[ Pobierz całość w formacie PDF ]

był Rosjaninem cieszącym się niezbyt dobrą opinią. Zresztą ksiądz obawiał się, że
Zatorzeccy mogą rejenta przekupić i zrobić jakąś malwersację, że zaś Halmozen
kochał wielce pradziada Hieronima, przeto wolę jego chciał wypełnić święcie [
najsumienniej. Choroba księdza przedłużała się, a tymczasem lody i śniegi stopniały,
rzeka wylała na milę dookoła jak to ona potrafi zrobić morze dookoła Krążą. W tę to
powódz właśnie ksiądz pokutnik zmarł nagle.
70
Helena Mnlszkówna
Zapewne na paraliż jak się domyślają, bo od razu zaniemówił. Z wysiłkiem wielkim
wybełkotał do mnie i Krzepy:  Testamentw bfofiotece ukryty... na pewno" i więcej
ani słowa wyrzec nie zdołał Dawał jakieś znaki ręką, lecz nikt się na tym nie poznał.
Podaliśmy mu papier i pióro. Chciał pisać z męką wyrazną, ale tylko zrobił jakieś
kreski nie do odcyfrowania Oczy jego miały wyraz straszny z pizerażenia i tak
skonał, nie wyjawiwszy tajemnicy. Paschalis kończył opowiadanie: Umarł zacny
ksiądz pokutnik. Bóg mu za jakąś karę z jego własnej winy czy z winy pana
Hieronima nie dozwolił wypowiedzieć tych słów ważnych. Może szatan wplątał się
w tę sprawę i sprawił nieszczęście. Ale ot.. Zatorzeccy triumfowali!
Azy wielkie stoczyfy się z wypłowiałych oczu Paschalisa i zaczęły wędrówkę po
parowach, bruzdach i fosach pooranej twarzy starca. Zapadło długie milczenie.
Patrzyłem uważnie na te by wiernego sługi. Widziałem w nich szczerość, prawdę i
ból rozpaczliwy. Usiadłem w fotelu, zapaliłem papierosa, myśląc, że Paschalis jako
typ i jako sługa jest już anachronizmem w epoce naszej. Wreszcie kontynuował swą
ponurą opowieść.
Mówił, że zaraz po zgonie księdza on i cała reszta świadków testamentu wezwali
sami rejenta do zamku, szukali dokumentu w bibliotece, badali ściany, szafy, stoły,
książki, nawet ten zegar antyk, lecz nigdzie ani śladu testamentu!
Wyraziłem wątpliwość, czy ksiądz był przytomny, gdy mówił o bibliotece, a może
dokument został przedtem wykradziony lub unicestwiony. Paschalis zaprzeczył
energicznie.
Daedńchuo
71
 O nie! nie! Ksiądz tego dokumentu strzegł przed Zatorzeckimi jak oka w głowie.
Przed śmiercią sam, często po nocach, pracował w bibliotece, coś pisał, a gdy umarł,
myśmy dzień i noc na zmianę pilnowali biblioteki. Bez przerwy ktoś z nas stał na
straży w tej komnacie. Od zgonu księdza Zatorzeccy nie byli tam ani razu.
Kilkanaście lat potem zachodził tu czasem który z ich synów, ale zawsze tylko ze
mną, bo sami się bali.  Paschalis powtórzył kilkakrotnie z siłą niezłomnego
przekonania:  Testament jest w tej komnacie, wielka fortuno! Jest na pewno. Jasny
pan jest prawym dziedzicem Krążą i musi szukać dokumentu, by objąć dziedzictwo
wedle ostatniej woli zmarłego. Trzeba się śpieszyć, bo ja umrę, Krzepa umrze, ostatni
świadkowie! Chryste Panie!  krzyknął okropnym głosem  dozwól mi ujrzeć
Poboga na Krążu przed moją śmiercią!
 Czy Zatorzeccy nigdy nie robili starań, by odszukać Pobogów?  spytałem
wzruszony wyglądem i bólem kamerdynera.
 Oni nie szukali, bo od razu po przyjezdzie z zagranicy rozgłosili, że Marceli
zginął razem z synem Pawłem na statku, płynąc jakoby do Ameryki. Nikt temu nie
wierzył, nawet umierający pan Hieronim nie uwierzył, choć oni jemu rzucili to w
oczy przy odczytywaniu testamentu. Ale potem myśmy sami z rejentem robili
starania. Rejent miał rozpisywać po gazetach, ale czy go Zatorzeccy przekupili, tego
nie wiemy. To nie był człowiek pewny. Przeszły lata, Pobogowie się nie odzywali i
ot, Zatorzeccy dzierżą Krąż jak swój po dzień dzisiejszy, całkiem nieprawnie. Siedzą
na krzywdzie brata i czują
72
Helena Mntszkówna
dobrze, że sąd Boży nad nimi i kara musi się wypełnić, bo Bóg nierychliwy, ale
sprawiedliwy.
W miarę jak Paschalis mówił, czułem napływ gorącej krwi do serca. Dreszcz niemiły
przenikną] mnie na wskroś. Nagle stanęła mi w oczach nędza mego dziada w Paryżu
opowiadana przez ojca. Nadmierna praca, która zabrała zdrowie jemu i jego żonie, a
wkrótce i życie obojgu. Dziadek mój był długi czas prostym robotnikiem w Paryżu,
babka nauczycielką muzyki i rysunku. Pracując w pode czoła, kształcili syna, Pawła.
Umierając, żądali od syna, by powrócił do kraju i tam pracował na ojczystej ziemi, co
też ojciec mój uczynił, mając już około trzydziestu lat Wtedy ożenił się i za
zaoszczędzone pieniądze z własnej pracy w Paryżu i z pomocą posagu mojej matki
kupił Uchanie. Zestawiałem te fakty z tym, co mówił Paschalis. Nurtowało mnie
jedno pytanie, które chciałem zadać starcowi, lecz przerwał mi jego ponury pomruk:
 Zginęli, zginęli... a ot 1 nie zginęli! Ot i sam Zatorzecki zrządzeniem boskim
przywiózł prawego dziedzica do Krążą. Ja wiedziałem, że Pobóg wróci. Modliłem się
tylko o to, żeby doczekać tego dnia szczęśliwego...
Gdy go spytałem, skąd miał pewność, że Pobogowie żyją i wrócą, Paschalis odrzekł:
 Mówił to do mnie przed śmiercią pan Hieronim w objawieniu proroczym:
 Będziesz jeszcze służył wiernie Pobogom w Krążu. Oni mi wybaczą zbrodnię
popełnioną na Marcelim. Wiem, że on mnie nie przeklina". Mówił to samo ksiądz
Habnozen za życia i potem, gdy mi się jako duch objawiał:  Są Pobogowie i wrócą
do Krążą. Zato-
Dztedzfdwo
73
rzeckich zetrze gniew Boży". Ksiądz Halmozen to był święty ksiądz i prorok.
 Więc i Halmozen wam się objawia...?
W moich słowach zabrzmiał ton żartobliwy. Paschalis uchwycił go w tet Podniósł po
swojemu obie dłonie do twarzy, mając wygląd modlącego się chińskiego mandaryna.
 Jaśnie panie, stary sługa Pobogów nie kłamie nigdy. Duch księdza pokazuje mi
zawsze w stronę biblioteki jakby mówił:  Tam ukrytą tam szukaj".
Szczególne  pomyślałem  to samo zdawał się mówić i w tym samym kierunku
wskazywał mi w sennych majakach portret pradziada w czamarze. Po chwilowym
wahaniu spytałem Paschalisa, patrząc mu bystro w oczy.
 Słyszałem, że pradziad mój jakoby występuje z ram portretu i na krużganku
wygraża maczugą. Skąd powstała taka legenda?
Paschalis przysunął się do mnie blisko i spytał cicho, skąd o tym wiem.
 Tak mi mówiono...
 Ale kto, kto mówił? O, o... pewno mówił pan Gabriel albo ta, ta kukawka z
oranżerii, której panią na Krążu zachciało się zostać.  Zastanowił się chwilę, po
czym położył palec na ustach i mówił uroczyście: Amo-że mówiła ta stara? Wielka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl