[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wobec tego spytaj ją, czy nie mogłaby posiedzieć z Sindrem dziś wieczór?
Mali spojrzała na niego zdumiona.
- Może miałabyś ochotę... pójść, na przykład, do kina - dodał.
Jej policzki pokryły się lekkim rumieńcem.
- Wydawało mi się, że to mój syn jest twoim przyjacielem. Nie musisz czuć się w żaden
sposób zobowiązany wobec mnie.
- Wybrałbym się chętnie do kina i cieszyłbym się, gdybyś zechciała mi towarzyszyć. Tylko
tyle. Czy to takie dziwne?
- Nie - bąknęła, starając się ukryć uśmiech radości. - Raczej niespodziewane.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, żebyśmy poszli na piechotę. Bo muszę
zdradzić ci naszą tajemnicę: Sindre cieszy się tak bardzo, że w swoje urodziny będzie
mógł ci pokazać mój samochód.
- Z przyjemnością się przejdę.
- No, to dzwoń do Soni!
Mali zerwała się z krzesła, jakby bojąc się, że Gard mógłby się rozmyślić.
81
Wykorzystując ciemności panujące w kinie, Mali raz po raz zerkała z boku na swego
towarzysza. Tak strasznie jej się podobał. I to nie tylko dlatego, że we wzruszający
sposób zajmował się Sindrem. Pociągał ją także on sam jako mężczyzna.
Ale tego, oczywiście, nie powinien nigdy się dowiedzieć Ostatnie noce były dla niej
trudne. Pogrążona w myślach o Gardzie, oddając się próżnym marzeniom, w ogóle nie
mogła zasnąć. A przecież nic a nic o nim nie wiedziała, nie zdradził jej ani jednego
szczegółu ze swego prywatnego życia. Mógł być żonaty... Chyba jednak nie. Powiedział
wszakże, że nie jest przyzwyczajony do domowego jedzenia...
Tylko żadnych fałszywych nadziei! upominała samą siebie.
Wolnym krokiem wracali już do domu, rozmawiając jak zwykle o wspólnym obiekcie ich
zainteresowania, czyli o Sindrem.
- Dzieci w przedszkolu bardzo mu dokuczają - powiedział Gard. - On nie powinien tam
chodzić, jest zbyt wrażliwy na taki terror!
- Wiem - przyznała przygnębiona. - Ale do wakacji zostały już tylko dwa tygodnie.
Jesienią te dwie wścibskie dziewczynki już nie wrócą i wtedy, mam nadzieję, wszystko
ułoży się znacznie lepiej.
- Tak, słyszałem, że to ich ostatni rok. Na szczęście - westchnął Gard. - Mimo to będą
jeszcze aż przez dwa tygodnie. Jak wiesz, byliśmy dzisiaj w lesie. Wydaje mi się, że
Sindre trochę się wyleczył z tego swojego strachu. Wprawdzie po obiedzie obudził się
przerażony, ale sprawił to pewnie tylko zły sen.
Mali uśmiechnęła się nieznacznie.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, ile on ma przedziwnych pomysłów...
Gard odprowadził swą towarzyszkę do drzwi, pod którymi powiedział grzecznie dobranoc
i podziękował za miły wieczór.
Była mu za to naprawdę wdzięczna. Nie chciała żadnego całusa z obowiązku, uważała,
że rozstanie w taki sposób jest znacznie ładniejsze. I o wiele bardziej pociągające.
Chociaż... Weszła do mieszkania i zamknęła drzwi. Doskonale wiedziała, że jest postacią
drugoplanową, czyli jedynie mamą Sindrego.
Mali Vold czuła się zaniepokojona. Przecież nie wolno jej zakochać się w Gardzie
Mrkmoenie, bo doprowadziłoby to jedynie do beznadziejnej tęsknoty i kolejnej porażki.
Obawiała się jednak...
82
Następnego dnia Gardowi zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Podczas przerwy w pracy,
kiedy z kilkoma kolegami siedział w stołówce i jadł obiad, zaczął opowiadać o swoim
małym przyjacielu: przytaczał jego powiedzonka i drobne anegdoty.
Mężczyzni przy stole patrzyli na niego z wyraznym zdziwieniem. Mrkmoen, zawsze tak
zamknięty i powściągliwy, nigdy dotąd nie opowiadał o sobie w ten sposób.
- A jego mamusia, czy to babka do rzeczy? - spytał jeden z nich.
Gard zmarszczył czoło.
- To nieistotne. Mówię o chłopcu, i to jego znam przede wszystkim. On i ja jesteśmy
przyjaciółmi.
Inny mężczyzna popatrzył na niego z boku.
- I matka tego małego naprawdę nie boi się zostawiać go z tobą? Toż ona nic o tobie nie
wie, a przecież mógłbyś się okazać jakimś podejrzanym typem! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl