[ Pobierz całość w formacie PDF ]

punktu widzenia to ja jestem poszkodowany, prawda? – Szeroko się uśmiechnął. – To znaczy
byłem, aŜ do dzisiaj. Teraz ty masz na sobie więcej bandaŜy.
– Chyba tak – zgodziła się niechętnie.
– W kaŜdym razie jeśli ja, jako poszkodowany, nie chcę składać zaŜalenia, to dlaczego
ma to zrobić ktoś inny?
Jego rozumowanie było logiczne. Eden wypiła trochę herbaty, odstawiła filiŜankę i
poruszyła następny temat.
– Jeśli nas jutro odnajdą, zostanie mi pięć dni urlopu.
– A tylko cztery, jeśli odnajdą nas pojutrze. Określasz granicę naszego bycia ze sobą.
– Ta granica istnieje, Dev, czy tego chcemy, czy nie. Po prostu o niej mówię.
Przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu.
– To znaczy, Ŝe jak ci się skończy urlop, chcesz stąd wyjechać? Bez względu na to, co
istnieje między nami?
W zamyśleniu bawiła się łyŜeczką od herbaty.
– To mnie najbardziej martwi. – Oparła się o blat. – Dev, nie zaprzeczam, Ŝe stałeś mi się
bardzo bliski. Ale musimy sobie zdawać sprawę z tego, Ŝe ten samotny domek jest odcięty od
rzeczywistego świata. Przez tydzień mieliśmy tylko siebie. W normalnych warunkach nasz
związek nie rozwinąłby się równie szybko. Pomyślałeś o tym?
Dev wstał, podszedł do Eden i połoŜył dłoń na jej ramieniu.
– Nie muszę myśleć, bo znam odpowiedź. Brzmi ona: nie. Prawdopodobnie ledwo byśmy
się nawzajem tolerowali. RóŜnimy się, co wielokrotnie podkreślałaś, a zazwyczaj, wbrew
temu, co oglądamy w serialach, damy ze Wschodu nie padają kowbojom w ramiona i
odwrotnie.
– Czy to cię niepokoi?
– Posłuchaj. Poznaliśmy się bliŜej, niŜ byłoby to moŜliwe w innej sytuacji. Policz, ile
czasu byliśmy razem! Większość par nie ma szansy na spędzenie całego tygodnia zaraz po
poznaniu się. Dzięki temu znamy się lepiej niŜ ci, którzy spotykają się miesiącami.
– To mnie akurat nie niepokoi. UwaŜasz, Ŝe wszystko juŜ przemyślałeś, prawda? –
zapytała niepewnie, jakby z wyrzutem.
– Niczego nie przemyślałem. Nie muszę. Ja to wiem. – Podszedł bliŜej. – Wiem, Ŝe cię
kocham. A jeśli ty mnie jeszcze nie kochasz, to pokochasz mnie niebawem.
– Dev, proszę – wyszeptała, kładąc dłoń na jego piersi i delikatnie go odpychając. Była
zmieszana. Nigdy tak otwarcie nie rozmawiała o intymnych sprawach.
– O co prosisz? śebym cię pocałował, czy Ŝebym się odsunął?
– Oboje nie czujemy się dobrze – przypomniała.
– Tak, wiem. Mam rozwalone ramię, a ciebie, jak powiedziałaś, wszystko boli.
– To była lekka przesada.
– A co byś teraz dała za wielką wannę pełną gorącej wody?
– Prawie wszystko.
– Ja teŜ. Chodź. Skończmy obiad. Woda na mycie jest juŜ ciepła.
Eden siedziała w kuchni. Dev się mył. W domku było zimno, choć nieco cieplej niŜ
poprzedniego dnia. Jedno z nich mogłoby spać na podłodze. Ale Eden chciała spać razem z
Devem.
Czy fizyczne poŜądanie oznaczało, Ŝe go kocha? Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie.
Niespokojna, podeszła do okna. Na zewnątrz panowała absolutna cisza. Przysięgała sobie, Ŝe
będzie odwaŜna, ale czy naprawdę potrafi się zmienić? Związek z Devem oznaczał Ŝycia na
ranczo, ze zwierzętami, obcymi ludźmi i tą okropną ciszą.
– O BoŜe – wyszeptała, uświadamiając sobie prawdę. Musiałaby zostawić wszystko, co
znała i rozumiała. Broniła się nie przed Devem, a przed Montana.
Chciała mu to natychmiast powiedzieć. Podbiegła do drzwi sypialni.
– Czy juŜ skończyłeś kąpiel?
– Jeszcze minutkę, kochanie.
Chodziła po kuchni tam i z powrotem. Co Dev poradzi na to, Ŝe jego ukochana
nienawidzi ciszy i samotności. Pewnie będzie się z niej śmiał.
Drzwi sypialni otworzyły się. Dev wszedł z miską pełną brudnej wody. Na jego widok jej
serce zaczęło bić szybciej. Miała do wyboru: Ŝyć z nim w Montanie lub Ŝyć bez niego.
– Czy twoja woda jest gorąca? Zamrugała powiekami.
– Co? Chyba tak. Dev, czy mógłbyś mieszkać gdzieś indziej? – zapytała.
– Wreszcie rozumiem. To Montana cię przeraŜa, a nie ja.
– Nie wiem, co począć – wyszeptała. Zrobił krok do przodu.
– Czy mnie kochasz?
Przygryzła wargę i skinęła głową. Do oczu napłynęły jej łzy. Dev przytulił ją do piersi.
– BoŜe – wymamrotał – juz o tym rozmawialiśmy. – Pogładził ją po głowie. – Umyj się, a
ja zastanowię się nad tym, co powiedziałaś. – Ujął ją za podbródek i uniósł twarz do góry.
Spojrzał jej prosto w oczy. – Kochasz mnie?
– Tak – powiedziała. – Ale boję się Ŝycia na ranczo, lasów i gór.
Czuł się bezradny.
– Umyj się – powtórzył. Zaczął szukać nie istniejącego w rzeczywistości rozwiązania.
Mieszkać gdzieś indziej? To niemoŜliwe.
Eden patrzyła, jak Dev wchodzi do sypialni. PołoŜy się do łóŜka i będzie na nią czekał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl