[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ogarnął ją strach. Rzuciła się do drzwi i zaczęła młócić w nie pięściami, krzycząc:
 Wypuście mnie! Nie macie prawa! Natychmiast mnie wypuśćcie!
Alicja i Yudzo szli powoli. Nie chcieli zanadto zbliżać się do bandytów.
Czarni jednak nie oglądali się. Byli zajęci  dzwigali w stronę ściany zagrabiony dobytek.
Przeskakując od statku do statku, dzieci przekradły się prawie pod samą ścianę, niewiele jednak
brakowało, by właśnie wtedy je schwytano. W chwili gdy bandyci skryli się w otworze, który ukazał
się w ścianie, a dzieci wyszły na otwartą przestrzeń, żeby podążyć za nimi, drzwi otworzyły się
ponownie i wyskoczyło z nich trzech innych bandytów.
Na szczęście nie opodal wznosił się okrągły kadłub martwego statku i Alicja, pociągnąwszy za
rękę Yudza, padła na kamienie i znieruchomiała. Yudzo zorientował się, w mgnieniu oka i poszedł za
jej przykładem.
Najwidoczniej jednak bandyci nie spodziewali się spotkać tu kogokolwiek. Spieszyli się, biegli
truchtem, podobni do mrówek na tropie zdobyczy.
 No co, czekamy?  spytał Yudzo.
Trzeba było podjąć błyskawiczną decyzję.
 Nie  powiedziała Alicja.  Nie wiemy, jak długo trzeba będzie czekać i kiedy się uspokoją.
A nasi są tam, w środku. Może twój ojciec również.
 Mój ojciec jest tam na pewno  odparł Yudzo.  Idziemy?
Podbiegli do miejsca, gdzie zniknęli bandyci.
Alicja włączyła na sekundę latarkę na hełmie i w jej świetle zobaczyła cienki czarny pasek
w gładkiej ścianie  zarys dużego luku. Obok niego  wypukłość, której, jak zauważyła, dotykali
bandyci, zbliżając się do ściany.
Podniosła dłoń ku wypukłości i po chwili luk cofnął się, a następnie przesunął w bok.
W komorze, w której się znalezli, było ciemno. Alicja włączyła latarkę i spostrzegła drzwi
wiodące do wnętrza asteroidy. Otworzyły się, gdy tylko wyrównało się ciśnienie w komorze
i asteroidzie. Alicja rzuciła okiem na bransoletę-rejestrator warunków zewnętrznych. Rozbłysła na
niej zielona iskra  powietrze nadaje się do oddychania, temperatura plus siedemnaście stopni. Nie
zdjęła jednak hełmu, ani nawet osłony twarzy  mało to mikrobów może czaić się w tym powietrzu.
 Idz trzy kroki za mną  poleciła Alicja swemu towarzyszowi.  Jeśli coś mi się stanie, zdążysz
odskoczyć w tył.
Po kilku krokach doszli do zakrętu korytarza.
Korytarz był wąski, ściany zimne i nierówne, jak gdyby wyciosano je w skale. Za zakrętem
korytarz rozszerzał się, w ścianach pojawiły się nisze i odgałęzienia. Alicja jednak na razie nigdzie
nie zbaczała, wolała nie ryzykować, sądząc, iż główny korytarz prędzej zaprowadzi ich do centrum
asteroidy.
Oświetlony korytarz był tuż, tuż. Jedną lampę od drugiej dzieliło około trzydziestu metrów,
a dawały bardzo słabe światło. Nisze i odgałęzienia były w ogóle ciemne, toteż dzieci cały czas
miały wrażenie, że czają się tam jakieś stwory, które nie spuszczają ich z oka.
I choć Alicja była przygotowana na różne niespodzianki, to, co nastąpiło, przeraziło ją
śmiertelnie.
Wielka ciężka łapa wysunęła się z czarnej niszy i opadła jej na ramię.
Alicja tylko jęknęła, nie była nawet w stanie uciekać  strach dosłownie ją sparaliżował.
Yudzo wpadł na nią.
 Co się stało?  spytał stłumionym głosem.
 Ciszej!  usłyszeli jakiś obcy głos dolatujący gdzieś z góry, jak gdyby spod sufitu.  Ani mru,
mru.
I nagle z niszy wynurzył się Posejdon.
Gdy do Alicji dotarło, że to przyjaciel, kolana ugięły się pod nią i musiała oprzeć się o robota.
Metalowe nogi były gładkie i ciepłe.
 Posejdonku  szepnęła.  Nie wolno tak straszyć ludzi.
 Przepraszam  odparł robot  ale nie mogłem przecież krzyczeć z daleka, żeby cię uprzedzić.
Z trudem poradziłem sobie z pierwszą partią moich przyjaciół i kuzynów. Następna partia może być
bardziej stanowcza.
 Co chcesz przez to powiedzieć?  spytał Yudzo, którego Posejdon nie przestraszył.
 Masz oczy, to patrz.  odrzekł Posejdon i włączył swą czołową latarnię na pełną moc.
Za zakrętem, w głębokiej niszy, leżało na kupie, właśnie na kupie, to słowo najlepiej tutaj pasuje,
kilku bandytów. Czarne cielska stanowiły istną plątaninę rąk i nóg, niektóre nie miały głów.
 Och!  wykrzyknęła Alicja.  Dokonałeś straszliwego przestępstwa! Robot nie może zabić
człowieka. Co z tobą, Posejdonie?
 A jeśli to wrogowie i mordercy? Też mam spokojnie to znosić?
 Wrogów i morderców powinien sądzić sąd  odparła Alicja.
 A skąd tu wezmiesz sąd? Pokaż mi go! Dokąd odstawić przestępców? Jak ich przekonać, że
mają być cacy i bez gadania iść tam, gdzie im każę?
 Rozumiem, ale mimo wszystko to nie jest w porządku.
Yudzo przykucnął i uważnie przyglądał się zabitym.
 Przecież to nie ludzie!  oznajmił nagle.
 Mądrala!  Posejdon roześmiał się głośno, okropnie zadowolony, że udało mu się
wyprowadzić w pole Alicję.  Skoro tylko się zorientowałem, że to roboty, po prostu tępe automaty,
zabrałem się na serio do rzeczy. Na otwartej przestrzeni oczywiście są silniejsze ode mnie i mogłyby
mnie rozebrać na części. Ale w wąskim korytarzu ja jestem górą. A dlaczego?
 Ponieważ jest pan mądrzejszy, robocie-san  powiedział Yudzo.
 Cieszę się, że cię spotkałem  oświadczył Posejdon.  To prawdziwa przyjemność poznać tak
bystrego młodzieńca.
 Czy widział pan może mojego ojca?
 Kiedy? Jestem tutaj takim samym nowicjuszem, jak wy.
 A Polina? Gdzie jest Polina?
 Będziemy jej szukać. I profesora Komury również. Na pewno wszystkich znajdziemy.
Chciałbym tylko najpierw zawrzeć znajomość z tym, kto szczuje bezduszne roboty na uczciwych
kosmicznych podróżników. I porozmawiać z nim poważnie.
Posejdon odsunął na bok odłamaną rękę jednego z bandytów i nagle wypadła z niej filiżanka
Alicji.
 Zdumiewające  dziewczynka podniosła ją.  Nie stłukła się ani przy lądowaniu, ani teraz.
 Jeszcze napijesz się z niej herbaty  obiecał Posejdon.
W ciszy podziemi dał się słyszeć daleki tupot.
 %7łal opuszczać pole walki  rzekł Posejdon.  Ale rozsądek nakazuje się wycofać. Wojna nie
jest zgodna z naszymi zasadami.
Ruszyli szybko przed siebie, tam gdzie Posejdon wypatrzył wąski chodnik boczny. Przyczaili się,
zgasiwszy latarki.
Po chwili przebiegło obok nich gęsiego kilka czarnych robotów. Potem odgłos kroków nagle
ucichł. Słychać było krótkie zgrzytliwe dzwięki, jakimi się porozumiewały. Szczęk, łoskot  zapewne
zbierały szczątki swych współbraci usiłując zrozumieć, co się stało.
 Jeszcze chwila i połapią się, że na asteroidzie ukrywa się nieprzyjaciel  wyszeptał Posejdon.
 Lepiej więc nie czekać tutaj. Im dalej stąd się znajdziemy, tym lepiej.
I pobiegli korytarzem, starając się wybierać słabiej oświetlone, wąskie chodniki, żeby zmylić
pogoń.
9
Polinę dręczyła bezczynność. Należało coś przedsięwziąć. Nie wiedziała nic o losach Alicji
i Yudza ani też Posejdona, nie miała pojęcia, gdzie się znajduje i po co zamknęli ją w tym
pomieszczeniu. I co najważniejsze, nie wiedziała, co się stało z ludzmi, którzy byli tu wcześniej,
przed nią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl