[ Pobierz całość w formacie PDF ]

palce. Otóż on i jego żona zarabiali bardzo dobrze, gdyż pracowali razem
przy jednym koszu i nie tracili czasu; ale też zajmowali się tą robotą od lat.
 Miałem znajomego, który w zeszłym roku pracował przy chmielu 
odezwał się jakiś mężczyzna.  Poszedł pierwszy raz, ale wrócił z dwoma
funtami i dziesięcioma szylingami w kieszeni, a nie było go tylko miesiąc.
 Ano, widzicie  powiedział chmielarz z podziwem.  Umiał szybko
pracować. Był do tego, jak się to mówi, stworzony.
Dwa funty i dziesięć szylingów  dwanaście i pół dolara  za miesiąc pracy,
i to kiedy jest się do niej po prostu  stworzonym ! A na dodatek spanie bez
koców i Bóg jeden raczy wiedzieć, jakie życie. Bywają chwile, kiedy dziękuję
losowi, że nie jestem po prostu stworzony do niczego, nawet do skubania
chmielu.
Chmielarz udzielił mi kilku mądrych rad o sposobie zdobycia ekwipunku do
 wyprawy na chmiel , a radzę wara zwrócić na nie uwagę, o rozpieszczeni i
delikatni ludzie, na wypadek, gdyby zdarzyło się wam kiedykolwiek klepać
biedę na ulicach Londynu.
 Jeśli nie masz pan garnczków i naczyń kuchennych, czeka cię tylko chleb i
ser. Nie spasiesz się pan na takim pożywieniu. Musisz mieć gorącą herbatę i
jarzyny, a od czasu do czasu odrobinę mięsa, jeżeli chcesz pracować jak
należy. Kiepska praca, kiedy ciało osłabnie. Dam panu dobrą radę, chłopcze.
Pobiegnij rano na miasto i poszperaj w śmietnikach. Znajdziesz dość
garnczków do gotowania. Doskonałe garnczki, niektóre jak nowe. My z moją
starą znalezliśmy w ten sposób nasze  wskazał na tobołek, który trzymała w
ręku, a ona skinęła z zadowoleniem głową i uśmiechnęła się do mnie
promiennie, życzliwie, w poczuciu własnego szczęścia li dobrobytu.  Ten
płaszcz starczy mi za koc  ciągnął dalej, podsuwając jego połę, abym mógł
sprawdzić grubość materiału.  A kto wie, może niedługo znajdę sobie koc.
Stara kobieta ponownie skinęła głową i uśmiechnęła się promiennie, tym
razem z niewzruszoną pewnością, że on znajdzie niedługo koc.
 Ja tam mówię, że zrywanie chmielu to najlepsza zabawa  zakończył
rozmarzonym głosem.  Przyzwoity sposób uciułania dwóch czy trzech
funtów i zabezpieczenia sobie spokojnej zimy. Jedna rzecz, której nie lubię 
i tu ukazała się odwrotna strona medalu  to tej wyprawy na miejsce.
Nie ulegało wątpliwości, że lata dawały się energicznej parze we znaki, choć
nadal lubili samą pracę,  wyprawa na miejsce , czyli piesza wędrówka na
wieś, zaczynała im już ciążyć. Spojrzałem na ich siwe włosy, pomyślałem o
nadchodzących najbliższych dziesięciu latach i zadumałem się nad losem
tych staruszków.
Na końcu kolejki zauważyłem jeszcze jednego mężczyznę. W towarzystwie
kobiety, oboje powyżej pięćdziesiątki. Kobieta, ponieważ była kobietą, dostała
się do  cyrku , ale on spóznił się, więc pożegnawszy ją ruszył na całonocną
wędrówkę po mieście.
Szerokość ulicy, na której staliśmy, wynosiła najwyżej dwadzieścia stóp.
Chodniki miały około trzech stóp szerokości. Była to dzielnica mieszkalna, a
przynajmniej robotnicy i ich rodziny żyli tu w okolicznych kamienicach. Dzień
w dzień od godziny pierwszej do szóstej po południu  cyrkowa kolejka
obszarpańców stanowi główny motyw krajobrazu, jaki roztacza się z
frontowych okien domów. Jakiś robotnik siedział w otwartych drzwiach na
wprost wejścia do  cyrku , zażywając odpoczynku i powietrza po ciężkim
znoju dnia. Pózniej przyszła na pogawędkę jego żona. Próg był za wąski dla
obojga, więc kobieta stała. Przed nimi baraszkowały ich dzieci. W odległości
zaś mniejszej niż dwadzieścia stóp ciągnęła się kolejka do domu
noclegowego  i nie było samotności i odosobnienia ani dla robotnika, ani
dla stojących w kolejce nędzarzy. U naszych nóg bawiły się dzieci z
sąsiedztwa. Nasza obecność stała się dla nich czymś najzwyklejszym w
świecie. Nie uważały nas za intruzów. Przedstawialiśmy widok tak codzienny i
zwyczajny jak cegły domów i kamienie krawężników ich ulicy. Skazane były
od urodzenia na widok tej kolejki, widziały ją przez wszystkie dni swojego
krótkiego życia.
O szóstej kolejka ruszyła z miejsca; zaczęto wpuszczać nas do środka w
trzyosobowych grupach. Kierownik zapisywał z błyskawiczną szybkością
wiek, nazwisko, zawód, miejsce urodzenia, stopień ubóstwa i miejsce
poprzedniego noclegu. Gdy po dopełnieniu tych formalności odwróciłem się,
zdumiał mnie jakiś mężczyzna, który wcisnął mi w rękę coś, co w dotyku
przypominało cegłę, i wrzasnął prosto do ucha:  Nie masz pan noża,
zapałek, tytoniu?  Nie, proszę pana  skłamałem, jak kłamali wszyscy przy
wejściu. Na schodach do piwnicy przekonałem się, że otrzymaną cegłę
można by zadając gwałt językowi nazwać  chlebem . Jego twardość i waga
wskazywały na chleb przaśny.
W piwnicy panował mrok i zanim zdałem sobie z tego sprawę, ktoś inny
wcisnął mi do drugiej ręki kubek. Potykając się ruszyłem do jeszcze
ciemniejszego pomieszczenia, gdzie na ławkach ustawionych wokół stołów
siedzieli mężczyzni. Panował tu straszliwy zaduch, a posępny mrok i gwar
głosów płynących z ciemności upodabniał izbę do przedsionka piekieł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl