[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do okna  Allan!  zawołał:  Chodz tutaj!  a kiedy syn szybko się zjawił:  Popilnuj
jeńca  a do nas:  Chodzcie, panowie, na krótką przechadzkę.
Gdy wyszliśmy na dwór, zapytał:
 Co chcecie z nim uczynić?
 Przecież to pana więzień  odparłem.  Tylko do pana należy decyzja.
 Nie ja go schwytałem.
 Wobec tego  rzekłem żartem  odstępuję go panu.  Zaraz jednak dodałem: 
Trzeba go oddać w ręce szeryfa, jeżeli nie zamierza pan wypuścić Ushera na wolność.
 Właśnie zastanawiałem się nad taką możliwością.
 Chyba nie mówi pan serio?
 Jak najbardziej. Wiem, że mój projekt brzmi dość dziwne, ale i sytuacja jest dziwna.
Pamiętajcie, panowie, że w tych stronach jeszcze panuje prawo linczu, a wcale mi nie zależy na
tym, aby Usher wisiał. A do jakiego szeryfa, do jakiego sądu mam się odwołać? Do zebrania
mieszkańców Bell? To od razu szykujmy stryczek dla nieszczęśnika! Bo przecież Ushera nie
uwolnią. Po pierwsze dlatego, że instytucja poczty cieszy się wielkim poważaniem i wszelki
zamach na nią jest uważany za zamach na osobiste prawa każdego, po drugie dlatego, że
mieszkańcy Bell należą do ludzi lubiących... mocne wrażenia.
Wzdrygnąłem się.
 Gdzie jest najbliższy szeryf? zapytałem.
 Przecież wiesz, Janie, że dopiero w Fort Benton  odezwał się milczący do tej pory
Karol.
 Trzeba go zawiadomić. Niech przyjeżdża i zabiera Kulawca.
 Zawiadomić?  podchwycił pocztmistrz.  Listownie czy osobiście?
Zawahałem się, a Karol  zdrajca!  milczał jak zaklęty. Nie chciał mi pomóc.
 Chyba... lepiej osobiście.
 Wyjazd i powrót do Bell to co najmniej dwa dni
 stwierdził Sandusky.  Nie mogę na tak długo opuszczać Bell, zwłaszcza w obecnej
sytuacji.
 No to... no to poprzestańmy na liście. Podpiszemy go we trzech. Irvina to skłoni do
szybkiego działania.
 Tak sądzisz?  wtrącił się Karol.  I według ciebie Irvin natychmiast tu się zjawi?
 Jestem pewien.
 A jeśli go akurat nie ma w Benton? A jeżeli jest obecnie zajęty inną, pilną sprawą?
Przecież Bell to nie jego teren.
 Ale Usher to jego człowiek  broniłem się.  Mieszka w Benton.
 Lepiej powiedz: mieszkał. Przed kilku laty, jak obecnie sprawa się przedstawia, nie
wiemy.
 Dobrze  rozgniewałem się.  Nie powiem nic więcej. Ciekawi mnie tylko, do czego
zmierzasz, Karolu?
 Do jakiegoś właściwego rozwiązania. Nie można więzić Ushera zbyt długo. Wiadomość
rozniesie się i może wywołać nieoczekiwane skutki. Sandusky ma rację.
A poza tym... nie mamy prawa. Poczta to nie więzienie, a nikt z nas nie jest ani szeryfem, ani
sędzią.
 Patrzcie!  wybuchnąłem.  Jaki z ciebie prawnik! Podejrzewam, że chcesz, Kulawca
wypuścić. Ale ja do tego ręki nie przyłożę!
 Pomyśl, Janie: musimy wracać do Canyon Creek... Jeśli Vincent nie przyjedzie, kto
będzie dzień i noc pilnował jeńca? Pocztraistrz ma przecież dość spraw na głowie. Chyba się nie
mylę?
 Mówi pan prawdę  odparł Sandusky.
 Wobec tego sam pojadę do Benton!  krzyknąłem oburzony.  Sprowadzę Irvina.
 Nawet jeśli ci się to uda, zajmie co najmniej trzy dni, bo przecież dzień spędzisz w
Benton. Ja uważam, że nie można tyle czasu trzymać tu Ushera. A co będzie, jeśli nie zastaniesz
szeryfa?
 Zwietnie  stwierdziłem ironicznie.  Puszczajcie Ushera. Niech on tylko opowie
swym kompanom, jak łaskawie obeszliśmy się z nim, a nasz pocztmistrz będzie miał włamania
co noc.
 Usher nie piśnie ani słówkiem o takim zakończeniu swej kiepskiej przygody. Co najwyżej
wymyśli bajeczkę, że sam się uwolnił.
 A to coś nowego! Skąd taka pewność?
 Stąd, że wspólnicy Ushera nie uwierzyliby, iż został on przez nas uwolniony ot, tak
sobie... Zaczęliby podejrzewać, że Usher zawarł z nami jakąś umowę, za cenę której uzyskał
wolność. Co z tego by wynikło, łatwo zgadnąć.
 Znakomicie to wszystko wytłumaczyłeś, Karolu. Chodzmy uwolnić tego baranka i
przeprosić go za... nietakt!
 Nie bądz taki zawzięty, Janie. Sytuacja jest wyjątkowa, w przeciwnym wypadku pierwszy
głosowałbym za oddaniem Ushera w ręce sędziego. Zresztą... nie chcę go zwalniać
bezwarunkowo. Jeszcze by pomyślał, że postąpiliśmy tak z obawy przed nim albo jego
wspólnikami. Za całą odpowiedz wzruszyłem ramionami.
 Co pan proponuje?  zapytał Sandusky.
 Coś, co wyglądałoby na obustronne ustępstwo.
Na przykład gdyby Usher wyjawił nam nazwiska wspólników.
 Przecież wiadomo, że to banda Powisa! Usher na pewno przyświadczy, że go Powis
namówił, co mu to szkodzi? Za cenę uwolnienia może się przyznać do wielu rzeczy. To na nic.
 Wymyślcie coś lepszego  odparł Karol,
 Nie uważacie, że to zabawne  wtrąciłem  iż tak kłopoczemy się nad znalezieniem
pozoru? Aż mi wstyd!
Powiedziawszy to  odszedłem. Wałęsając się tu i tam po podwórku, skierowałem na koniec
swe kroki pod okno naszego pokoju. Allan natychmiast mnie zauważył.
 Proszę pana!  zawołał półgłosem.
 Co się stało?
Wychylił się przez futrynę.
 On  powiedział szeptem  chciałby coś zeznać.
 Podaj mi rękę.
Wdrapałem się na okno i wskoczyłem do wnętrza.
 Czego chcesz, Usher?
Popatrzał na mnie, a potem powiedział:
 Niech pan sprowadzi Sandusky'ego. Mam dla nie
go interesującą wiadomość.
Udałem, że nie przywiązuję wagi do tego oświadczenia. Siadłem na krześle.
 To bardzo ważne  zapewnił mnie jeniec.
 Nowa bajeczka?
 Nie, nie! Przysięgam! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl