[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Mamy mały problem  zauważył.  Podłączenie pierścienia może skomplikować
sprawę. Można zawrócić statek, to prawda. Wyczytałem to w jego myślach, gdy był
zaskoczony. W takim stanie często udaje się wyciągnąć od kogoś ważne informacje.
Z tym, że przy naszej obecnej prędkości wylądujemy daleko od miejsca startu.
 A co da nam powrót?  Nie możemy zmienić kursu, dopóki nie wylądujemy. Nie
jestem pilotem. Nie wystartuję, nawet jeśli się nam uda wprowadzić drugi kod.
 O to będziemy martwić się pózniej  wtrącił Eet.  Nadal chcesz lecieć tam,
dokąd teraz zmierzamy?
 A co ze statkiem Cechu? Znów mogą nas wytropić...
 Zastanów się dobrze... Czy będą się nas spodziewali? Nie wydaje mi się, żeby
ktokolwiek, nawet tak sprytny jak kapitan Nactitl, przewidział nasz powrót. Jeśli uda
nam się wylądować z dala od ich statku, zyskamy na czasie, a tego potrzeba nam teraz
najbardziej.
Znowu miał rację, jak zwykle zresztą. Wolałbym nie kończyć podróży w miejscu,
które zaplanował Hory. Nawet jeśli poprzednie zarzuty można było obalić, przejęcie
statku stawiało mnie w sytuacji, w której raczej trudno bronić się przed oskarżeniami
patrolu.
 To i to, i to...
Eet skończył już przegląd panelu sterowania i niezwykle szybko i zdecydowanie
wciskał teraz kolejne przełączniki. Nie znałem się na tym i trudno mi było powiedzieć,
czy robił coś dobrze czy zle. Obserwowałem tylko, jak poszczególne lampki gasły,
a w ich miejsce zapalały się inne, i miałem nadzieję, że Eet wiedział, co robi.
 Co teraz?  zapytałem, gdy zeskoczył na fotel pilota.
 Pozostaje tylko czekać. Powinniśmy coś zjeść...
Gdy wspomniał o jedzeniu, poczułem, że po posiłku, który zjadłem w tunelu,
nie pozostało już nawet wspomnienie. Czułem narastający głód i pustkę w żołądku.
Przeszukałem rzeczy Hory ego. Cały czas był nieprzytomny, ale oddychał regularnie.
Potem, wraz z Eetem, który mógł schodzić znacznie szybciej niż ja, poszliśmy na dół.
120
Znalezliśmy tam niewielką kuchnię, a w niej, jak mi się wtedy zdawało, mnóstwo
jedzenia. To była prawdziwa uczta. Przypomniałem sobie lambdacyjskie bankiety
i smakowałem każdy kęs.
Eet zjadł razem ze mną, choć jedzenie to w niczym nie przypominało tego, na co
miał zwyczaj polować. Gdy siedzieliśmy już obaj, najedzeni, zacząłem zastanawiać się
nad przyszłością.
 Nie potrafię wystartować  powiedziałem po raz kolejny.  Możemy utknąć
w świecie, w którym z pewnością nie mam ochoty zbyt długo przebywać. Jeśli
przedstawiciele Cechu polecą za nami, wytropią nas. Nie wiem, jak używa się broni
na tym statku. Choć jeśli chodzi o systemy obronne, to możemy spokojnie zaufać
Hory emu. On będzie wiedział, jak je obsługiwać.
 Poza tym mogę czytać w jego myślach i zorientuję się, kiedy zacznie coś
kombinować.  Eet starannie oblizywał łapy ciemnoczerwonym językiem. Dokładnie
mył każdy pazur z osobna.  Nie spodziewają się nas. Za jakiś czas na pewno uda nam
się wystartować. Nie powinieneś widzieć przyszłości wyłącznie w ciemnych barwach.
Przekonasz się, że rozświetli ją słońce. Teraz powinniśmy się przespać. To wzmacnia
ciało i pozwala umysłowi odpocząć. Obudzimy się lepiej przygotowani na to, co nas
czeka.
Zeskoczył ze stołu i stanął na podłodze.
 Tedy... do koi...  Ruchem łba pokazał drzwi naprzeciwko wejścia.  O nic się
nie martw, alarm obudzi nas, gdy wejdziemy w atmosferę planety.
Odsunąłem drzwi i zobaczyłem posłanie. Rzuciłem się na nie okrutnie zmęczony.
Eet położył się koło mnie, zwijając się w kłębek. Zamknął oczy i wyłączył swój umysł.
Nie pozostawało mi nic innego, jak zrobić to samo. Usnąłem.
Z błogiego stanu wyrwał mnie dokuczliwy odgłos dzwonka. Rozejrzałem się
nieprzytomnie dookoła i zobaczyłem Eeta. Siedział na posłaniu i czesał wąsy.
 Wchodzimy w atmosferę  powiedział.
 Jesteś pewien?  Usiadłem i przeczesałem ręką włosy. Nie były zbyt miłe
w dotyku. Za długo już podróżowałem bez kąpieli. Zobaczyłem, że ślady po strupach
powoli znikają. Wiedziałem, że minie jeszcze trochę czasu i w ogóle nie będzie widać,
że coś mi kiedyś dolegało.
 Wracamy do punktu wyjścia.  Eet był raczej pewny swego, ja mniej, przynajmniej
dopóki nie zobaczę tego na własne oczy.  Możemy zostać tutaj  dodał.
 Ale statek...
 Całkowicie pod kontrolą autopilota. Przecież nie poprowadziłbyś go sam?
Znowu miał rację. Czułbym się zdecydowanie gorzej, gdyby to Hory pilotował teraz
statek. Autopiloty ulepszano i poprawiano, aż stały się mniej zawodne od ludzi. Cały
czas jednak istniało ryzyko awarii, w czasie której jedynie refleks i natychmiastowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl