[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprzeczały się na ten temat pochłaniając sandwicze i wypijajac resztki coka-coli, nie doszły
do porozumienia i pózniej, przygotowując obiad wspólnymi siłami. A gdy już stół był nakryty
i wszystko gotowe, zorientowały się nagle, że przez całe popołudnie z pokoju na pierwszym
piętrze dobiegał ich uszu znajomy hałas, tak znajomy, że nie spostrzegły go dotychczas.
Pobiegły na górę, zapukały, weszły.
- Mamusiu! - surowo powiedziała Dina.
Matka nie podniosła głowy znad maszyny. Biurko zaścielała gruba warstwa papierów,
kartek, notatek, maszynopisów, encyklopedii podręcznych, zużytej kalki oraz pustych pudełek
od papierosów. Matka zrzuciła buciki i stopami oplatając nogi stolika, powstrzymywała jego
drgawki. Włosy miała spięte byle jak ns czubku głowy, a na nosie czarną smugę od kalki.
Ubrana była w najstarsze robocze spodnie.
- Ej! matko! - zawołała April.
Matka przerwała pisanie i podniosła oczy na córki. Uśmiechnęła się z roztargnieniem.
- Zaczęłam nową książkę - oznajmiła. - Zwietnie mi idzie.
Dina westchnęła:
- Czy nie chce ci się jeść?
Matka trochę się speszyła.
- A wiesz, rzeczywiście, trochę jestem głodna. Zapomniałam o lunchu, Dziękuję ci, ze
mi przypomniałaś.
Wstała, wsunęła nogi w pantofle, chwyciła kilka arkusików w rękę i ruszyła w stronę
schodów. Kleksik i Apsik wylazły spod krzesła i poszły trop w trop za panią. Trójka
Carstairsów również.
Matka minęła drzwi jadalni i weszła do kuchni. Uśmiechając się z roztargnieniem do
dzieci, powiedziała:
- Zróbcie dla siebie, co chcecie. Ja usmażę jajko i jedząc poprawię tych parę kartek
maszynopisu.
- Ależ mamusiu! - odparła Dina. - To nie lunch! To już..
April dała siostrze kuksańca:
- Cicho bądz! Nie denerwuj mamusi. Widzisz, że jest zajęta.
Z przejęciem - i ze zgrozą - troje Carstairsów patrzyło na to, co teraz nastąpiło. Matka
rozbiła jajko na małą emaliowaną patelnię. Postawiła na kuchennym stole talerz, chleb,
masło, szklankę z mlekiem, wyjęła z szuflady widelec. Z oczyma wbitymi w maszynopis raz
po raz ołówkiem poprawiała jakieś słowo, skreślała, dodawała. W pewnej chwili zgasiła gaz
pod patelenką i siadła przy stole, zatopiona w lekturze.
- Ojej, April! - szepnął Archie.
- Pss! - uciszyła go April.
Matka powoli jadła chleb z masłem, piła mleko, nie przestając czytać maszynopisu.
Gdy doszła do ostatniej kartki, wstała, odniosła talerzyk i szklankę do zmywalni, wypłukała
je, odstawiła. I wyszła z kuchni. Jajko zostało na patelni.
Dina z westchnieniem oddała jajko kociętom, które pożarły je łapczywie.
- No, trudno! - powiedziała, - Jak wygłodnieje, przyjdzie coś zjeść. Możemy sami
siadać do obiadu.
- Ale Bill Smith ma przyjść dziś wieczorem! - przypomniała April. - A matka nie
uczesana. Nie umalowana. I nie w różowej sukni...
- Nie w niebieskiej sukni - poprawiła Dina. - Może skończy rozdział, nim będzie za
pózno.
- Ojej, wiecie co? - odezwał się Archie zasiadając na swoim miejscu przy stole. -
Wiecie co? A jak nie skończy dziś rozdziału?
- Musi! - powiedziała Dina.
Lecz maszyna terkotała bez przerwy przez cały czas obiadu. Terkotała dalej, gdy troje
młodych Carstairsów wyniosło brudne talerze do kuchni i zabierało się do zmywania.
Terkotała również, gdy u drzwi wejściowych zabrzmiał dzwonek.
Dina i April spojrzały na siebie wzajem.
- Ha! Trudno! - rzekła April. - Musimy wziąć sprawę w nasze ręce.
Bill Smith miał nowy krawat, włosy gładko przyczesane. Zdawał się nieco
zdenerwowany.
- Dobry wieczór. Marian w domu?
- Proszę, niech pan siada - odparła Dina,
Patrzał na nią, nie rozumiejąc.
- Siadać! - srogo krzyknęła April. - Mamy z panem do pomówienia.
W dziesięć minut pózniej troje młodych Carstairsów wkroczyło do pokoju matki.
Marian wsuwała właśnie nową kartkę na wałek maszyny.
- Mamusiu - oznajmiła Dina - Bill Smith przyszedł.
Matka zostawiła arkusik na wpół wetknięty w maszynę. Zaczerwieniła się nagle.
Schyliła się po pantofle.
- Zaraz schodzę - powiedziała.
- Chwileczkę! - odezwała się April. - Musimy się przedtem rozmówić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl