[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie podoba mi się to.
- Ja też nie jestem zachwycony.
- Josh musiał ją zabrać.
Przytaknąłem.
- Może wymyślił jakiś sposób, żeby się pozbyć ciała. Trudno uciekać
przed długiem w kasynie, a co dopiero przed morderstwem.
- Naprawdę myślisz, że ją zabił?
- To zaczyna nabierać sensu. - Usiadłem na sedesie, bezmyślnie
szczypiąc dolną wargę. - Nie mogłem zrozumieć, dlaczego uciekł w
środku numeru, skoro jedynym powodem do zmartwień były skradzione
żetony. To znaczy, jasne, to kupa kasy, a bracia Fisher mieli prawo się
wkurzyć, ale założę się, że na swoich występach zbił niezłą fortunkę. Nie
zdziwiłbym się, gdyby płacili mu miesięcznie tyle, ile ukradł. Może nawet
tygodniowo. Dlatego mogli się dogadać. Na pewno nie chcieli, żeby
zniknął w taki sposób, bo została im tylko nieczynna scena, no i po hotelu
rozniosły się plotki.
Victoria oparła głowę o framugę i skrzyżowała nogi w kostkach.
- Charlie, a może ten przekręt przy ruletce był przykrywką? To znaczy,
gdyby udało mu się sprawić, że ludzie uważaliby, że uciekł z powodu
skradzionych żetonów, nie zastanawialiby się, gdzie jest jego asystentka.
Opuściłem dłonie na kolana.
- Pewnie założyliby, że uciekła razem z nim.
- Tak właśnie myślę.
- Ale czy Ricks nie mówił, że Josh wyciął taki sam numer
poprzedniego wieczoru?
- Owszem, napomknął coś w tym stylu.
- Czyli ta dziewczyna mogła leżeć w wannie ponad dobę -
zauważyłem. - Co znaczy, że może wcale jej nie utopił. Może po prostu
wrzucił ją do wody, żeby nie zaczęła zbytnio śmierdzieć.
- To obrzydliwe!
- Nie musisz mi tego mówić.
Kontemplowała wannę, założywszy ręce na piersiach.
- Choć przypuszczam, że istnieje też inna możliwość. Może
zaplanował to morderstwo. Mógł ją zabić dzisiaj, a wczoraj wieczorem
ukraść żetony, żeby przygotować zasłonę dymną.
Wziąłem rolkę papieru toaletowego, oderwałem kilka kawałków i zmiąłem
je, rozważając tę teorię, która znowu zwróciła moje myśli ku żetonom
znalezionym w sejfie.
- To może być trop. W końcu to iluzjonista. Cała jego sztuka polega na
odwracaniu uwagi od tego, co zamierza zrobić.
Victoria spojrzała na mnie badawczo.
- Powinniśmy iść z tym do Fisherów?
Wrzuciłem zwinięty w kulkę papier do kosza.
- Z czym? Nie mamy ciała. - Pokręciłem głową. - Może jest nagranie z
kamery, jak wynosi dziewczynę. Nie mógł jej schować tutaj, bo wszystko
przetrząsnęliśmy i nigdzie jej nie ma. Podejrzewam, że skorzystał ze
schodów dla personelu tak jak my, żeby uniknąć konsjerżki. Ale nawet
jeśli kamera go przyłapała, to może się okazać, że nie ma jak stwierdzić,
czy dziewczyna na filmie jest martwa. A blizniaki nie mają powodu, żeby
mi uwierzyć.
Victoria zacisnęła usta i jęknęła.
- A nawet jeśli ci uwierzą, to będzie oznaczało, że byłeś na miejscu
zbrodni.
- Właśnie. I to mi niezbyt pasuje. Jeżeli znajdą ciało, to może da się
udowodnić, że ta ruda zginęła, zanim dotarliśmy do Vegas.
- Ale może została zabita niedługo przed tym, jak się tu włamałeś...
- I wtedy wpadłbym w prawdziwe tarapaty.
- Niezłe bagno - westchnęła. - To co dalej?
Już miałem udzielić Victorii nierozważnej odpowiedzi, kiedy przerwał
nam dzwięk, który wcale mi się nie spodobał - gwałtowne pukanie do
drzwi. Zamarłem i zerknąłem na Victorię, ona zaś zerknęła na mnie.
Atmosfera w łazience nagle stała się napięta, a ja poczułem mrowienie na
głowie, jakby za chwilę miała uderzyć błyskawica. Czekaliśmy w
milczeniu całą nieznośną wieczność, a potem znów usłyszeliśmy pukanie.
Victoria zbladła i potrząsnęła głową w moją stronę. Nie wiedziałem, po co
to robi, ale sytuacja nie wyglądała zbyt obiecująco. Pomyślałem, że muszę
być debilem, skoro nie wywiesiłem na drzwiach oznaczenia  Nie
przeszkadzać". Gdyby to była pokojówka, która przyszła pościelić łóżko,
to by ją powstrzymało.
Ale jaki hotel oferuje ścielenie łóżek za kwadrans jedenasta wieczorem?
Nie było czasu, żeby kontynuować te rozważania, bo pukanie rozległo się
znowu. Tym razem towarzyszył mu męski głos. Był wysoki, dość piskliwy,
prawie jakby nasz gość nawdychał się helu.
- Josh? Josh, otwórz! - zapiszczał. - Musimy pogadać.
W końcu ruszyłem do akcji. Zerwałem się z sedesu, złapałem Victorię za
rękę i wyciągnąłem ją do sypialni.
- Josh? Caitlin? - Znowu rozległ się piskliwy głos i stukanie.
-Otwierajcie!
- Co robimy? - syknęła Victoria.
- Poczekaj tutaj - powiedziałem bezgłośnie i na palcach pośpieszyłem
do drzwi.
Bardzo ostrożnie przyłożyłem oko do dziurki i wyjrzałem na zewnątrz. Ale
nie zobaczyłem nic poza zniekształconym obrazem drzwi do apartamentu
G po drugiej stronie.
Bam, bam, bam.
Ktoś z całą pewnością pukał, a siła cholernych uderzeń omal nie złamała
mi nosa. Raczej nie był to nikt z obsługi, bo inaczej stałby dokładnie na
wprost drzwi i zachowywał się dużo grzeczniej.
I wtedy pojawiła mi się w głowie okropna myśl i zrobiło niedobrze. W ilu
filmach, które w życiu widziałem, występowała para zbirów albo nawet
gliniarzy, którzy stali na korytarzu z plecami przy ścianie i pistoletem w
dłoni, czekając, aż nieszczęsny gospodarz odsunie zasuwkę?
Stukanie rozległo się znowu, a ja wciąż ich nie widziałem. Wyglądało na
to, że moje podejrzenie było słuszne. Kimkolwiek byli, stali po obu
stronach drzwi. Tak samo zachowywali się latynoscy ochroniarze w
podziemiach, ale naprawdę zdziwiłbym się, gdyby piskliwy głosik należał
do któregoś z nich. Właśnie się zastanawiałem, co u diabła powinienem
zrobić, kiedy usłyszałem drugi głos.
- Może pójdę poszukać dozorcy. - Ten głos należał do mężczyzny,
który starannie dobierał słowa i mówił ze wschodnioeuropejskim
akcentem. - Może dam mu trochę pieniędzy.
- Dobry pomysł - odparł falset. - Daj mu dwadzieścia dolców i
powiedz, żeby otworzył zamek.
To było wszystko, co musiałem wiedzieć. Nasi nieśmiali goście zamierzali
za wszelką cenę dostać się do środka, a to wystarczy, żeby nas znalezli.
Cofnąłem się, grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu etui, i popchnąłem
Victorię czekającą po drugiej stronie szklanego stołu w kierunku
podwójnych drzwi, prowadzonych do sąsiedniego apartamentu. Victoria
jęknęła, kiedy zobaczyła, o co mi chodzi, ale nie było czasu, żeby ją
uspokajać. Uzbrojony w jeden z najbardziej niezawodnych wytrychów i
śrubokręt o krótkim grocie kucnąłem i zająłem się zamkiem.
Na pewno pomogło to, że musiałem się uporać z podobnym zamkiem w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl