[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pozwolisz mi przygotować?
- Bardzo proszę. Mam nadzieję, że znajdziesz patelnię - powiedział,
wchodząc na schody.
Gdy wrócił, stół był już nakryty.
- Jest też butelka wina - powiedziała Cate. - Wypijemy po lampce? Wino
pomaga mi zasnąć.
- Już otwieram.
- Omlety gotowe.
Oboje z trudem ukrywali podniecenie.
- Znalazłaś odpowiednią patelnię?
- Tak. Masz wszystko, co trzeba.
Jude ugryzł się w język, aby nie powiedzieć, że matka była wspaniałą
gospodynią i stale uzupełniała wyposażenie kuchni. Napełnił kieliszki i
jeden podał Cate.
- Na zdrowie!
RS
45
- Na zdrowie. Siadaj i jedz. Jude roześmiał się.
- No, proszę! Już mną rządzisz.
- Nie rządzę, tylko zapraszam do stołu. Mam nadzieję, że omlet będzie ci
smakować.
- Wygląda jak dzieło dyplomowanego szefa kuchni.
- Omlety zawsze mi się udają. Mam długą praktykę i sporo książek
kucharskich. W ogóle uwielbiam czytać, nie tylko przepisy.
- Zdążyłem zauważyć, że masz mnóstwo książek.
- Tata zawsze zachęcał mnie do czytania. Niewiele mówił o swoim
dzieciństwie, ale raz powiedział, że w domu była bogata biblioteka.
- Ciekawe. Jeśli mieli dużo książek, to pewnie i rozległy dom.
- Tak sądzę. Ale zmieńmy temat. Przepraszam, że się porządziłam; nie
znalazłam parmezanu, więc starłam trochę cheddara. Zużyłam wszystkie
jajka i cały szczypiorek.
- I mamy smaczną kolację.
- Więc jedz, zanim ostygnie.
- A ty?
- Już idę.
Przyniosła grzanki i masło na białej miseczce. Jude pomyślał, że
zachowuje się, jakby była u siebie. Miał wrażenie, że znają od dawna. Nie
do pojęcia! Przez moment zastanawiał się, czy są bratnimi duszami. Czy oto
spotkały się dwie zbłąkane istoty, przeznaczone sobie przez los? Może coś
w tym jest. Dlatego chciał wiedzieć o Cate jak najwięcej.
- Masz sympatię? - zapytał.
Cate pokręciła głową i odłożyła widelec.
- Przepraszam. Nie rozumiem, dlaczego jestem wścibski.
- Tym bardziej, że według ciebie pan Rogan był moim... wielbicielem.
- Nie wierzę, żebyś zgodziła się na taki układ.
- Raczej nie chcesz wierzyć, prawda? Dość długo patrzyli sobie prosto w
oczy.
- Rzeczywiście. Sądzę, że jesteś zbyt ostrożna, masz obolałe serce.
- Trzeba samemu cierpieć, żeby to dostrzec - rzekła cicho. Po kolacji
Jude przygotował kawę i wyszli na taras.
- Myślę, że jednak widziałam ducha - oświadczyła nagle Cate. - A co
więcej, będę obstawała przy tej wersji.
- Czemu to mówisz? Chcesz mnie nastraszyć?
- Boisz się duchów?
- Nie wierzę w nie.
RS
46
- Nieprawda. - Bacznie mu się przyjrzała. - Głowę dam, że często
słyszysz kroki swego ojca, czujesz jego obecność. Gdy skrzypią schody, na
pewno się uśmiechasz.
- Skąd wiesz?
- Mam nadprzyrodzone zdolności. Może przyczyniło się do tego
zniknięcie mamy, jej gwałtowna śmierć...
- Jesteś pewna, że twoja matka nie żyje?
- Tak. Mam nadzieję, że nie cierpiała - odparta Cate, odwracając wzrok.
- Posłuchaj mnie. - Jude ujął jej dłoń. - Jeszcze wszystko się ułoży.
- Nigdy już nie będzie dobrze,
- Czy twój ojczym posuwał się do rękoczynów?
Nie jest to bynajmniej takie rzadkie nawet wśród wykształconych ludzi.
Profesor mógł na zewnątrz być aniołem, a w domu wcielonym diabłem.
- Pozornie był ckoy i łagodny. Dlatego to takie niesamowite. - Cate nie
mogła jasno myśleć, gdy Jude trzymał ją za rękę, więc udała, że chce dolać
kawy. - Nigdy nie tknął mamy palcem, a mimo to krótko po ślubie zaczęła
się go bać.
- Ty też się go bałaś, prawda? Podejrzewam, że był nie lada tyranem.
- Zgadłeś. Mama musiała prosić go o pozwolenie, gdy chciała wyjść z
domu.
Zamrugała, aby powstrzymać łzy.
- Zaczynam rozumieć, dlaczego nie chciałaś mieszkać z nim pod jednym
dachem.
Cate pochyliła głowę i przygryzła wargę.
- Nie chcę więcej go widzieć, a wiem, że będę musiała.
- Tak czy inaczej, prędzej czy pózniej wszystko będzie dobrze -
powiedział Jude z przekonaniem.
- Nie. Nawet za tysiąc lat.
- Rozumiem twoje uczucia, ale trzeba godzić się z losem, przyjmować,
co niesie. Oboje o tym wiemy. Nie można stać w miejscu, trzeba iść dalej.
Czy jesteś całkowicie pewna, że twoja mama nie zaplanowała sobie innego
życia? Mój ojciec ufał żonie, ja matce. I co nam zrobiła?
- Zawiodła was, wiem. Bardzo ci współczuję. Ale moja mama nigdy by
mnie nie zostawiła. - Cate odsunęła opadające na czoło włosy. - Miałam
szesnaście lat, jeszcze chodziłam do szkoły. Przez te wszystkie lata nikt nie
podjął pieniędzy z jej konta, nie korzystał z karty kredytowej. W marcu
zostanie uznana za zmarłą.
- Nienawidzisz człowieka, który zajął miejsce twojego ojca, prawda?
RS
47
- Wcale nie zajął jego miejsca! - Na twarzy Cate malowała się pogarda. -
Początkowo był czarujący... oni zawsze tacy są. Urządzał przyjęcia, jego
znajomi polubili moją mamę. Była idealną panią domu. Taka śliczna...
- Jesteś do niej podobna?
- Nie. Jestem podobna do ojca. Mam karnację i włosy jego rodziny.
Przynajmniej tatuś tak twierdził.
- Nie znasz krewnych ze strony ojca? - zdziwił się Jude. - Nie
utrzymywaliście z nimi kontaktu?
- Nie. Podejrzewam, że były jakieś konflikty, kłótnie. Poza tym oni
mieszkają bardzo daleko, gdzieś na zachodzie Irlandii. Kiedyś to sprawdzę.
Tatuś przyjechał do Australii sam, zaraz po studiach. Był architektem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl