[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nacisk na ostatnie słowa.  I proszę ją przeszukać równie dokładnie jak
gabinet. Inaczej kto wie, co może się przytrafić sir Henry'emu...
 Jest pan łajdakiem!  powiedziała przez zaciśnięte zęby. 
Prawdziwym łajdakiem.
 Słyszałem już gorsze słowa kierowane pod moim adresem  odparł z
uśmiechem.
 Nie uda mi się tego zrobić w ciągu tygodnia. Potrzebuję więcej
czasu...
Posłaniec popatrzył na nią, a potem powiedział, ważąc słowa:
 Pani Hunter pojedzie na początku września do Londynu. I z
pewnością zabierze ze sobą swoją damę do towarzystwa...
 Nic podobnego. Wiedziałabym przecież...
Przerwał jej gestem.
R
L
T
 Wystarczy, że ja wiem. Wezmie to pani ze sobą do Londynu. Tam się
z panią skontaktuję. I proszę pamiętać, jeśli dowiem się, że pani komuś o tym
powiedziała...  Spojrzał znacząco w stronę więzienia.  No, proszę iść i
zobaczyć, jak powodzi się pani ojcu.
Uśmiechnął się i po chwili zniknął za arkadami. Zegar na wieży
Tolbooth wybił jedenastą.
 Myślałem, że chcesz z nią porozmawiać w więzieniu...  McEwan
poruszył się na krześle po drugiej stronie biurka.
 Zmieniłem plany.
Zarządca popatrzył nań ze zdziwieniem, a następnie odłożył na blat
notatnik, by móc lepiej skoncentrować się na rozmowie.
 Panna Allordyce spotkała się przed więzieniem z pewnym
mężczyzną. To było zaplanowane spotkanie. Czekała na niego parę minut.
 Wspólnik?  spytał McEwan.
 Możliwe.  Sebastian zacisnął usta, przypominając sobie, jak tamten
bez oporów zaciągnął ją pod arkady.  Nie protestowała, kiedy chciał się
ukryć, i odesłała strażnika z więzienia, który zaniepokoił się całą sytuacją.
Niezależnie od tego, kim jest ten człowiek, obawiam się, że cała sprawa ma
zdecydowanie bardziej skomplikowany charakter, niż nam się początkowo
wydawało.
 To znaczy, że nie chce tylko ukryć tego, co stało się z jej ojcem?
 Otóż to.
 Nie sądzisz chyba, że chce zrobić coś złego twojej matce?  spytał
poważnie McEwan.
 Mam nadzieję, że nie  powiedział głosem zimnym jak stal.  Tak z
pewnością będzie lepiej dla niej samej. Nie sądzę jednak, żeby o to jej
chodziło.  Pomyślał o powtarzających się wizytach w gabinecie. 
R
L
T
Myślę, że panna Allordyce ma inny cel.
 Jaki?
 Podejrzewam, że chce coś ukraść.  Spojrzał na McEwana. 
Przeszukała już jeden gabinet  dodał, nie wspominając jednak o przebiegu
całego zdarzenia.
Zarządca potrząsnął głową i lekko gwizdnął.
 I kto by pomyślał. Ta panna Allordyce wydaje się taka...  zawiesił
głos.
 Jaka?
 Czyja wiem? Poprawna? Hm, uczciwa...
 Wydaje mi się, że możemy powiedzieć z całą pewnością, że nie jest
uczciwa. Zaś jeśli idzie o inne sprawy...
 Chcesz powiedzieć o niej matce?
Sebastian przypomniał sobie, jak pani Hunter zareagowała na jego
niewinne pytania.
 Moim zdaniem postąpiłaby wbrew moim radom i ją zatrzymała.
 Co więc zrobimy?
 Musimy dowiedzieć się, o co jej chodzi  odparł Sebastian z ponurą
miną.  A kiedy pojedzie następnym razem do Tolbooth, musimy śledzić
mężczyznę, z którym się spotyka. Dowiedzieć się, kim jest i gdzie mieszka.
McEwan skinął głową, a potem sięgnął po notatnik i po chwili zaczęli
już zwykłą rozmowę na temat majątku.
Drzwi nawet nie zamknęły się za McEwanem, a Sebastian znowu
obrócił się w stronę wrzosowiska. Zapomniał o kieliszku brandy. Nie
przejmował się nawet ojcem. Myślał jedynie o pannie Phoebe Allordyce.
Okna zielonej sypialni wychodziły na ogród, który osłonięto murem
przed silnym wiatrem z wrzosowiska. Dzięki temu można było hodować
R
L
T
warzywa, a w dodatku rosło sporo owocowych krzewów i drzewek. Po
prawej stronie znajdowały się stajnie, a po lewej ciemne wody jeziora, w
którym kąpała się wcześniej. Phoebe doskonale wiedziała, co ma przed sobą,
chociaż cały krajobraz tonął w nieprzeniknionej ciemności. Na niebie nie
było ani gwiazd, ani księżyca. Phoebe owinęła się szalem i patrzyła przed
siebie, niepokojąc się o ojca.
Biedny ojciec zawsze był taki łagodny i spokojny. Wszyscy wiedzieli,
że nie skrzywdziłby nawet muchy. Zwykle siedział z nosem w księgach i nie
wiedział, jaki jest dzień czy godzina. Nie potrafił nawet o siebie zadbać, nie
mówiąc już o obronie przed brutalnym napastnikiem. Phoebe czuła gniew i
bezsilność. Nie wiedziała w tej chwili, co mogłaby zrobić, by zapewnić mu
bezpieczeństwo. Pozostało jej jedynie usłuchać nieznajomego i ukraść
Hunterowi ten niewielki przedmiot...
Okraść kogoś, kto według wszelkich dostępnych jej zródeł sam był
człowiekiem groznym i nieobliczalnym.
Poczuła, że znalazła się między młotem a kowadłem.
O północy w Blackloch zapanowała całkowita cisza. Słyszała tylko
lekki szum wiatru i fale, które rozbijały się o brzeg. Wszyscy powinni już
spać. Phoebe rzuciła szal na fotel i wzięła świecę, a następnie przekradła się
korytarzem na klatkę schodową i zerknęła przez balustradę na ciemny hol w
dole. Nie zapaliła świecy, więc od razu dostrzegła światło pod drzwiami
gabinetu Huntera. Odetchnęła z ulgą i zaraz wróciła na korytarz.
Sypialnia Sebastiana znajdowała się naprzeciwko jej sypialni, ale była
dwa razy większa i miała wyżej położone drzwi. Phoebe przekradła się koło
pokoju pani Hunter i zatrzymała się przed drzwiami.
W środku nie powinno być McCabe'a. Zebrała informacje na temat
służącego Huntera i przekonała się, że nie czeka na swego pana. Teraz wzięła
R
L
T
głęboki oddech i wślizgnęła się do środka.
Wnętrze oświetlały jedynie tlące się czerwienią polana z kominka.
Zamknęła cicho drzwi, choć wiedziała, że Hunter jest na dole i nie może jej
usłyszeć. Z bijącym sercem zapaliła świecę i rozejrzała się dookoła.
Pokój bez wątpienia zajmował mężczyzna, pomyślała. W dodatku taki,
który nie miał zbyt pogodnego usposobienia: ciemne zasłony, ciemne obicia
mebli, a nawet pościel. O ile mogła się zorientować wszystkie meble
wykonano z hebanu, ciemnego dębu lub mahoniu. Wielkie łoże z
baldachimem  zdecydowanie za duże dla kogoś, kto prawie nie sypiał  stało
między dwoma łukowatymi oknami. Zasłony przy nich były długie i grube,
ich końce ocierały się o drewniana podłogę. Na łóżku leżała też prostokątna
narzuta we wzory, które w świetle świecy także wydawały się ciemne.
Phoebe prześlizgnęła się wzrokiem po łóżku i stojących po obu jego
stronach komódkach oraz dużej szafie. Popatrzyła dalej, tam gdzie stały
kolejne meble, a także znajdowało się dwoje drzwi. Jedne, jak wiedziała,
prowadziły do przylegającej sypialni, w której obecnie spała pani Hunter. Za
drugimi musiała być łazienka.
Po drugiej stronie, nad kominkiem, wisiał ciemny portret mężczyzny z
psem, który strzegł swego pana. Mnich ze swoim wiernym towarzyszem.
Phoebe na tyle  zdziwił taki obraz w sypialni, że zaczęła mu się lepiej
przyglądać i aż westchnęła, kiedy okazało się, że pies wcale nie jest psem, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl