[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się jej od jego oddechu, gdy sunął palcem wzdłuż tego
najskrytszego miejsca, głaszcząc je powolnymi, kuszącymi
ruchami.
 Wilgotne& dla mnie?  wyszeptał. Schrypnięty głos
poruszył ją głęboko.
Ucałowała go w podbródek.
 Dla ciebie, tylko dla ciebie.
Odwzajemnił się jej czymś równie śmiałym. Zręcznym
ruchem wsunął wielki, chropowaty palec do środka.
Wyrwał się jej nagły okrzyk radości.
 Cicho!  uspokajał ją.  Cicho, nie chcę posuwać się za
daleko. Pozwól mi tylko, żebym ci sprawił ulgę.  Dotknął
delikatnie jej ucha i szyi, gdy wsuwał się coraz głębiej. 
Poczujesz się potem lepiej. Na razie to wystarczy.
Wystarczy? Skądże. Nigdy nie czuła tak niebywałego,
zmysłowego odprężenia i rozpaczliwego pragnienia, by doznać go
jeszcze więcej. Pocałował ją łapczywie, a ich jęk rozległ się
jednocześnie, gdy uchwycił ją tam zręczną, przemyślną ręką. Język
i palce zagłębiły się w nią w jednym rytmie, stopniowo sięgając
coraz głębiej delikatnymi, lecz nieustępliwymi ruchami. Schwyciła
go kurczowo za ramiona, kołysząc się w rytmie kolejnych fal
przewrotnej rozkoszy.
Tak. Och, tak. Pragnęła, by znalazł się wewnątrz niej. %7łeby
się obydwoje złączyli. Nigdy nie byłoby jej tego dość. Zawsze
pragnęłaby coraz więcej i więcej.
Więcej.
Jego dłonie znieruchomiały.
Kate z trudem zaczerpnęła tchu. Czy coś się stało?
Najwyrazniej. Cofnął rękę, pozwalając jej sukni opaść w dół,
a jej oszołomiony umysł zrozumiał w końcu dlaczego.
To znów był Borsuk. Ujadał jeszcze głośniej. Jeszcze więcej
robił harmidru. Coraz bardziej wszystko niweczył.
Do licha.
Thorne zaklął z cicha i rozejrzał się za psem.
 Zobaczył coś.
 Pewnie znów szczura.
 Może.
Pies wcisnął się w kąt ruin zamku, warcząc i jazgocząc
nieustannie.
 Może to coś innego.  Thorne puścił ją z westchnieniem
dowodzącym jawnego żalu.
 To niepodobne do niego, żeby tak się zachowywał.
A więc odpowiednia chwila przeminęła.
Thorne poszedł pospiesznie w stronę psa. Kate,
zrezygnowana, zebrała suknię i pobiegła za nim.
Okrążyli narożnik zrujnowanego muru z piaskowca.
Borsuk zapędził swoją zdobycz w mroczną wnękę i pilnował
jej, warcząc na coś, co osaczył.
 Nie widzę tu żadnego szczura  powiedziała Kate,
podchodząc bliżej.  Może to tylko mysz polna?
Zbliżyła się do psa jeszcze bardziej, chcąc przyjrzeć się temu
uważniej.
Thorne schwycił ją nagle za ramię i odciągnął w tył.
 Stój!
Zamarła w miejscu. Kiedy mówił takim tonem, był to rozkaz,
którego musiała usłuchać.
A potem zrozumiała w jednej chwili, czemu tak zrobił.
Borsuk zapędził do kąta nie szczura czy mysz polną, ale żmiję.
Długa i gruba, zwinięta w ósemkę, prężyła się w kępie trawy
ledwie o jard od jej pantofli. Wysunęła cienki język, a jej syk
sprawił, że dreszcz przebiegł Kate po plecach.
Szczeniak  dzielny, ale niemądry  zaparł się czterema
łapami w ziemię, wciąż zawzięcie szczekając, gotów rzucić się na
gada.
Aatwo mogła sobie wyobrazić, co się teraz stanie. %7łmija
wpełzła w kąt bez wyjścia i na pewno  Kate miała świadomość
tego, co ona teraz czuje  rozumiała, że jedyną możliwość ucieczki
zapewni jej atak.
 Och, ona go ukąsi!  Kate usiłowała uwolnić się z uścisku
Thorne a.  Borsuk, nie! Zostaw to paskudztwo!
Sięgała już po niego, gdy Thorne odciągnął ją w tył.
 Ani słowa!  syknął.  Ja to zrobię. Nie ruszaj się!  Puścił
jej ramię. Kate kurczowo zacisnęła pięści, chcąc zachować spokój.
Paznokcie wpiły się jej w dłonie.
Thorne rozstawił mocno nogi na porośniętym trawą gruncie,
a potem, jednym przerazliwie powolnym ruchem, wyciągnął prawą
rękę, rozczapierzając palce. Gdy się nachylił, całym swoim
stwardniałym udem przylgnął do jej nogi. Czuła hamowaną, lecz
potężną siłę w każdym, najdrobniejszym nawet jego ruchu.
Jeszcze trochę, jeszcze tylko kilka cali, a Thorne zdoła
chwycić szczeniaka za kark i uratować go, unosząc do góry.
Och, szybciej, szybciej!  błagała go w myśli, choć
rozumiała, że nagły ruch wywołałby katastrofę.
Thorne zamarł nieruchomo. Jego wyciągnięte prawe ramię
nawet nie drgnęło. Wyczuwała energię napiętych muskułów tak
wyraznie, że zjeżyły się jej włosy na karku. Całkiem jakby zaraz
miał gdzieś w pobliżu huknąć piorun.
Wtedy gad śmignął jak błyskawica.
Thorne rzucił się do przodu, wyciągając ramię  i schwytał
go.
W kilka sekund było po wszystkim. Gdy Thorne trzymał już
żmiję w garści, prężyła się wciąż cała, miotając ciałem, ale chwilę
pózniej jak zwinięty w kłębek brudnoszary sznur padła bezwładnie
na ziemię.
Borsuk wciąż jeszcze szczekał.
Kate padła na kolana i porwała psa na ręce, tuląc go do siebie
i okrywając pocałunkami.
 Czemu to zrobiłeś?  spytała Thorne a.  Przecież
wystarczyło sięgnąć po psa i odciągnąć go na bok.
Pokręcił głową.
 Nie. Właśnie wtedy by zaatakowała  odparł.  Gdybym
tylko schwycił Borsuka, wbiłaby ci zęby w kostkę u nogi, zamiast
w niego.
Dobry Boże! A więc on nawet nie miał zamiaru ratować
Borsuka, wolał schwycić żmiję gołą ręką, niż ryzykować, że gad ją
ugryzie. Co za śmiałość i odwaga!
 Czy to było konieczne?
Thorne wsparł się o kamienny mur, kiwając zwieszoną dłonią
to w jedną, to w drugą stronę.
 Miałem nadzieję, że szczęście mi dopisze.
Serce w niej zamarło.
 Co miałeś na myśli? Ugryzła cię?
Gdy nie odpowiadał, puściła Borsuka i zerwała się na nogi.
 Daj mi zobaczyć.  Sięgnęła szybko ku jego ręce. Nie
stawiał oporu, gdy unosiła jego wielką i szorstką dłoń ku światłu,
chcąc ją dokładnie obejrzeć.
 Och, nie!
Dwa okrągłe, małe punkciki widniały tuż przy nadgarstku.
Ciało wokół nich zaczynało już sinieć i puchnąć.
 Musimy natychmiast pójść do twojej kwatery. Czy masz
apteczkę pierwszej pomocy? Ranę trzeba zaraz opatrzyć!
 To nic wielkiego.
 Nic wielkiego? Ugryzienie przez żmiję?
Wzruszył ramionami.
 Przecież chodzi tylko o małą rankę.
 Ale pełną jadu!
Podwinęła mu rękaw i pociągnęła go w stronę zamku.
 Trzeba czegoś więcej, żeby mnie zmogło, niż paru kropli
jadu.
Mimo to pozwolił się zaprowadzić do kwatery w kącie
strażnicy. Gdy pchnął drzwi lewą ręką, spostrzegła, że krok miał
niepewny i potknął się o nie.
 Czy kręci ci się w głowie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl