[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego chłopca. Koniecznie chciał go uratować.
- Uratować? - zdziwiła się.
- No wiesz, jak to jest z tymi Rosjanami. Jak tylko dowiedzieli się o wypadku,
wszyscy chcieli zająć się dzieckiem. Cała rodzina. Oczywiście Aleksiej wygrał. On zaw-
sze wygrywa.
R
L
T
Maisy w dalszym ciągu nie miała pojęcia, dlaczego Aleksiej miał ratować Kostię.
Tłumaczyło to jednak do pewnego stopnia ten cały najazd, który urządził przy Lantern
Square.
- Jednak chciałabym wiedzieć, skąd ty się wzięłaś - ciągnęła Tara. - Ktoś mi mó-
wił, że jesteś nianią, ale to nie pasuje do Aleksieja. Ma za dużą klasę, żeby spać z nianią.
- Sama nie wiem, przecież spał z tobą.
Tara nawet nie mrugnęła.
- Zabawna z ciebie dziewczyna, Maisy - rzuciła. - Pamiętaj tylko, żeby dał ci pre-
zent na pożegnanie.
I nagle Maisy ucieszyła się, że nigdy nic nie wzięła od Aleksieja. Spojrzała jeszcze
na naszyjnik Tary z szafirem i na jej drogie pierścionki. Istniało duże prawdopodobień-
stwo, że to wszystko pochodziło właśnie od Aleksieja.
Ale mnie nie kupił, powiedziała sobie w duchu. I na tym właśnie polega różnica.
- I jeszcze jedno, Maisy. Aleksiej sam mnie dziś zaprosił. - Z tymi słowami wstała i
ruszyła przed siebie.
Maisy była wstrząśnięta. Nie wiedziała, jak potraktować to, co przed chwilą usły-
szała.
- Coś się stało? - Tuż obok pojawiła się Waleria. - Widziałam babę jagę.
- Chy... chyba się trochę upiłam - wyznała Maisy. - Powinnam się położyć.
Wstała, ale w tym momencie wylała na siebie to, co zostało w jej kieliszku.
Waleria była na tyle miła, że zaprowadziła ją do kajuty na dole, rozebrała i położy-
ła na wygodnej koi. Maisy nie przejęła się widokiem jakiegoś mężczyzny za oknem,
chociaż miała na sobie tylko majtki, bo nawet biustonosz był mokry. Gdy tylko jej głowa
dotknęła poduszki, wszystko wokół zaczęło wirować.
- Nie odchodz - szepnęła, bo wydawało jej się, że Waleria chce opuścić kabinę.
- Spokojnie, zostanę. - Wzięła ją za rękę. - Wygląda na to, że niewiele pijesz,
prawda?
- Wcale...
- No tak. Tara Mills potrafi każdego załatwić. Mam wrażenie, że Aleksiej wybiera
takie kobiety, bo tak naprawdę w ogóle go nie interesują... To dziwne, że zajął się tobą.
R
L
T
Maisy nagle pożałowała, że jest w takim stanie. Najwyrazniej mogła się dużo do-
wiedzieć od Walerii na temat Aleksieja. Ona jednak i tak miała ochotę mówić.
- Pamiętasz Iwana? Mojego męża? Znają się z Aleksiejem jeszcze z sierocińca.
Maisy uniosła gwałtownie głowę, czego zaraz pożałowała. Nie przeszkodziło jej to
bynajmniej w zadaniu pytania:
- Czy... czy Kulikow...?
Nareszcie zaczynała rozumieć, co łączyło Aleksieja z Lwem. I skąd brały się te
koszmarne sny. I jeszcze dlaczego chciał  ratować" Kostię...
- Tak, było tam czterech chłopców. Zostało trzech. Aleksiej był zawsze najspryt-
niejszy. Wiedział, że jeśli nie znajdą zgodnego z prawem zajęcia, to skończą na Syberii.
Właśnie zaczynały się przemiany, a on wymyślił sobie, że będzie wypożyczał łodzie. Na
szczęście starczyło im pieniędzy z kradzieży i mogli zacząć prowadzić swój pierwszy
uczciwy interes. Wypożyczalnię łodzi na jeziorze Aadoga.
- Sama nie wiem, co powiedzieć.
- Lepiej nic na ten temat nie mów. I nie wygadaj, że puściłam farbę. Wszyscy byli
wstrząśnięci śmiercią Lwa, ale Aleksiej najbardziej. Oczywiście zawsze go wspierał, ale
to Lew dawał mu emocjonalne wsparcie.
Nic jej o tym nie powiedział. Ale przecież go nie pytała...
- No dobrze, ale powiedz, jak Kostia. Prawie go nie widywałam, bo Kulikowowie
rzadko zabierali go ze sobą. Pewnie był wtedy z tobą...
- Zajmowałam się nim od urodzenia - odrzekła z uśmiechem.
Waleria pokiwała głową.
- Miałaś trudne zadanie. Odniosłam wrażenie, że Anais niechętnie przebywa w
domu...
Maisy popatrzyła na nią z uznaniem. Nie sądziła, że ta kobieta jest aż tak przeni-
kliwa.
- Lew wybrał konia wyścigowego i dziwił się, że nie chce być klaczą - dodała. - To
słowa mojego męża, nie moje. Ja jestem klaczą. Mam dwóch synów, Kolę i Saszę. Zoba-
czysz ich dziś wieczorem.
- Z przyjemnością - szepnęła Maisy.
R
L
T
Nigdy wcześniej nie spotkała tak interesującej kobiety.
- Ale powiedz, jak poznaliście się z Aleksiejem.
- W czasie desantu, którego dokonał na kuchnię Kulikowów, żeby wyrwać Kostię z
moich rąk.
Waleria zaśmiała się pełnym głosem.
- Można się było tego po nim spodziewać. Opowiadaj!
I Maisy opowiedziała jej wszystko. Ze szczegółami. Nie pominęła niczego, ponie-
waż w ciemnych oczach Walerii nie pojawił się nawet cień dezaprobaty. A potem się
rozpłakała i pozwoliła głaskać się po głowie. Po chwili jednak poczuła falę mdłości i ru-
szyła pospiesznie do łazienki, obijając się o meble.
I wtedy właśnie Aleksiej wszedł do kajuty.
- Upiła się? - spytał z tak bezbrzeżnym zdziwieniem, że gdyby zdarzyło się to
dawniej, Maisy z pewnością by się roześmiała. Teraz jednak była to ostatnia rzecz, jaka
przyszła jej do głowy. W tej chwili przede wszystkim żałowała tego, że nie zdążyła za-
mknąć drzwi od łazienki.
Waleria odpowiedziała coś po rosyjsku, a ona spuściła wodę i z trudem się wypro-
stowała, żeby wypłukać usta wodą z umywalki. Aż się skrzywiła na widok swego odbi-
cia: była blada i niewiele zostało z jej misternej fryzury.
Kiedy wróciła z łazienki, wyczytała dezaprobatę z twarzy i postawy Aleksieja. Wa-
leria wyszła. Bardzo mądrze z jej strony, pomyślała Maisy.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Już lepiej. Waleria mi pomogła.
- Ile wypiłaś? - ciągnął śledztwo.
- Sama nie wiem. - Nagle zrobiła się cała czerwona. - Och, wydaje mi się, że ktoś
mnie widział w samych majtkach.
Aleksiej skinął głową.
- Słyszałem - mruknął. - Już w porządku. Jesteśmy tu sami. Kazałem wszystkim
zejść z łodzi.
R
L
T
Maisy popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Nie wyglądało na to, by był na nią zły.
Chodziło o coś innego... Ale dlaczego kazał wszystkim zejść na ląd? Czyżby chciał się
nią zająć? To dlaczego jej nie objął, nie przytulił? Właśnie tego teraz potrzebowała.
Nagle gwałtownie wyciągnęła rękę.
- Idz stąd - rzuciła i ruszyła w stronę łazienki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl