[ Pobierz całość w formacie PDF ]

starszych ludzi.
Ciało dziewczyny przeszył dreszcz podniecenia i radości. Nie zdawała sobie dotychczas sprawy, jak bardzo pobudza
zmysły towarzyszącego jej mężczyzny. Nie mogła się powstrzymać. Musiała sprawdzić, jak daleko może się
posunąć. Zrobiła krok naprzód, tak że piersiami oparła się o dłonie Rydera. Spodziewała się, że w tym momencie
przyjaciel się od niej odsunie, ale nie... Patrzył jej głęboko w oczy. Ivy przestała widzieć cokolwiek w otaczającej ich
mgle. Głos przewodnika ginął w świście wiatru. Ryder przeniósł wzrok na kurtkę, którą okrył dziewczynę. Począł ją
delikatnie gładzić po krągłych, miękkich piersiach. Poczuł, jak jej brodawki twardnieją pod
96
wpływem tej zmysłowej pieszczoty. Nogi Ivy ugięły się pod wpływem rozkoszy.
Mężczyzna był tak porażony, że aż zabrakło mu tchu w piersiach. Uniósł nieco głowę, by odszukać oczy
towarzyszki.
- Nie powinieneś... tego robić... - powiedziała, łapiąc oddech. - A ja nie powinnam ci na to pozwolić.'
- Więc mnie powstrzymaj - odparł wyzywająco Ryder.
Odchylił się i zerknął przez ramię dziewczyny, żeby sprawdzić, gdzie podziewają się pozostali turyści. Sylwetka
przewodnika majaczyła jeszcze w tle, lecz grupa znajdowała się już w znacznej odległości od Ivy i Rydera, choć
ciągle byli na tym samym poziomie. Starsi ludzie oglądali właśnie strażnicę.
Wokół panowała taka cisza, że Ivy słyszała bicie własnego serca. Zadrżała i złożyła głowę na szerokiej męskiej
piersi.
- Ryder... - szepnęła, a w jej głosie wezbrała się tęsknota z tych długich samotnych lat.
Mężczyzna nie mógł się nadziwić, że tak szybko mu uległa. Była taka krucha i delikatna. Nie powinien
wykorzystywać jej słabości. Bóg jeden wie, jak mocno próbował nad sobą zapanować. Tym bardziej, że Ivy ciągle
opłakiwała Bena. Jednak pokusa okazała się zbyt silna. Obecność ukochanej działała na niego jak narkotyk. Nie
potrafił się opanować.
- Spokojnie... Nic nie mów - ostrzegł ją szeptem. - Jeśli się odezwiesz, zaraz zbierze się wokół nas tłum gapiów.
Ivy gorączkowo zastanawiała się, o co mu może chodzić. Nagle poczuła, że Ryder delikatnie rozpina jej bluzkę.
Powinna zaprotestować. Dobrze wiedziała, że powinna. Jednak nie potrafiła. Było jej tak dobrze. Zupełnie jakby
nagle się znalazła w raju. Ręce mężczyzny błądziły po rozpalonej skórze, z trudem stłumiła jęk rozkoszy.
Ryder uniósł nieco głowę, sprawdzając, co się dzieje z wycieczką. W myślach beształ się za brak pohamowania. Już
na sam widok Ivy tracił głowę, a co dopiero, kiedy jej dotykał. Nigdy nie powinien był rozpoczynać tej
niebezpiecznej gry. Jak można zachowywać się tak po szczeniacku przy ludziach?
Jednak dziewczyna była taka słodka i uległa. Tak długo marzył o tej chwili. Tak bardzo jej pragnął. Nie mógł się
nasycić widokiem aksamitnej różowej skóry. Podciągnął bluzkę Ivy i znieruchomiał na widok nabrzmiałych
pociemniałych brodawek.
- Ryder... - wyszeptała Ivy drżącym głosem.
- Chodząca doskonałość - wydusił z siebie. - Nocami będę sobie ciebie taką wyobrażał... Jak twoje piersi rosną pod
wpływem mojego dotyku, a twoje brodawki twardnieją w moich ustach...
Obraz, który Ryder wyczarował był tak sugestywny, że dziewczyna omal nie jęknęła z rozkoszy.
- O tak... Pragniesz mnie, prawda? - wyszeptał mężczyzna głosem ochrypłym z podniecenia. - Ja też, kotku. Ale jeśli
teraz ulegnę pokusie i cię pocałuję... Jeśli tknę cię choćby palcem, kompletnie stracę głowę. I założę się, że ty też. A
przecież nie przyjechaliśmy tu po to, żeby robić z siebie widowisko.
Ivy nic nie odpowiedziała. Nie mogła złapać tchu.
98
Stała nieruchomo z szeroko otwartymi ustami, wpatrując się w twarz ukochanego niczym zahipnotyzowana.
Wzrok mężczyzny znowu powędrował w dół i spoczął na odsłoniętych jędrnych piersiach. Widać było, jak
rozpaczliwie ze sobą wałczy. Krzyknął z rozpaczą:
- Już nie mogę, Ivy. Prawie cię czuję. Dziewczyna przysunęła do niego drżące ciało, a on
mocno ją do siebie przygarnął. Wstrząsnął nią gwałtowny dreszcz.
Zdruzgotany Ryder powtórnie jęknął cicho:
- Rany! Też sobie znalezliśmy miejsce na amory...
Przez chwilę stali tak nieruchomo objęci, nasłuchując jedynie swoich oddechów. Wycieczka powoli zeszła na dół.
Ryder podziękował Bogu za to, że się nad nim zlitował. Nie mógł już nad sobą zapanować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl