[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dwóch palcach, kreślących kółka na jego piersi. - %7łe córka diuka mogłaby ci pomóc w karierze.
Usłyszał szelest jej halki, gdy przesunęła się, by stanąć bliżej niego.
- Czy to prawda? - spytała.
- Nie.
Stała tuż przy nim, mógł z bliska zobaczyć ciemną linię jej ust, szerokie kości policzkowe i ostry
zarys podbródka. Uniosła głowę.
To nierozsądne, pomyślał. Serce waliło mu w piersi jak oszalałe.
135
- Nie jesteś tylko bezdusznym sędzią? - Przesunęła paznokciem po jego sutku. Zadygotał. - Albo
człowiekiem pozbawionym uczuć?
Musnęła ustami jego brodę. Chwycił ją za ramiona, przytulił mocno do siebie i ustami zakrył jej usta.
Pieściła jego pierś. Chwilę pózniej porwał ją w ramiona i zaniósł pod jarzębinę. Postawił na ziemi i
oparł o drzewo. Całował ją łapczywie, płonął namiętnością i pragnął jej całej. Wsunął język głęboko
w jej usta, natarczywie badając ich wnętrze; domagał się uległości i wzajemności.
Objęła go za szyję. Uniósł ją do góry i przycisnął swym ciałem do drzewa. Kora drapała jej nagie
ramiona, ale nie zwracała na to uwagi.
Pragnął tylko Letty. Nic nigdyjej tego nie odbierze. Pragnął właśnie jej.
Nie zależało mu na pozycji towarzyskiej ani na jej tytule. Oderwał od niej usta i oparł czoło w
zagłębieniu jej szyi, a drżenie przebiegło mu po plecach i ramionach.
Przylgnęła do niego. Był potężniejszy, niż myślała. Wyższy i silniejszy.
Mocne mięśnie ramion napiąły się pod jej dłońmi. Silne bicepsy, twarde mięśnie ud, całe to
naprężone męskie ciało było zakryte świetnie skrojoną białą koszulą i nienagannie wyprasowanymi
spodniami. Teraz jednak wyczuwała jego wielkość, siłę i gwałtowność.
- %7łądam, byś odwołała swoje komentarze - wyszeptał przy jej szyi.
- Dobrze - odpowiedziała. - Nie jesteś ani zimny ani pozbawiony uczuć.
Zaśmiał się desperacko.
- Dobry Boże, oczywiście, że nie. Nie przy tobie.
Uniosła rękę i dotknęła jego podbródka. Odwrócił twarz i pocałował
wnętrze jej dłoni. Wzdłuż jej ręki przepłynął prąd i skupił się w podbrzuszu. Dobrze, że trzymał ją w
ramionach, bo nogi się pod nią ugięły.
Odsunął się od niej, a chłodne powietrze wkradło się między nich jak przyzwoitka. Czuła, że Elliot
odzyskuje zmysły. Utracił kontrolę nad sobą tylko chwilowo. Z powrotem okiełznał całą tę męską
siłę.
- Ale panujesz nad sobą.
- Nie tak bardzo, jak bym chciał - powiedział z żalem, przesuwając dłońmi po jej nagich ramionach.
Znów go pragnęła, jego ramion wokół niej, ust otwartych na jej wargach, wyrywającego się do niej
ciała.
136
Wspięła się na palce, opierając mu ręce na piersi. Serce zadało kłam jego opanowaniu. Waliło
szybko i mocno pod jej dłońmi. Ugryzła go delikatnie w brodę.
- Mogłabym sprawić, byś stracił nad sobą panowanie.
Zamknął oczy.
- Nie rób tego.
Wiedział, że mogłaby to uczynić. Sprawiło jej to przyjemność. Coś czuł.
Coś, czego nie czuł do Catherine Bunting. Coś, czego nie czuł do żadnej innej kobiety. Zapamięta i
będzie pielęgnować to wspomnienie. %7łe pewien uczciwy, dobry, szlachetny mężczyzna kiedyś
pragnął jej tak, że aż cały drżał.
- A dlaczego nie? - spytała.
Otworzył te swoje piękne oczy. W słabym świetle lśniły jak czarne diamenty. Uśmiechnął się smutno.
- To zbyt łatwe - powiedział. - Nie będę się bronił.
Wiatr ucichł. Z gałęzi jarzębiny sfrunął trznadel. Dzwięk stłumionych głosów, brzęk szkła płynął z
otwartych okien i niósł się po ogrodzie. Patrzyła na jego ukrytą w cieniu twarz, próbując odczytać jej
wyraz.
* Dlaczego? - spytała cicho.
- Bo cię kocham.
M
Publiczność nigdy nie wygwiżdże chóru.
L>hyb a mogła to lepiej rozegrać.
Wątpiła, czy prawdziwa lady Agatha, słysząc wyznanie miłości, podka-sałaby spódnicę i uciekła.
Zresztą wygadana, sprytna Letty Potts też by tak nie zareagowała. Problem w tym, myślała Letty,
opierając się podrapanymi plecami o drzwi sali bilardowej, że ostatnio wcale nie czuła się jak Letty
Potts.
Musi się wziąć w garść, spojrzeć na wszystko z dystansu. Już to kiedyś widziała, jak aktorzy i aktorki
byli tak pochłonięci swoimi rolami, że granica między tym, kim byli i kogo odgrywali, zaczynała się
zacierać.
Dała się ponieść emocjom. Nic dziwnego. Oszukała ich wszystkich, a zwłaszcza Elliota. Czy to takie
zaskakujące, że okłamała również siebie?
Przez jedną chwilę chciała mu odpowiedzieć:  Kocham cię". Omal tego nie wyznała.
Dzięki Bogu. On przecież tak naprawdę jej nie kochał, bez względu na bzdury, które sobie
wmawiała, że jej pragnie, a nie wyimaginowanej córki diuka. To wszystko było tylko częścią
przedstawienia.
Mężczyzni przychodzący za kulisy zawsze kochali się w postaci stworzonej przez autora sztuki,
reżysera i sztuczki oświetleniowca. Co z tego, że tym razem ona sama pisała swoje dialogi i
prowadziła siebie na scenie?
To wciąż była gra.
Zmieszne. Omal sama nie uwierzyła w to złudzenie. Czemu nie? Było jej dobrze. Pożyczona
osobowość, przerobione ubrania i mężczyzna, który się zakochał w nieistniejącej kobiecie. Jak długo
mogłaby udawać? Gdyby się mocno postarała, jak długo mogłaby być taką kobietą, za jaką ją uważał
Elliot? Kobietą, którą pokochał? Serce zabiło jej szybciej.
W końcu i tak się dowie, że nie jest lady Agathą. Niemożliwe, by jego uczucia do niej przetrwały to
odkrycie.
A jeśli tak?
Czy nie znalazłoby się jakieś rozwiązanie? Już prawie uwierzyła, że jest taką kobietą, za jaką uważa
ją Elliot. Jak trudno byłoby przeobrazić się w nią do końca? Może to nawet już się stało.
Nie musieliby mieszkać w Little Bidewell. Nikt by się nie dowiedział.
Wyjechaliby na kilka lat. Mogłaby ufarbować włosy, przytyć lub schudnąć, zmienić akcent i wtedy by
wrócili.
Oddychała szybko. Nieświadomie zacisnęła ręce w niemej modlitwie.
Może jest dla nich szansa.
- Nigdy nie widziałem go tak poruszonego.
Słysząc męski głos, Letty odwróciła się gwałtownie. Przy oknie, plecami do niej stał Atticus March.
Nie zauważyła go, gdyż jego ciemny wieczorowy strój prawie ginął w cieniu.
- Sir?
Skinął w kierunku okna.
- Mojego syna. Chodzi po ogrodzie tam i z powrotem.
- Och.
Uśmiechnął się do niej. Wyglądał mizernie, miał pochylone plecy, ale wciąż piękną twarz. Elliot był
do niego podobny.
- Moja droga, wytrąciłaś go z równowagi. Mam szczerą nadzieję, że wkrótce skończysz jego mękę. -
Spojrzała na niego ostrożnie. - Chyba cię nie zaszokowałem? Widzisz, obserwowałem cię. Nie
wyglądasz na kobietę, która się obraża, gdy mówi się bez ogródek. - Czy to dobrze, czy zle?
Nie była pewna, więc się nie odezwała. - Spójrz sama.
138
Wskazał w kierunku okna. Podeszła i wyjrzała do ogrodu.
Elliot stał pod oknem. Wzmagający się wiatr targał połami jego fraka i rozwiewał mu włosy. Niebo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl