[ Pobierz całość w formacie PDF ]

auta, piersi stykały się z klatką piersiową Tylera, który
patrzył jej badawczo w oczy.
Nell odpychała go, lecz nie za mocno. Była tak
blisko niego, że nie miała szansy kłamać.
60
PUSTYNNA GORĄCZKA
– Ale... – zaczęła.
– Nell – wyszeptał znowu, dotykając jej ust.
To nie był nawet pocałunek. Raczej muśnięcie,
które kazało jej wyprostować plecy i trwać nierucho-
mo ze strachu, że Tyler odejdzie, jeśli ona choćby
drgnie. Jego palce niespiesznie wyciągały spinki z jej
koka, które przełożył w końcu do jej ręki, a sam wplótł
palce w chłodny jedwab jej rozpuszczonych włosów.
– Rozchyl usta – poprosił szeptem, biorąc delikat-
nie między zęby jej dolną wargę.
Posłuchała go bez wahania, czerwona po koniuszki
uszu. Tyler pomrukiwał coś niezrozumiale, a potem
poczuła, jak jego ciało o nią się ociera. Ptaki wy-
śpiewywały na łące, niebo przeciął samolot, słońce
świeciło prosto na głowę Nell. Tyler czuł jej drżenie,
słyszał pierwszy krzyk. Uniósł głowę, tyle tylko, by
widzieć jej twarz, i zdumiała go widoczna na niej
rozkosz. Nell miała otwarte oczy, które wyglądały jak
dwa czarne aksamitne jeziora. Jego ręce zsunęły się po
jej plecach do talii.
– Ḿoj Boże! – szepnął z szacunkiem, ponieważ nie
pierwszy raz czuł tę wszechobejmującą czułość dla
kobiety.
– Ty... ty nie powinieneś mnie tak trzymać...
– odpowiedziała mu także szeptem, w którym miesza-
ły się lęk i pożądanie.
– Dlaczego? – Otarł nos o czubek jej nosa, co ją
rozśmieszyło.
– Wiesz dlaczego. – Zaczerwieniła się znowu.
Diana Palmer
61
– Nie, nie wiem. – Znowu ją pocałował. Pod-
dawała mu się, więc zatonął w słodyczy jej warg. To
było jak narkotyk. Z wolna przylgnął do niej biodrami,
dając jej odczuć to, o czym już zapewne wiedziała... że
podnieciła go do niemożliwości.
Nell zamarła, a on odczuł natychmiast, jak jej zapał
zamienia się w panikę. Odepchnęła go, teraz zażeno-
wana.
Odsunął się pokornie, uwalniając ją od siebie.
– Nie robiłaś tego jeszcze – odezwał się z przeko-
naniem.
– Nie... z własnej woli nie – odparła, siląc się na
obojętny ton. – Przepraszam. Trochę... trochę się boję.
– I po raz kolejny zalała się rumieńcem, jeszcze
mocniejszym niż poprzednio.
Tyler zaśmiał się, wyraźnie zadowolony ze swego
odkrycia. Delikatnie dotknął wargami jej czoła.
– Przypuszczam, że to może wydawać się trochę
straszne dla małej skromnej dziewicy, która nie ugania
się za mężczyznami.
– Proszę cię, nie żartuj sobie ze mnie.
– Czyżby tak to zabrzmiało? – Dotknął czule jej
warg palcem wskazującym, nie spuszczając z niej
wzroku. – Naprawdę nie miałem takiego zamiaru,
Nell. Nie jestem przyzwyczajony do tak niewinnych
kobiet. Świat, z którego pochodzę, niełatwo je akcep-
tuje.
– Ach tak, rozumiem.
– Nic nie rozumiesz, kochanie. I całe szczęście. To
62
PUSTYNNA GORĄCZKA
już nie jest mój świat. Nie jestem nawet pewien, czy mi
go brak. – Bawił się długim jedwabnym kosmykiem
jej włosów. – Drżysz? – wyszeptał.
– Ja... to jest... coś nowego.
– Dla mnie też, choć z pewnością mi nie wierzysz.
– Odgarnął jej włosy z twarzy, patrząc na nią uważnie.
– Jak długo nie całował cię żaden mężczyzna? Ale tak
naprawdę...
– Chyba nikt tego nie robił – przyznała.
– Dlaczego?
– Bo... ja nie przyciągam mężczyzn – oznajmiła
łamiącym się głosem.
– Naprawdę? Co ty powiesz? – Uśmiechnął się,
chwytając ją w talii i przytulając.
Starała się wywinąć, lecz jej się to nie udało.
– Tyler!
– Stój spokojnie – poprosił, pozwolił jej tylko
odsunąć biodra. – Masz dwadzieścia cztery lata i jesteś
cholerną ignorantką, jeśli chodzi o mężczyzn. Naj-
wyższy czas, żebyś otrzymała kilka instrukcji. Nie
zrobię ci nic złego, ale nie uda mi się pocałować cię
z aż tak bezpiecznej odległości.
– Nie powinieneś w ogóle tego robić. – Podniosła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl