[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kincaid. Rozszyfruj zapiski.
- Nie kłamię. Zna pan wuja Lowella. Ukrywa informa
cje w najbardziej widocznych miejscach. Ta książka cze-
172 OCZEKIWANIE
kała na mnie w jego domu, na samym wierzchu. Nawet jej
pan nie zauważył. Wuj mówi, że ludzie nigdy nie zauwa
żają oczywistych rzeczy. Jednakże rozpoznałam rysunki
na marginesach. To szyfr, którego mnie nauczył, gdy by
łam jeszcze dzieckiem. Za pół godziny dostanie pan infor
macje o złocie.
Vaughn nie mógł się zdecydować, spoglądając to na
Sarę, to na książkę.
- Pół godziny?
Szybko kiwnęła głową.
- Umowa stoi?
- Mogę poświęcić te pół godziny. W końcu zamierza
łem czekać na powrót Kincaida znacznie dłużej. W tej
chwili twój kochaś najprawdopodobniej ląduje właśnie
w Meksyku, zatem z tej strony nic nam nie grozi. Dobrze,
pazerna Saro. Umowa stoi.
- I dostanę część złota? - spytała prędko Sara, starając
się, aby w jej głosie zabrzmiała prawdziwa chciwość.
- Jasne. Czemu nie? - Vaughn usiadł na krześle w ką
cie pokoju. - Pół godziny. Ale jeśli się okaże, że kła
miesz...
- Nie kłamię.
Sara usiadła za biurkiem. Stąd w otwartych drzwiach
widziała hol. Brady Vaughn mógł zobaczyć osobę wcho
dzącą do gabinetu dopiero wtedy, gdy ta przekroczy próg.
Sara wykombinowała, że dostrzeże Adriana kilka sekund
wcześniej. Sięgnęła po książkę i przysunęła do siebie.
Przed oczyma miała rysunek wilka. Po krótkiej chwili
niemal całkowitego paraliżu przewróciła pierwszą stronę
 Fantoma" i wzięła do ręki ołówek.
OCZEKIWANIE 173
Czas mijał tak powoli, że Sarze zdawało się, iż czeka
końca wieczności. Aż do ostatniej chwili nie będzie wie
działa, czy Adrian wrócił. On sam zostanie ostrzeżony
o wizycie intruza wkrótce po zjechaniu z promu. Przypu
szczalnie zostawi samochód przy drodze i ostatnie kilka
dziesiąt metrów przejdzie piechotą. Ani Vaughn, ani ona
nie usłyszą podjeżdżającego samochodu.
Starannie przeglądała książkę, od czasu do czasu notu
jąc na kartce papieru jakąś nic nie znaczącą liczbę czy
słowo. Zmiesznie by się porobiło wtedy, gdyby wuj napra
wdę zakodował coś na marginesach. Dla niej były to tylko
przypadkowe rysunki i przypadkowe uwagi.
Czas mijał. Na zewnątrz mgła zmieniła się w mżawkę.
Zapaliła lampę na biurku. Vaughn nie spuszczał z Sary
oczu, gdy przewracała stronę po stronie. Jego cierpliwość
była dla niej równie niepojęta, jak cierpliwość Adriana.
Gdzie się tego nauczyli? Może u niektórych ludzi jest to po
prostu wrodzona cecha charakteru, szkoda tylko, że ona do
nich nie należy.
Sara zadrżała i przewróciła kolejną stronę. W pewnej
chwili postanowiła, że nie spojrzy na zegar ścienny ani na
własny zegarek co najmniej przez dziesięć minut. Tylko
tego brakowało, żeby Vaughn się zorientował, iż na kogoś
czeka. Siedziała z głową pochyloną nad książką i, kiedy
według jej wyczucia minęły te taktyczne minuty, podnios
ła oczy na zegar wiszący przy drzwiach.
W ciemnym holu stał Adrian. Gdy Sara go spostrzegła,
prawie przestała oddychać. Stał i patrzył na nią w absolut
nej ciszy jak nagle objawiony przybysz z zaświatów. Być
może wzięłaby go nawet za ducha, gdyby nie mokra kur-
174 OCZEKIWANIE
tka, którą miał na sobie. W następnej sekundzie zauważyła
w jego ręce pistolet.
- Coś się stało, Saro? - spytał tonem towarzyskiej kon
wersacji Vaughn, unosząc lekko broń. - Czyżbyś się de
nerwowała?
Sara przełknęła ślinę i opuściła wzrok na leżące przed
nią kryształowe jabłko.
- Właśnie zdałam sobie sprawę, że się pomyliłam.
- Naprawdę? - zdziwił się uprzejmie Vaughn. -
W czym się pomyliłaś, Saro?
Podniosła w górę jabłko, w którym odbiło się światło
lampy.
- Tego, czego pan szuka, nie znajduje się w tej książce.
- A zatem masz problem, prawda? - stwierdził, staran
nie akcentując słowa.
Sara pokręciła głową.
- Nie, chyba nie. Już nie.
Podrzuciła w górę jabłko i złapała je w dłonie.
- Tutaj jest to, czego pan chce.
Znów podrzuciła jabłko i znów je złapała.
Za drzwiami, nieruchomo, stał Adrian. Nie widziała
jego oczu, lecz wiedziała, że znowu są jak wyprane
z koloru.
- Mam dość twoich głupich gier, dziwko - Vaughn
skończył z uprzejmością.
- Jestem w nich niezła, co? - pochwaliła się. - To, cze
go pan szuka, jest tutaj, przed panem. Jasne jak kryształ.
Tylko wuj mógł coś takiego wymyślić.
Jednym szybkim ruchem rzuciła jabłkiem w szybę.
- Co, do diabła... Tym razem przesadziłaś. Zabiję cię!
OCZEKIWANIE 175
Cierpliwość Vaughna nagle wyparowała. Zerwał się
z krzesła. Pistolet trzymał wycelowany w Sarę, ale wzro
kiem śledził lot jabłka.
Odgłosy tłukącego się szkła i jabłka upadającego
na podłogę zagłuszyły wrzaski Brady'ego. Zamieszanie
wykorzystał Adrian. W okamgnieniu znalazł się przy
Vanghnie, który instynktownie się uchylił. To osłabiło siłę
ciosu Adriana, a kolba pistoletu trafiła Vanghna w ramię
zamiast w głowę, a z jego zdrętwiałych nagle palców wy
pada broń.
Sara krzyknęła z przerażenia, gdy Vaughn poleciał
w jej stronę i natychmiast łapiąc równowagę, chwycił ją
jedną ręką za ramiona, a drugą przyłożył nóż do jej gardła.
- Nie ruszaj się, Saville. Jeśli zrobisz jeden krok, zabi
je ją-
Sara nie mogła oderwać oczu od Adriana. Jego twarz
nie wyrażała absolutnie żadnych uczuć. Wyglądał tak sa
mo jak wtedy na nabrzeżu, gdy spoglądał oczyma bez
wyrazu na zdychającą rybę. Nie patrzył na Sarę, ale sku
piał całą uwagę na ciężko dyszącym mężczyznie, który
trzymał nóż na jej gardle.
- Puść ją, Vaughn.
- Jeszcze nie zwariowałem! Tylko dzięki niej zdołam
się stąd wydostać. Rzuć broń - rozkazał, zaciskając ramię
na szyi Sary. - Powiedziałem, rzuć broń, do cholery! My
ślisz, że żartuję?
- Nie. - Adrian zrobił krok naprzód i powoli położył
pistolet na podłodze. Niebieska stal błyszczała ostro
w świetle lampy.
- Rusz się, dziwko! - Vaughn popchnął Sarę w stronę
176 OCZEKIWANIE
biurka, najwyrazniej kierując się tam, gdzie leżał jego
pistolet. - Rusz się!
Dotyk zimnego ostrza noża sprawiał, że Sara nie opie
rała się tak bardzo, jak by chciała. Wiedziała, że Vaughn
użyje noża. I pistoletu, kiedy go dosięgnie.
Po drugiej stronie pokoju Adrian stał o krok od własnej
broni. Sara nie miała wątpliwości, że sięgnie po nią w od
powiednim momencie. Obserwował Vaughna tak jak wilk
obserwuje krążącą hienę.
- Radzę ci, żebyś stąd zwiewał, Vaughn. To twoja jedy
na szansa. Ucieczka z zakładniczką zawsze jest proble
matyczna.
- Za daleko już zaszedłem w poszukiwaniu tego zło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl