[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie.
- Mogę zapytać, dlaczego?
- Bardzo przepraszam, ale to chyba nie pani sprawa.
- Z tego, co wiem, przyczyną była niewierność - ciągnęła Sandra, puszczając
jego uwagę mimo uszu. - Zaledwie parę miesięcy po odwołaniu waszego ślubu Felicia
Grant wyszła za mąż za innego mężczyznę.
- Stare dzieje - rzucił lekceważącym tonem.
- Może tak, a może nie. Zakładam, że jest pan zorientowany, dlaczego jej mał-
żeństwo rozpadło się niecały rok po ślubie.
- W ogóle nie wiedziałem, że się rozwiedli. Wkrótce po ślubie wyjechali z mia-
sta, a ja nie miałem powodu, aby utrzymywać dalsze kontakty z jej rodziną.
- Doprawdy? Nie było po temu powodu?
R
L
T
Rozmowa coraz mniej mu się podobała. Sandra powoływała się na te same in-
formacje, do których dotarła Mallory, ale swoim tonem dawała do zrozumienia, że ma
w zanadrzu coś sensacyjnego.
- Przykro mi słyszeć, że małżeństwo Felicii się rozpadło. Wbrew temu, co pani
zdaje się sądzić, nie żywię wobec niej nieprzyjaznych uczuć. Zwłaszcza po tylu la-
tach.
A zwłaszcza odkąd pokochał Mallory. Przeszłość przestała się liczyć.
- A pański syn? Co pan do niego czuje?
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Logan zaniemówił.
- O czym pani mówi? - wykrztusił po długiej chwili.
- O małym chłopcu, który nazywa się Devon Michael Getty. Zresztą nie jest już
taki mały. Bo wprawdzie były mąż Felicii dał mu wspaniałomyślnie swoje nazwisko,
ale jego DNA ponad wszelką wątpliwość pochodzi od pana. Jest do pana, doktorze
Bartholomew, uderzająco podobny.
Ma syna? Nie, to nieprawda. To niemożliwe. A może?
To wszystko nie miało sensu. Jedno było jednak pewne: nie może dłużej odpo-
wiadać na pytania dziennikarki, nie mając pojęcia, o czym mówią.
- Uważam rozmowę za skończoną - oświadczył, odkładając słuchawkę.
Natychmiast po wyjściu z radia zadzwonił do swojej agentki. Streścił jej prze-
bieg rozmowy z Sandrą Hutchens w nadziei, że Nina doda mu otuchy. Nic z tego.
- Od początku wiedziałam, że zadawanie się z Mallory Stevens zle się skończy -
oświadczyła.
- Mallory nie ma z tym nic wspólnego.
- Ale dziennikarka, która do ciebie zadzwoniła, pracuje dla tej samej gazety. Nie
bądz dzieckiem, Logan. Mallory musiała maczać w tym palce. Co jej mówiłeś o swo-
jej byłej narzeczonej?
- Nic. To znaczy niewiele. Przyznała, że wie o Felicii i naszym zerwaniu. Ale
zaniechała dalszych dociekań i więcej się tym nie zajmowała.
- Sama może nie - odparła agentka, podkreślając słowo sama". - Po prostu
przekazała sprawę komuś innemu.
Logan zaklął pod nosem. Nie, to niemożliwe.
- Tu nie chodzi o Mallory. Ani nawet o cholerną sensację prasową.
- Która jednak może ci złamać karierę. I kosztować utratę intratnego kontraktu
na audycje o ogólnokrajowym zasięgu - zwróciła mu uwagę Nina. - Umowa została
R
L
T
wprawdzie podpisana, ale zawiera klauzulę pozwalającą na zerwanie kontraktu w
szczególnych okolicznościach. Pod które ta historia może łatwo podpaść.
W końcu płacił agentce za to, by dbała o jego interesy i jego wizerunek. Niech
ona się zajmie ratowaniem sytuacji. Sam miał ważniejsze sprawy na głowie. Co sobie
pomyśli Mallory, kiedy się dowie? Nagle inna myśl poraziła go jak grom z jasnego
nieba. A jeżeli ona już wie?
- Rób, co uznasz za stosowne, Nina. Pózniej do ciebie zadzwonię. Muszę tę
sprawę dokładnie wyjaśnić - oznajmił, po czym wyłączył telefon, nie zważając na
oburzone okrzyki swej agentki.
Czy rzeczywiście spłodził syna, który jest niemal w tym samym wieku, w jakim
Mallory została porzucona przez swego ojca? Musi dotrzeć do prawdy, co oznacza
konieczność porozumienia się z Felicią. Niestety nie wiedział, gdzie jej szukać.
Ale Mallory wie.
Logan stał na pokładzie jachtu w strugach deszczu, czekając na Mallory. Nie
zdziwiłby się, gdyby nie przyszła. Nagrał się na jej służbowej sekretarce, prosząc, aby
przyniosła na jacht swoje notatki dotyczące Felicii, nie mówiąc nikomu w redakcji,
dokąd się wybiera. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył ją biegnącą wzdłuż przystani pod
kolorowym parasolem.
Mallory nie rozumiała, dlaczego Logan każe jej wymknąć się z pracy w środku
dnia, w dodatku w tajemnicy, ale była przekonana, że musi mieć po temu bardzo
ważny powód.
Kiedy wbiegła na pokład, zorientowała się, że ma jakieś zmartwienie, co jednak
nie przeszkodziło mu uśmiechnąć się czule na jej widok. Zeszli razem pod pokład.
- Ale jesteś przemoczony - zauważyła, kiedy wziął ją w ramiona.
- Ojej, przepraszam. Teraz ty też jesteś cała mokra.
- Nic nie szkodzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]