[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie chciałabyś pokręcić się trochę po redakcji? - zagadnął ją niespodziewanie któregoś dnia, tuż
przed wyjściem z domu.
- Mam tu zbyt wiele do zrobienia - odpowiedziała wymijająco. - Dom, opieka nad ojcem...
- Chcesz więc stać się prawdziwą kurą domową?
- A dlaczego by nie? Widzisz dla mnie jakieś lepsze rozwiązanie?
- Wydawało mi się, że całkiem niezle nam się współpracowało.
Nie potrzebowała jego łaski. Nie zniosłaby myśli, że robił coś dla niej z litości.
- Być może. Ale Clarion" należy teraz do ciebie. Przynajmniej tak długo, jak długo będziemy
małżeństwem, prawda?
- Czyli aż do śmierci. - Spojrzał na nią badawczo. - Chyba w to nie wątpisz?
- Ależ skąd - zaśmiała się nieszczerze. - Teraz masz przecież wszystko, czego chciałeś...
- Chcę tylko ciebie - przerwał jej, dosłownie cedząc słowa. - A czego ty chcesz, Alysio?
- Niczego. - Odwróciła wzrok. - Niczego, oprócz ciebie. Jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi!
Spencer nie zajął się uprawą róż, co sugerował mu lekarz. Postanowił za to spisać historię Clarion".
W efekcie Alysia, która stała się jego prawą ręką, często odwiedzała redakcję w poszukiwaniu
starych akt, dokumentów, artykułów czy zdjęć. I za każdym razem, gdy zjawiała się po materiały,
które z redakcyjnego archiwum wyszukiwała dla niej Glenys, widziała smutek malujący się na
twarzy sekretarki, ilekroć wspominała o ojcu.
- Dlaczego nas nie odwiedzasz? - zagadnęła ją któregoś razu. - Jestem pewna, że ojciec bardzo by
się ucieszył.
- Wątpię - westchnęła ciężko kobieta. - Przypuszczam, że nie chce mnie już więcej widzieć.
- Dlaczego tak mówisz? Nie pokłóciliście się chyba?
- Nie, ale jego choroba...
- Jego choroba powoduje, że stał się przewrażliwiony na swoim punkcie - przerwała jej Alysia. -
Jestem jednak pewna, że bardzo mu ciebie brakuje.
- Jedyną kobietą, której mu brakuje, jest twoja matka - stanowczo zaprzeczyła Glenys. - Rozma-
wiałam z nim niedawno. Zasugerowałam, że może teraz, kiedy wyszłaś za mąż, a on zrezygnował z
prowadzenia Clarion", moglibyśmy jakoś zalegalizować nasz związek - przerwała na chwilę.
Widać było, że ciężko jej o tym mówić. - Odpowiedział, że to nigdy nie było i nie będzie możliwe.
Uświadomił mi w ten sposób, kim przez te lata dla niego byłam. Sekretarką pracującą także - jakby
to powiedzieć - po godzinach. Nikim więcej...
Alysia przez chwilę zbierała myśli.
- Czy wiesz... - zaczęła. - Czy domyślałaś się, że ojciec ma z powodu swojej choroby pewne...
kompleksy? Wydaje mu się, że stracił cały swój wigor i że... że nie byłby już w stanie zadowolić
kobiety.
Glenys z niedowierzaniem zamrugała powiekami.
- Czy on naprawdę sądzi, że miałoby to dla mnie jakiekolwiek znaczenie?!
- Nie zdziwiłabym się, gdyby tak właśnie było. Mężczyzni są na tym punkcie bardzo wrażliwi.
- Biedaczek! - wyrwało się z ust Glenys. - A ja, głupia, posądzałam go... Zresztą, mniejsza z tym.
Czy zaproszenie jest nadal aktualne?
- Oczywiście. - Alysia uśmiechnęła się promiennie. - Co powiedziałabyś na obiad? Powiedzmy
dzisiaj wieczorem?
Alysia myła właśnie ręce w redakcyjnej toalecie, kiedy nagle usłyszała jakiś niewyrazny dzwięk,
jakby czyjeś rozpaczliwe chlipanie. Wsłuchała się dokładniej. Po chwili drzwi jednej z toalet
otworzyły się i wciąż jeszcze wycierając z twarzy ślady łez, wyszła z niej młoda kobieta.
- Witaj, Franny! - Alysia uśmiechnęła się.
- Dzień dobry - odpowiedziała dziewczyna, starannie unikając jej wzroku. Zanurzyła dłonie w
strumieniu zimnej wody i gwałtownym ruchem obmyła twarz.
Alysia podała jej papierowy ręcznik.
- Dziękuję - wymruczała Franny.
- Co się stało?
- Nic, naprawdę. - Dopiero teraz dziewczyna odważyła się spojrzeć jej prosto w oczy. Sprawiała
wrażenie przerażonej. - Trochę zle się czuję, to wszystko.
- Wyglądasz na wystraszoną. - Alysia złapała ją za ramię. - Czy mogę ci jakoś pomóc?
Franny nie potrafiła się już opanować i łzy polały się strumieniem.
- I tak mi pani nie uwierzy. Nikt nie uwierzy!
- Spróbuj...
- Pani jest żoną pana Osborne'a.
- A co to ma do rzeczy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]