[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ze zmęczenia, ale miała też poczucie satysfakcji. Tego dnia uratowali życie wielu
ludziom, a ona, o dziwo, jakoś potrafiła się w tym wszystkim odnalezć.
Powoli wyszła na niewielkie patio, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Zbli-
żał się wieczór; deszcz przestał padać, gdzieś w oddali śpiewał ptak. Ciężko
przysiadła na ławce i przymknęła oczy.
- Próbujesz dojść po tych przejściach do siebie? - zapytał Jack, wyrywając ją z
letargu. - Ja też ledwo żyję - dodał z uśmiechem zmęczenia.
- Aż wierzyć się nie chce, że na co dzień mieliśmy taki młyn. W porównaniu z
tym praca lekarza rodzinnego wydaje się bajką.
- Ale za to oni nie mogą tu narzekać na nudę i brak satysfakcji zawodowej.
Usiadł koło niej, rozprostował nogi, a ręce podłożył pod głowę. Po chwili mil-
czenia powiedział cicho:
- Mam wrażenie, że wróciły stare dobre czasy. Zupełnie już zapomniałem, ile
adrenaliny wymaga ta robota...
LR
T
Popatrzył na nią, po czym delikatnie odgarnął jej kosmyk z czoła i pogłaskał ją
pod brodą. Zatopieni we wspomnieniach przez dłuższą chwilę siedzieli bez ru-
chu. Jego błękitne oczy jakby lekko pociemniały w zadumie.
- Sama przyznaj, że stworzyliśmy dzisiaj zgrany tandem. Zresztą chyba zawsze
nam się dobrze razem pracowało.
- To prawda - potwierdziła ledwie słyszalnym głosem.
Od tamtego czasu on prawie się nie zmienił fizycznie, niemal nie postarzał. Ze
swymi niebieskimi, śmiejącymi się oczami i gęstą czupryną wciąż jest niesamo-
wicie przystojny... Sally poczuła nagle nieprzeparte pragnienie, by go pocałować,
by znów poczuć smak jego ust, namiętnych i rozpalonych.
Na chwilę przymknęła oczy, marząc, by czas cofnął się o sześć lat. Gdy po
ciężkich dyżurach wracali do domu, ile to razy kochali się na podłodze przed
kominkiem? Pamiętała miękki dywan, na którym leżeli nago, zapach palących
się polan, dotyk rąk Jacka, pocałunki i pieszczoty. Najpierw całował ją delikat-
nie, potem coraz śmielej. I dziś on wciąż budzi w niej pożądanie i doprowadza do
drżenia. Tim jeszcze nigdy nie rozbudził w niej takich doznań.
Zerwała się gwałtownie, zła na siebie. Przecież ten człowiek zawiódł ją okrut-
nie, porzucił bez wyjaśnień, zniknął z jej życia. To przez niego cierpiała boleśnie
i długo. Jak on teraz śmie wywoływać wspomnienia? A do tego jeszcze pobudza
w niej erotyczne fantazje! Przez niego sprzeniewierzyła się w myślach Timowi,
w wyobrazni zdradziła narzeczonego!
- Muszę lecieć. - Zerknęła nerwowo na zegarek. - Tim zabiera mnie dziś na ko-
lację, a przedtem chcę się odprężyć w wannie.
LR
T
Za kierownicą nie odzyskała jednak spokoju. Męczyła ją gonitwa myśli i na-
tłok sprzecznych uczuć. Jeśli kocha Tima, to dlaczego Jack tak na nią działa?
Dlaczego tak ją podnieca? I dlaczego, do jasnej cholery, ona sobie na to pozwa-
la? Przecież wychodzi za mąż, przecież dawno wykreśliła Jacka ze swego życia!
Powinna gardzić tym facetem, nie zawracać sobie nim głowy...
LR
T
ROZDZIAA PITY
Wyciągnęła się w wannie z ciepłą wodą, by rozkoszować się kojącym zapa-
chem olejku do kąpieli i czekającym na nią kieliszkiem białego wina. Po kilku
dniach rozłąki wreszcie zobaczy Tima, w końcu porozmawiają w cztery oczy o
przygotowaniach weselnych, a ona zapomni o tym idiotycznym podnieceniu, ja-
kie wywołał w niej Jack.
Ostatnio prawie się z Timem nie widywali i brakowało im chwili na intymne
spotkania. Obydwoje byli, rzecz jasna, bardzo zajęci, ale im bliżej ślubu, im bar-
dziej pochłaniały ich przygotowania do tej uroczystości, tym mniej mieli czasu
dla siebie i... Co? Czyżby naprawdę coraz mniej tęskniła za Timem?
Przestań się zamartwiać, przywołała się do porządku. Czy ty zawsze musisz
sobie znalezć jakiś problem? Zamiast się cieszyć, szukasz dziury w całym! Nie
bądz idiotką!
Z ociąganiem wyszła z wanny i owinęła się ręcznikiem. Po chwili zastanowie-
nia ubrała się w granatowe spodnie i jasnoróżową bluzkę z jedwabiu. Tim bardzo
ją lubi, zrobię mu przyjemność, pomyślała, szczotkując włosy przed lustrem. Na
LR
T
widok cieni pod oczami westchnęła ciężko. Popatrz tylko, jak ty wyglądasz po
jednym popołudniu w szpitalu!
Kiedy usłyszała odgłos otwieranych drzwi, wiedziała, że to on.
- Tim, kochanie! - zawołała z nieco wymuszoną radością, wybiegła do przed-
pokoju i rzuciła mu się na szyję.
On uścisnął ją, jednocześnie mówiąc coś cicho do komórki, po czym uśmiech-
nął się do niej i delikatnie uwolnił z jej objęć.
- Jak się masz, kochanie - powiedział z lekkim zmieszaniem. - Mam nadzieję,
że nie masz nic przeciwko temu, że przywiozłem Ritę. Pomoże nam dopiąć na
ostatni guzik różne drobiazgi związane ze ślubem...
Sally dopiero wtedy dostrzegła, że za plecami Tima stoi jego sekretarka. Trzy-
mała teczkę w dłoni i uśmiechała się z zakłopotaniem. W obcisłej czarnej su-
kience i brązowym lnianym żakiecie wyglądała elegancko i profesjonalnie.
- Nie chcę przeszkadzać, ale uznałam, że nadarza się dzisiaj okazja, żeby się
naradzić - powiedziała. - Przyrzekam, że jak tylko skończymy, zostawię was sa-
mych.
Sally zagryzła usta. Inaczej wyobrażała sobie ten wieczór. Na to spotkanie cze-
kała od kilku dni, a Tim powinien ją uprzedzić, że zaprosi Ritę. Szkoda, że jej o
tym wcześniej nie powiedział. Była zirytowana i czuła się niemal jak piąte koło u
wozu.
- Jak rozumiem, Tim, spotykamy się, żeby załatwić sprawy? - powiedziała. - A
gdzie wobec tego zjemy kolację?
LR
T
- Pojedzmy do Drumrig Castle. Tam jest jasno i przestronnie. To odpowiednie
miejsce, żeby pogadać.
Ale nie na romantyczną randkę, Sally pomyślała z goryczą. Nie spodziewała
się, że o ślubie będą rozmawiać w obecności osób trzecich. Nie, nie mogła zro-
zumieć, czemu Tim przywiózł dzisiaj Ritę.
Przez całą drogę do Drumrig Castle prawie się w samochodzie nie odzywała,
podczas gdy Tim z Ritą gawędzili z ożywieniem. Najwyrazniej mieli sobie bar-
dzo dużo do powiedzenia. Rozmawiali o pracy, o nieznanych jej ludziach i miej-
scach, opowiadali biurowe anegdoty. Właściwie, zdała sobie sprawę, Tim ma
więcej do powiedzenia swojej sekretarce niż narzeczonej.
Zaczęła chłodno analizować swój związek z Timem. W ciągu ostatnich kilku
tygodni narzeczony dwa razy znalazł czas, by się z nią zobaczyć. A z Glasgow
nie miał do niej daleko. A dziś, gdyby mu zależało na romantycznym wieczorze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]