[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bci i opowiedzieć jej o wszystkim, co zaszło, a potem poprosić Jacqueline o wybaczenie. Tak, byłoby
to upokarzające, ale to właściwa cena za utratę panowania nad sobą.
Bóg ukazał jej samą siebie leżącą na tej maleńkiej wysepce pośrodku szalejącego sztormu i przemówił
do jej przestraszonej duszyczki. Sprawy ziemskie straciły swoją ważność. Pomiędzy czarnymi
chmurami ukazała się świetlista brama. Niebieskie podwoje otwarły się, ale za chwilę zamknęły się z
powrotem. Dziewczyna miała wrażenie, że tamten świat znajduje się ponad rozdzieranym
błyskawicami niebem. Ze strachem spojrzała w górę, ale zobaczyła tylko różnokolorowe warstwy
chmur sunące w różnych kierunkach i ukazujące się między nimi przebłyski zielonego światła. Co
jakiś czas błyskawica przeszywała niebo.
Sheila czuła, że woda wciąż jeszcze się podnosi, chociaż było zbyt ciemno, aby to stwierdzić. Co
chwila pomiędzy nią a horyzontem wyrastała wielka ściana wody, wyższa niż poprzednie. Woda
chlapała jej w twarz. Dziewczyna była przemoknięta do suchej nitki. Nie pamiętała już, kiedy, jak i
gdzie zgubiła kapelusz. Drżała z zimna jak osikowy liść, ale prawie tego nie zauważała, bo i dookoła
niej wszystko drżało. Szczękała zębami, a twarz miała zupełnie mokrą od słonej wody i łez.
Usiadła i oparła ręce za plecami na gładkiej skale, próbując znalezć jakikolwiek występ, którego
można by było się uchwycić, ale kamień był przerażająco śliski. Ze strachu zaczęło jej się kręcić w
głowie.
Drżąc na całym ciele, wróciła do pozycji leżącej i zacisnęła powieki. Niedługo woda zacznie się nad
nią przelewać, nie było co do tego wątpliwości. Jak długo człowiek tonie? Czy to tylko zakrztuszenie
się wodą i nic więcej? Nie bała się śmierci i wiedziała, że nie ma znaczenia, co stanie się z jej ciałem,
ale obawiała się zniesienia przez fale gdzieś na otwarte wody, rzucenia o skały i spotkania z
nieznanymi, drapieżnymi mieszkańcami oceanu. Chociaż wtedy to już nie będzie miało żadnego
znaczenia, teraz truchlała na samą myśl o rekinach, wielorybach i innych bestiach. Niech ten koniec
przyjdzie szybciej! Niech już będzie po wszystkim!
Leżała przytulona do skały, próbując pozbyć się takich myśli, zmuszając się do spokoju i usiłując się
modlić. Wtedy poczuła pierwszą falę spadającą na jej ciało; przytłoczyła ją swym ciężarem, po czym
wycofała się gdzieś w mętne głębiny. Sheila ucieszyła się, że woda jednak pomaga jej utrzymać się na
skalnej platformie. Następna fala zachwiała to przekonanie, gdyż uniosła ją do góry i sprawiła, że
dziewczyna poczuła się całkowicie bezsilna w łapach ogromnego bezlitosnego oceanu. Kiedy fala się
cofnęła, przywarła do skały i ponowiła modlitwy.
- Boże, proszę, przebacz mi. Spraw, żeby babcia zrozumiała, że żałuję. I proszę, zabierz mnie szybko
do Twojego domu! Tak bardzo się boję!
Czy to głos jej mamy wśród sztormu zapewnił ją, że nie ma czego się bać? Zamknęła oczy i próbowała
się w niego wsłuchać, aż doszedł ją hymn, który mama śpiewała tamtego wieczora przed swoją
śmiercią.
Kto się w opiekę odda Panu swemu, A całym sercem szczerze ufa Jemu, Zmiełe rzec może: mam
obrońcę Boga, Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga.
Ciebie On z łowczych obierzy wyzuje
I w zarazliwym powietrzu ratuje;
W cieniu swych skrzydeł zachowa cię wiecznie,
Pod Jego pióry uleżysz bezpiecznie.
Zpiew pocieszył ją i zmniejszył nieco strach przed nadejściem kolejnej wielkiej fali, która o mało nie
zmiotła jej do morza. Była zaskoczona, kiedy po jej odejściu znowu poczuła pod sobą twardą skałę.
Zebrała siły i spróbowała znowu wczołgać się jak najbliżej środka platformy, wiedziała jednak, że nie
na długo wystarczy jej sił w tej walce.
Była śmiertelnie wyczerpana. Gdyby tylko mogła zapaść w sen i nie czuć już kolejnej fali... Gdyby
tylko nie musiała się krztusić i dławić... Nigdy nie miała do czynienia z wielką wodą. Wąski strumyk
mijający Junction House był jedynym zródłem wody w promieniu wielu mil. Tutaj tak wielka jej masa
napełniała ją strachem, tym bardziej że nie widać było słońca, ani nawet nieba.
Było ciemno. Grzmoty przycichły, a błyskawice pojawiały się z rzadka, jak gdyby burza wyładowała
już swoją furię. Chmury też zaczęły się rozwiewać, ale dla Sheili nie miało to już większego
znaczenia. Zimno, zmęczenie i przerażenie prawie pozbawiły ją życia.
Nieuchronnie zbliżała się ostatnia fala. Potem będzie już dom Ojca. Chrystus powiedział:  Ci, którzy
uwierzyli", a ona wierzyła.  Każdy, kto w Niego wierzy, nie zginie, ale będzie miał życie wieczne!"
Mała książeczka, którą Sheila dostała od babci w niedzielę, wszystko jej wyjaśniła. Dziewczyna
wierzyła. Tak, wierzyła. Wszystko będzie dobrze.
Już! Słychać było ryk zbliżającej się fali. Wreszcie skończy się ta męka. Ale co to? Czy usłyszała
ponad sobą jakiś głos? Czy ktoś podał jej rękę? Jak brzmiał ten werset, który powtarzała jej mama?
 Podtrzyma cię swym wiecznym ramieniem." Bóg chyba zesłał swego anioła, aby pomógł jej w tej
ostatniej drodze. Przecież nie przychodziłby sam, aby zająć się taką nędzną istotą jak ona. Jak dobrze
czuć pod sobą czyjeś ramię. Może to sen albo złudzenie, ale za wielką ścianą wody pojawiło się jakieś
światło. To pewnie chwała Boża świeci zza bramy nieba.
Fala zwaliła się w dół. Uderzyła z ogromną siłą i dziewczyna zaczęła się dusić. Zwiatło zgasło. To był
koniec!
Kiedy babcia wróciła z piwnicy, w której przeciekała rura, chciała porozmawiać z Sheilą, ale nigdzie
nie mogła jej znalezć. Zawołała więc Jacqueline, która po kilku chwilach raczyła odezwać się ze
swojego pokoju:
- O co chodzi?
- Czy nie wiesz, gdzie jest Sheila?
Drzwi żółtego pokoju uchyliły się nieco i babcia usłyszała rozdrażniony głos:
- A skąd ja mam wiedzieć, gdzie się podziało to cudowne dziecko? %7łyjemy w różnych światach!
Babcia obeszła cały ogród, nawołując wnuczkę. Nie było tam zbyt wielu miejsc, w których można by
się schować, chyba że ktoś wszedłby za lilie i schował się za rosnącymi pod murem malwami albo pod
tunelem z róż. Babcia sprawdziła wszystkie zakamarki, ale nigdzie nie znalazła Sheili.
- To dziwne - powiedziała do siebie, po czym wyszła z ogrodu, przeszła kawałek wzdłuż muru i
popatrzyła na plażę, gdyż pomyślała, że wnuczka z pewnością wybrała się na przechadzkę.
Na plaży jednak nie było ani żywej duszy. Babcia rozejrzała się we wszystkich kierunkach, wróciła
biegiem do domu i jeszcze raz przeszukała piętro, zasięgając nawet informacji u Janet, która wciąż
jeszcze wycierała podłogę w piwnicy i w oczekiwaniu na hydraulika ustawiała wiadra i miski pod
przeciekającą rurą.
- Nie, proszę pani, nie widziałam panienki, ale kiedy poszłam na górę po ścierkę, wydawało mi się, że
wchodziła do pokoju.
Babcia wspięła się po schodach i zapukała do zamkniętych
drzwi pokoju Sheili, ale nie usłyszała odpowiedzi. Nacisnęła więc klamkę i weszła, ale Sheili nie było.
Jakie to dziwne Gdzie to dziecko się podziało? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl