok w uciekinierów. Otworzył usta, żeby ostrzec resztę i
prawą ręką sięgnął pod koszulę po pistolet. Drażko chwycił z ziemi pistolet Ng. Odgłos
dwóch wystrzałów zabrzmiał równocześnie. Willy zawył z bólu i zakręcił się w miejscu,
przyciskając do ramienia lewą rękę. Drażko ruszył do przodu.
- Drażko, ty kretynie, biegniesz w złą stronę! - krzyknął Luc. On wraz z Caitlin i
Mattem biegi już uliczką prowadzącą na wschód. Drażko złapał pistolet Willy ego i
odkrzyknął. - Ja biegnę do autostrady!
Nie było czasu na dyskusje. Odgłos wystrzałów na pewno sprowadzi na miejsce Sępy.
Matt zaryzykował rzut oka za siebie, kiedy we trójkę dotarli do najbliższego rogu ulicy.
Członkowie gangu wysypali się z opuszczonego kościoła niczym mrówki z naruszonego
mrowiska.
Przy wejściu do kościoła rozległy się strzały.
- Wygląda na to, że ktoś zobaczył Drażko - powiedział Luc.
Przez huk wystrzałów przedarł się czyjś chrapliwy krzyk. Matt rozpoznał głos. To
James wydawał rozkazy swoim oddziałom.
- Gdzie reszta?! - wrzasnął przywódca gangu. - Znalezć ich! I to już!
Matt skoczył za róg, poganiając resztę przed sobą.
- Nawet nie uda nam się dotrzeć do Końca tej uliczki, kiedy oni już tu będą -
powiedziała Caitlin.
- Dlatego schowamy się. - Matt przeczesywał spojrzeniem rzędy domów
naprzeciwko. Wybrał jeden na chybił trafił. Wciąż miał drzwi, w przeciwieństwie do innych,
gdzie wejścia zasłonięte były płytami ze sklejki. Bał się, że mogą być zamknięte na klucz, ale
nie było w nich ani zamka, ani klamki. Wyrąbano je z płyty drzwiowej, więc otworzyły się
bez większego oporu, kiedy Matt uderzył w nie ręką.
Weszli do mrocznego wnętrza, które rozjaśniały tylko pojedyncze promienie słońca
przedostające się do środka przez szpary w płytach ze sklejki. Matt zamknął drzwi,
wyglądając przez wyrąbaną w nich dziurę. W jego polu widzenia pojawili się ubrani w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl