[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostrożność.
Co chcesz przez to powiedzieć? obruszył się Steven, a jego przyjaciel obronnym gestem
uniósł ręce, Niech zgadnę: nie sprzeda nam swojej ziemi?
Właśnie. Uznałem, że nie będę naciskać. Vicky uważa ten grunt za rodzinne dziedzictwo.
Szczególnie ważny jest dla niej dom. Ona bardzo się różni od swego rodzeństwa. Postanowiła
zatrzymać ziemię i budynki właśnie dlatego, że tamci zdecydowali się oddać część posiadłości w
obce ręce.
Skoro masz pewność, że nie ustąpi, dajmy sobie z tym spokój. David wzruszył
ramionami. Wystarczą nam pola znajdujące się po obu stronach jej gruntu. Warto było zadać
sobie tyle trudu, żeby je kupić; wiem, że zrobisz z tej ziemi dobry użytek. Kpiąco uniósł brwi i
spojrzał badawczo na przyjaciela. Masz asa w rękawie?
Nie będę się uciekać do żadnych sztuczek! Zirytowany Steven przegarnął włosy palcami.
Inna kobieta pewnie dałaby się nabrać, ale nie Vicky. Pokręcił głową. W tym wypadku to
by jedynie pogorszyło sytuację. Z nią trzeba grać w otwarte karty, bo nie można jej niczego
narzucić. Inne kobiety nie mogą się z nią równać.
Chcesz powiedzieć, że nie przypomina tej rudej o czułym sercu, którą poznałeś w
Naracoorte?
Skądże! Bywa uparta i boleśnie szczera. Potrafi dać się człowiekowi we znaki. Zacisnął
pięści, a potem westchnął głęboko, próbując się uspokoić. Jest także uczuciowa, wrażliwa,
serdeczna... Steven zamilkł, bo przypomniał sobie, jak wyglądała, kiedy ją całował. I
namiętna po chwili dodał z czułością.
Miał wrażenie, że patrzy w ciemne oczy rozświetlone blaskiem szalonej niecierpliwości.
Taka była Vicky, gdy brał ją w ramiona i wsuwał pałce w jej potargane włosy. Usta miała
nabrzmiałe od jego pocałunków; oddychała płytko, czekając niecierpliwie na kolejny pocałunek.
Odnosił wrażenie, że przez nią zwariuje.
Bum! Trafiony, zatopiony! zawołał David.
O co chodzi? Steven popatrzył na niego z roztargnieniem.
Zakochałeś się, stary.
Ja? mruknął z niedowierzaniem.
Kochasz Victorię Hansen. To szczere i głębokie uczucie; im szybciej się do tego przyznasz,
tym większą masz szansę na szczęśliwe życie. David uśmiechnął się szeroko i pokazał złotą
obrączkę. Każdemu może się przytrafić taka wpadka, kolego.
To miłość? Steven opadł ciężko na fotel.
Pewnie. Czy wiesz, co ona do ciebie czuje?
O tak! W tej kwestii mam pełną jasność. Kiedy jej powiedziałem, że jestem tu dyrektorem,
oznajmiła, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Uznała mnie za oszusta, kłamcę i... miała do
tego prawo. Rzeczywiście, paskudnie ją omotałem. Pewnie nigdy mi nie wybaczy.
E tam! Kobiety w gniewie rzucają takie grozby odparł lekceważąco David. Jak
przedtem było między wami?
Cudownie. Steven uśmiechnął się szeroko. Stary, ona jest niesamowita.
W takim razie co tu jeszcze robisz?
Masz rację. Steven sięgnął po teczkę. Wybacz, muszę załatwić kilka ważnych spraw.
Dzięki.
Drobiazg. Pamiętaj, że mam być drużbą na twoim weselu odparł David i uścisnął
wyciągniętą dłoń przyjaciela.
Vicky... Głowę miała ciężką od snu, a w słuchawce, którą trzymała przy uchu, brzmiał
natarczywy głos Nicole. Chodzi o Molly. Narkoman znów się do niej włamał, ale tym razem
sprawa jest poważna.
Te słowa podziałały na Vicky niczym kubeł zimnej wody. Oprzytomniała w jednej chwili.
Co się stało? Wyskoczyła z łóżka i przytrzymując słuchawkę ramieniem, ubierała się
pospiesznie. Zerknęła na budzik: wpół do szóstej.
Tym razem miał broń.
Strzelał? krzyknęła rozpaczliwie.
Molly fizycznie nie ucierpiała, ale Frank jest ranny. Napastnik postrzelił go w nogę.
Gdzie teraz są?
W domu Molly. Przed chwilą dzwonił do mnie Daniel. Nie wiesz, kiedy Steven wróci z
Adelaide?
Miał tu być rano. Pewnie wyruszył przed świtem, więc niedługo przyjedzie.
Miejmy nadzieję. Spróbuję się z nim skontaktować przez telefon komórkowy. Do
zobaczenia w szpitalu.
Po chwili Vicky siedziała już w aucie. Gdy zaparkowała przed szpitalem i chciała otworzyć
drzwi, obok zatrzymał się czerwony rover. Steven dotarł na czas. Jej serce biło coraz szybciej, ale
natychmiast przypomniała sobie, dlaczego tu są.
Naciągnęła kaptur przeciwdeszczowej kurtki i wysiadła, trzymając w ręku torbę.
Cieszę się, że zdążyłeś powiedziała, gdy biegli ku schodom.
Ja również. Z oddali dobiegł stłumiony odgłos wyjącej syreny. Fajnie, że i Mac wkrótce
do nas dołączy. Jadę z tobą, ruszaj za nim do Molly mruknął ponuro. Trzeba tam zrobić
porządek.
Gdy cała trójka dotarła do jej domu, Frank leżał na prowizorycznym posłaniu z koców i
poduszek w pokoju na tyłach budynku służącym jako magazyn. Na szczęście nikomu nie
przyszło do głowy, żeby go przenieść. Steven zajął się nim natychmiast, a Vicky pobiegła do
sypialni Molly, która siedziała pośrodku łóżka okryta kocem, kołysała się w przód i w tył i cicho
płakała. Vicky zmusiła ją do przełknięcia tabletki, pomogła się położyć i starannie okryła kołdrą.
Gdy wychodziła z pokoju, wpadła na Faith.
Posiedzisz z nią do powrotu Maca? spytała.
Oczywiście. Mavis pojedzie z Frankiem do szpitala, więc ktoś powinien pilnować Molly.
Zwietnie. Dałam jej valium, więc powinna spać co najmniej cztery godziny. Zbadam ją,
kiedy się obudzi.
Pożegnała Faith i wyszła przed dom, gdzie Steven i Mac wsuwali nosze do karetki. Mavis
siedziała już w środku i niecierpliwie czekała na odjazd.
Możemy ruszać? zapytał Steven, zwracając się do Vicky. Będziesz mi potrzebna w sali
operacyjnej.
Jak sobie życzysz. Obserwowała go, gdy wsiadał do karetki. Oczywiście, będę z tobą.
Te dwuznaczne słowa sprawiły, że uniósł brwi i spojrzał na nią z rozbawieniem.
W pierwszej chwili nie zrozumiała, w czym rzecz, a potem dodała pospiesznie: W sali
operacyjnej.
Gdy spojrzał na nią z uśmiechem, zrobiło jej się gorąco.
Jedz ostrożnie poradził i zamknął drzwi karetki.
Z powodu ulewy jechali do szpitala pięć minut dłużej niż normalnie. Wszystko było już
przygotowane do operacji. Udo Franka zostało natychmiast prześwietlone, a po wywołaniu i
przeanalizowaniu zdjęcia zaczęła się operacja, która przebiegła pomyślnie.
Kula wyjęta oznajmił Steven, a cały zespół dyskretnie bił mu brawo. Teraz pora
zadbać, żeby Frank jak najszybciej odzyskał siły. Założył szwy i opatrunek, a potem dał Emmie
znak, aby obudziła pacjenta z narkozy.
Gdy skończyli, Vicky, nie zwracając uwagi na Stevena, pospiesznie zdjęła fartuch i maskę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]