[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cofnęła się o krok. Obronnym gestem przycisnęła
torbę do bioder.
 Co ty tam masz?  zapytał dociekliwie.
 To, co każda kobieta  odparła.
Patrzył na nią przez chwilę, po czym, ku jej zdzi-
wieniu, opadł na kolana, a potem legł na ziemi. Wtedy
zobaczyła, kto stał za nim ze świecznikiem Mamy Rity
w dłoni.
36 SARA CRAVEN
 O, Boże! Czy on nie żyje?
 %7łyje  odparł mężczyzna.  Jak się ocknie,
będzie go tylko głowa bolała. A my się stąd ulotnimy,
nim odzyska przytomność. Mam twój paszport  ciąg-
nął.  Idziesz ze mną czy wolisz zaczekać, aż on
ponowi zaproszenie na piwo?
Poczuła ukłucie lęku, a zarazem dziwne podniece-
nie, gdy uniosła wzrok i ich oczy się spotkały.
 No to w drogę  rzekła.  Jestem gotowa.
ROZDZIAA TRZECI
Powietrze było ciężkie, aż gęste od nadmiaru wil-
goci, ale Chellie zaczerpnęła je w płuca, jakby to był
najczystszy tlen.
Jestem wolna, myślała. Przez chwilę czuła napły-
wające do oczu łzy, ale zapanowała nad nimi. Nie czas
na płacz. Czas na ucieczkę.
Wydostanie się z klubu kosztowało ją sporo ner-
wów. Oboje zaciągnęli Manuela  który zaczął już
dochodzić do siebie i mamrotał coś bez ładu i składu
 do biura i zamknęli go tam jego własnym kluczem.
W drodze do tylnychdrzwi trzeba było przejść obok
szatni dziewcząt, toteż aby ichnie zauważono, musieli
długo czekać, aż nadarzy się odpowiedni moment. On
poszedł pierwszy, przekręcił klucz w zamku, otworzył
drzwi i wymknął się. Jednak podążająca za nim Chel-
lie napotkała pytające spojrzenie Jacinty.
Zmusiła się do uśmiechu i nawet machnęła jej ręką,
jak gdyby nigdy nic, ale nie wiedziała, jak Jacinta
zachowa się pózniej. Dziewczyna może nie mieć wy-
boru.
Tak czy owak Chellie chciała za wszelką cenę
powiększyć przestrzeń dzielącą ją od Mamy Rity.
Szkoda każdej chwili, myślała, zmieniając chód na bieg.
38 SARA CRAVEN
 Przestań!  dobiegł ją jego niski głos i poczuła, że
chwycił ją mocno za nadgarstek.
 Musimy uciekać! Będą chcieli nas dogonić!
 Prawdopodobnie  odparł.  Toteż musimy uwa-
żać. W tym upale każdy zwróci uwagę na parę mara-
tończyków. Musimy wmieszać się w innychprzechod-
niów. Zwolnij kroku i udawaj, że jesteś we mnie
wpatrzona. I, na litość boską, przestań się oglądać. Od
razu widać, że uciekasz przed pogonią.
 Przepraszam. Chyba w roli uciekinierki jestem
raczej kiepska.
 Miejmy nadzieję, że nie będziesz musiała jej
długo odgrywać  powiedział.
Zwolnił ucisk na jej nadgarstku i starał się zrównać
swój długi krok z jej krokiem.
Tymczasem ona stwierdziła, że dotyk jego dłoni,
jego ramienia, nie był jej niemiły. Przeszywał ją
dreszcz, którego przyczyny nie potrafiła zrozumieć.
%7łycie nauczyło ją ostrożności wobec obcych. A te-
raz los sprawił, że była zdana na łaskę i niełaskę tego
obcego mężczyzny, człowieka, który, jak mogła się
przekonać, nie cofnie się przed niczym. I nie tłumaczy
tego fakt, że działał dla jej dobra.
Wskazał jej drogę ratunku i ona ruszyła nią, choć
wiedziała, że ogromnie ryzykuje, przyjmując jego
pomoc. Tym bardziej nie mogła zrozumieć, skąd się
u niej wzięła ta fizyczna fascynacja jego osobą. Musia-
ła jednak przyznać, że uległa jego urokowi od pierw-
szej chwili, gdy na siebie spojrzeli.
*
CRKA MILIONERA 39
Zaledwie przed kilku godzinami Chellie śpiewała,
że marzy o tym, by ktoś się o nią troszczył. I wyśpie-
wała to sobie. Jednak teraz czuła, że poddanie się tej
troskliwości może się okazać największym błędem
w jej życiu.
Im szybciej się go pozbędę, tym lepiej, myślała. Ale
to nie będzie takie łatwe, bo oto spod władzy Mamy
Rity dostałam się pod jego kuratelę.
Jak mogłam być taka głupia? I czy już jest za pózno,
by jakoś odmienić sytuację?
Rozejrzała się dokoła.
 Gdzie jest ten jacht, którym mamy odpłynąć?
 zapytała.
 Na przystani.
 Tam najpierw będą nas szukać.
 Wątpię.
 Dlaczego?
 Bo nie mają powodu, by kojarzyć moją osobę
z jachtem.
Po chwili ciszy zapytała:
 Mój paszport! Znalazłeś go?
 Już ci mówiłem, że tak.
 To może mi go oddasz?
 Marzysz o wolności, słowiczku.  Potrząsnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl