[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ję, że ci to nie przeszkadza? - Podniósł z ziemi deskę. -
Przytrzymasz jej koniec?
- Robię z tym osłem postępy - powiedziała nagle Cor
rine, bez protestu wykonując to, o co poprosił.
- Jakie postępy?
- On się mnie już nie boi.
To ci dopiero! Prawdziwy sukces! Czas na szampana,
pomyślał złośliwie.
- To dobrze - powiedział na głos. Pochylił się, zmrużył
jedno oko i przyjrzał się krawędziom desek. - Podnieś swój
koniec. Dobrze, teraz możesz przybić.
- Zajmujesz się Robbiem, kiedy jego mama jest w pracy?
Corrine Parsons starała się prowadzić dialog! Jej pytanie
jednak zbiło go z tropu. %7łył w małym miasteczku, gdzie
44 CARA COLTER
wszyscy o wszystkim wiedzieli. Nie musiał nikomu niczego
wyjaśniać.
- Moja siostra nie żyje - powiedział spokojnie. Nie chciał
się wdawać w szczegółowe wyjaśnienia. Coś jednak po
pchnęło go do dalszych zwierzeń. - Rak piersi. Miała niecałe
dwadzieścia siedem lat.
- Matt, to straszne. Tak mi przykro, naprawdę nic nie
wiedziałam.
Kiedy zerknął na nią, patrzyła na niego para ogromnych,
błyszczących oczu. W tej chwili zrozumiał, że Corrine Par
sons należy do tych osób, które wszystko przeżywają bardzo
głęboko. Musiała wznieść wokół siebie mur niedostępności,
żeby chronić się przed własnymi uczuciami.
- Kiedy to się stało? - zapytała, gryząc prawie do krwi
dolną wargę. Podeszła do niego i położyła delikatnie dłoń na
jego ramieniu.
Teraz i Matt poczuł w sercu zamęt. Miał ogromną ochotę
o wszystkim jej opowiedzieć. Choć raz podzielić się z kimś
swoim bólem.
Corrine szybko odsunęła się od niego. Była zażenowana.
Zawstydził ją własny gest, który sprawił, że Matt poczuł się
bezbronny.
- Pół roku temu.
- Jak Robbie to znosi? - zapytała szeptem.
- Zazwyczaj bardzo dzielnie.
Dobrze, że nie zapytała, jak on sobie z tym radzi. Matt
w milczeniu zabrał się z powrotem do pracy. Corrine starała
się mu pomagać. Razem w szybkim tempie uporali się z kil
koma deskami.
- A jego ojciec? - zapytała po chwili.
TRZECIA SIOSTRA 45
- Moja siostra nigdy nie powiedziała nam, kim on był
- odpowiedział szczerze. - A ty? Dlaczego przyjechałaś do
Miracle Harbor? I skąd jesteś?
- Mam tu rodzinę. A jestem z Minnesoty.
Jej ton świadczył o tym, że nie lubi i nie chce odpowiadać
na osobiste pytania. Matt zdecydował się jednak zadać jesz
cze jedno.
- A co masz zamiar tu robić?
- Na początek dać schronienie bezdomnemu osiołkowi
- zażartowała, ucinając dalsze pytania.
Taka rozmowa nie miała sensu, jednak trzydzieści lat ży
cia powinno go już było nauczyć, że nie wszystko, co dotyczy
kobiet, ma sens.
Matt schował swój młotek do kieszeni fartucha.
- Idę sprawdzić, co z Robbiem - powiedział.
Mały nadal tkwił w tym samym miejscu. I wciąż był po
grążony w rozmowie z osłem, który drzemał w najlepsze,
stojąc na trzech nogach, z jednym uchem położonym po so
bie, a drugim skierowanym w stronę chłopca. Robbie jeszcze
nie zauważył Matta.
- I moja mama tak ładnie pachniała, jak gorące ciasteczka
albo świeża pościel.
Takie zapachy dawno już nie gościły w życiu chłopca,
pomyślał ze smutkiem Matt. Robbie nigdy z nim nie rozma
wiał o Marianne. Dlaczego? Może widział ból w oczach wuj
ka? Matt cierpiał na sam dzwięk jej imienia. Być może Matt
nieświadomie zamykał chłopcu usta, kiedy ten próbował mó
wić o swoich tęsknotach?
A może mówienie do osła było po prostu bezpieczniejsze.
Osioł przecież nie odpowie. Ma po prostu długie uszy i za-
46 CARA COLTER
mknięte oczy. Rzeczywiście wygląda tak, jakby słuchał bar
dzo uważnie.
- Cześć - odezwał się Matt cicho.
Robbie odwrócił się do niego uśmiechnięty.
- On jest super!
Osioł natychmiast postarał się to udowodnić, strzygąc
uszami i obnażając wszystkie żółte zęby.
- Widzę, że łebski z niego gość. Ale może chcesz mi
pomóc przy tym płocie?
Robbie znowu spojrzał na osła.
- Muszę mu jeszcze coś opowiedzieć, coś ważnego.
Przyjdę pózniej.
- W ciężarówce jest woda gazowana.
- Dobra.
Matt sam poszedł po wodę, po namyśle wziął drugą bu
telkę dla Corrine.
- Masz ochotę na przerwę? - zapytał.
Słońce stało coraz wyżej i zaczynało się robić upalnie. Na
czole Corrine perliły się kropelki potu.
- Myślę, że poradzę sobie z resztą. Już wiem, jak trzeba
to robić - powiedziała.
- Widzę. Tylko Robbiego na razie nie da się oderwać od
twojego osła. Jest zakochany po uszy i chce dokończyć roz
mowę. I tak muszę na niego poczekać.
Corrine spojrzała na butelkę z wodą, po czym bez słowa
odwróciła się i zabrała z powrotem do pracy. Gwózdz skrzy
wił się pod kątem prostym. Matt zdjął kapsel z butelki. Cor
rine zrezygnowana odłożyła młotek na ziemię i przyjęła na
pój. Matt pomyślał, że pewnie pózniej będzie miała trudności
z odnalezieniem narzędzia.
TRZECIA SIOSTRA 47
Podszedł więc i wyprostował skrzywiony gwózdz, przy
łożył do deski we właściwym miejscu i przybił jednym cel
nym uderzeniem.
Corrine pociągnęła kolejny łyk orzezwiającej wody. Jesz
cze dziś rano była taka pewna siebie, tak zdecydowana nie
przyjmować niczyjej pomocy. A szczególnie nie chciała an
gażować się w nic osobistego.
A tymczasem nie dość, że pozwala temu kowbojowi na
prawiać cholerne ogrodzenie, to jeszcze pije przywiezioną
przez niego wodę. Jak mogła jednak nie zmienić swojego
podejścia, słysząc historię Robbiego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]