[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przez cały dzień, który był wypełniony spotkaniami z klientami,
tęskniła za Stuartem i czekała na jego telefon. A jeśli tylko żartował?
Powiedział, co powiedział, by jej dokuczyć? Jednak wyraz jego oczu
był taki zaborczy, zachłanny...
Kiedy zadzwonił telefon, podskoczyła, żeby odebrać.
- Cześć - powiedziała Merrie wesoło.
- Och, cześć. - Ivy starała się nie okazać rozczarowania.
- Jak się masz?
- Samotnie. Musisz przyjechać do mnie na najbliższy weekend.
Będę w domu. Co o tym sądzisz?
Kiedyś skakałaby z radości, lecz teraz miała sekret przed
najlepszą przyjaciółką. Wolała, żeby Merrie go nie poznała.
Przynajmniej na razie... To było dla niej zbyt nowe, zbyt cenne, zbyt
intymne.
- Nie obawiaj się mnie - dodała Merrie, zanim Ivy zdążyła
odpowiedzieć. - Nie będę się wtrącać.
- Słucham?
Merrie wypuściła powietrze.
- Hayes to niezła zdobycz.
76
RS
- Hayes?!
- Wygląda na to, że bardzo cię lubi. Był naprawdę szczęśliwy
podczas ostatniego wieczoru.
Pojawił się problem, którego nie potrafiła rozwiązać. Nie mogła
przecież przyznać, że oszalała na punkcie jej brata, lecz z drugiej
strony nie była zainteresowana szeryfem.
- Hayes jest bardzo miły - powiedziała w końcu - ale nie myśli
poważnie o nikim, tak samo jak ja. Nie zamierzam wychodzić za mąż
jeszcze przez długie lata. Chcę się nacieszyć samodzielnością.
Dało się słyszeć westchnienie.
- A więc nie jesteś nim zainteresowana?
- Przyjaznimy się, to wszystko.
- Cieszę się. A tak przy okazji, wiesz, co u niego? - spytała
Merrie po chwili. - Słyszałam, że był pościg i ktoś został postrzelony.
Czy to Hayes?
- Nie, jego zastępca. Jeden z bandytów też został postrzelony.
Hayes ma się dobrze.
- Dzięki Bogu.
- Znasz go od lat...
- Tak, odkąd nocował u nas, kiedy jego ojciec i matka
wyjeżdżali do swoich rodziców do Georgii. Był przyjacielem Stuarta,
a dla mnie stał się jakby członkiem rodziny. Jest sporo starszy ode
mnie, oczywiście. Tak samo zresztą jak facet, którego poznałam w
San Antonio - dodała zagadkowo.
Różnica wieku pomiędzy Merrie i Hayesem była taka sama jak
pomiędzy Ivy i Stuartem.
77
RS
- Wiek nie ma znaczenia, Merrie.
- Stuart uważa, że ma.
- On jest twoim bratem. Kocha cię. Po prostu myśli..
- Urwała.
- Co myśli?
- Uważa, że Hayes wykonuje zbyt niebezpieczny zawód
- powiedziała powoli. - Stale ryzykuje życie, bierze udział w
strzelaninach. Stuart pragnie dla ciebie jak najlepiej. Chciałby, żebyś
poślubiła kogoś, kogo kochasz. Merrie skwitowała to gorzkim
śmiechem.
- Nikt, nawet brat, nie może decydować o twoim życiu, nie
uważasz?
- Masz naprawdę zły humor. Może przyjedziesz do mnie i zjesz
z nami kolację? Znasz panią Brown. Zawiadomię ją.
- Nie mogę. Mamy epidemię grypy, nikt mnie nie zastąpi.
- W takim razie, gdy to się skończy...
- Tak, z chęcią.
- Dbaj o siebie - powiedziała Ivy. -I przestań się wszystkim
zamartwiać. W końcu w życiu jakoś się układa. %7łyczenia się
spełniają.
- Na pewno - sarknęła Merrie. - Wciąż wierzysz w bajki. -I w
Anioła Stróża. Przyjedz do mnie, gdy będziesz mogła.
- A co z tym weekendem? - naciskała Merrie. - Ty i Stuart chyba
niezle się bawiliście...
- Opowiem ci pózniej. Mam nowego klienta.
- Ty i twoi klienci! W porządku. Zadzwonisz do mnie?
78
RS
- Oczywiście. Trzymaj się. Odłożyła słuchawkę. Biedna Merrie.
Czekała i czekała, ale telefon więcej nie zadzwonił. Sprawdzała
nawet, czy aparat działa. Póznym wieczorem doszła do wniosku, że
zle zrozumiała słowa i zachowanie Stuarta. Pewnie żartował.
Kładła się już spać, gdy zadzwięczał telefon.
Z bijącym sercem wyskoczyła z łóżka i nerwowo szukała
małego aparatu. Wreszcie przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Nurkowałaś po telefon? - usłyszała głęboki, dzwięczny śmiech
Stuarta.
Roześmiała się również. -Tak.
- Poczekałbym. Powiedziałem, że zadzwonię.
- Pomyślałam, że jesteś zbyt zajęty.
- A więc zwątpiłaś we mnie. Usiadła na łóżku.
- Nie... No, trochę. Nie byłam pewna, czy nie żartujesz. Nastała
krótka pauza.
- To ledwie początek, Ivy. Dopiero zaczynamy się poznawać.
Nie była pewna, co miał na myśli. Zacisnęła dłoń na aparacie.
- Merrie zaprosiła mnie na weekend.
- I co jej powiedziałaś?
- %7łe dam jej znać. - Znów zapadło milczenie. Czuła się
niepewnie. - Nie wiedziałam, czy będziesz zadowolony.
Po drugiej stronie trwała cisza.
- Stuart...? - spytała z drżeniem w głosie.
- W ogóle mnie nie znasz...
- To fakt. Unikałeś mnie od dwóch lat.
- Musiałem - rzekł ostro.
79
RS
Nie rozumiała, o co mu chodzi. Onieśmielał ją, a to nie ułatwiało
rozmowy.
Głęboko wciągnął powietrze.
- Och, do diabła! - krzyknął bezradnie.
- Powinnam skończyć... - powiedziała smutno.
- Czy to Hayes? - spytał gwałtownie. -Co?
- Czy jesteś w nim zakochana?
- Ależ nie!
Odetchnął z wyrazną ulgą.
- To już coś. - Znów milczenie. - Gdy wrócę, gdzieś się
wybierzemy i porozmawiamy.
- Byłoby... miło.
- Aha, miło...
Brakowało jej słów. Uwielbiała dzwięk jego głębokiego,
leniwego głosu. Nie chciała się rozłączać, ale nie wiedziała, co
powiedzieć, żeby podtrzymać rozmowę.
- Co robisz, Ivy?
- Siedzę na łóżku w nocnej koszuli i rozmawiam z wariatem.
Wybuchnął śmiechem.
- Miałem ciężki dzień. Na tych konferencjach zawsze pojawia
się jakiś oszołom, który domaga się, żeby edukować krowy i starać się
z nimi porozumieć...
- Gdyby mogły, wciąż by nam powtarzały:  Nie jedzcie nas!"
- Przestań! Przecież wiesz, że nie hoduję bydła na rzez.
- Wiem. I co powiedziałeś temu oszołomowi?
- Opowiem ci resztę, jak wrócę. Trzymaj się.
80
RS
- Ty też - odpowiedziała miękkim głosem.
- Dobranoc, kochanie.
Rozłączyła się, zanim uzyskała pewność, że naprawdę to
usłyszała. Nigdy nie zwrócił się do niej tak pieszczotliwie. Czyżby
naprawdę stawali się przyjaciółmi?
Zasypiając, przeniosła się w krainę cudownych,
niedoścignionych marzeń.
Nazajutrz rano, gdy zadzwonił telefon, miała nadzieję, że to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl