[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żadnych wątpliwości.
Nie wiedziała dlaczego, ale nagle zachciało jej się płakać. Poczuła
ogromną radość, kiedy w końcu odkryła przed Willie m wielką
tajemnicę. Widziała jego entuzjazm i czuła uścisk jego mocnych ramion.
Jakże zle robiła, że ukrywała to przed nim tak długo. Nagle obmyła ją
potężna fala miłości. Mogła teraz iść z nim nawet na koniec świata, gdyby
tego od niej chciał.
Teraz śmiali się i płakali razem. Willie obejmował ją i całował po
czole, po włosach, po policzkach. Znajomi podróżni zostawili ich na
chwilę samych.
- A więc to dlatego byłaś taka niewyrazna... - mruczał Willie przez
włosy - Musimy się teraz lepiej tobą zaopiekować. Będziesz więcej
odpoczywała i lepiej się odżywiała. Częściej postaram się o świeże
mięso. Nie powinnaś tyle pracować. Będę robił wszystko. Missie, tak się
bałem, że zmieniłaś zdanie, że nie chcesz jechać na Zachód... albo, że już
mnie nie kochasz. .. albo, że jesteś chora... albo... tak się bałem. Modliłem
się cały czas, by... - czuła w jego głosie głębokie emocje.
Missie nie zdawała sobie wcześniej sprawy z tego, co mogła oznaczać
dla Willie go jej wielodniowa apatia i tęsknota za domem. Nie powinna
już nigdy niczego przed nim ukrywać.
- Przepraszam cię, Willie - wyszeptała. - Nie wiedziałam, że
odczuwałeś... że przychodziły ci do głowy najgorsze myśli. Tak mi
przykro.
- To nie twoja wina. To wcale nie jest twoja wina. Po prostu mi
ulżyło... Wciąż jest mi przykro, że nie czujesz się dobrze, ale zaopiekuję
się tobą. Poza tym, mam ku temu dobry powód.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy...
Missie nie miała szansy skończyć zdania. Willie przerwał jej i
przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie.
- Teraz już wszystko będzie dobrze, Missie. Wkrótce poczujesz się
lepiej. Porozmawiam z panią Kosensky. Zadbamy o to, żebyś dużo
wypoczywała. Nawet nie będziesz wiedziała, kiedy poczujesz się lepiej.
- Willie... Willie, jest jeszcze jedna rzecz. To prawda, czułam się
trochę przygnębiona. Myślę, że prawdziwym powodem jest to, że...
wiesz, ja bardzo tęsknię za domem, za mamą
i tatą... - nie była w stanie kontynuować. Azy popłynęły jej po
policzkach.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś Missie? Przecież bym cię
zrozumiał. Ja też bardzo tęsknię za ludzmi, których opuściliśmy. Może
nie potrafiłbym ulżyć twojemu smutkowi, ale dzieliłbym go razem z tobą.
- Chwycił w obie dłonie jej twarz i delikatnie pocałował. - Kocham cię
Missie.
Dlaczego była taka niemądra? Dlaczego zatrzymywała ten ból tylko
dla siebie, myśląc, że Willie jej nie zrozumie? Powinna mu była o tym
powiedzieć już dawno temu i przyjąć pociechę w jego ramionach. Missie
tuliła się do niego i płakała, dopóki nie wyczerpały się wszystkie łzy. Z
pewnością łatwiej uleczyć smutek, kiedy się go dzieli i kiedy oczyszcza
się go poprzez wylanie łez. W końcu mogła spojrzeć w górę na Willie go
i uśmiechnąć się.
Willie pocałował ją w nos i znowu ją uścisnął.
- Hej - odezwał się nagle - musimy położyć naszą mamę do łóżka.
Koniec z długimi wieczorami kochanie. Koniec też z maszerowaniem i
pracą.
- Oj, Willie - protestowała Missie - spacer jest dla mnie o wiele
łatwiejszy niż jazda po wybojach w starym wozie.
- Tak sądzisz?
- Tak sądzę. Wiesz, że to nie jest resorowany powóz. Willie śmiał się,
kiedy szli przez polanę w kierunku wozu.
- Musisz teraz uważać - powiedział z całą powagą i podniósł ją do
góry. - Nie możesz się przepracowywać.
- Oj, Willie - roześmiała się Missie. Wiedziała, że w najbliższej
przyszłości będzie traktowana jak dziecko. Może nie będzie to takie złe,
że nie będzie się przemęczać?... Uśmiechnęła się do siebie i rozchyliła
plandekę wozu.
Rozdział 7
Deszcz
Następnego poranka Willie wychodził z wozu w błogim nastroju.
Missie obserwowała go, jak ubiera przez głowę szarą, flanelową koszulę i
dokładnie zapina ją od pasa aż po szyję. Kiedy wkładał ją pośpiesznie do
grubych, drelichowych spodni, stanowiących ubiór podróżnika, spojrzał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl