[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jak doktor Frankenstein i jego Istota?
- Wiem, że to brzmi bardzo melodramatycznie - przyznała Sara. - Gdybym nie zobaczyła rysunku na
wydruku twojej książki, pewno nie przywiązywałabym takiej wagi do tamtej rozmowy, ale
wiadomość od wuja nagrana na sekretarce i ten bałagan, jakby ktoś czegoś szukał& - Urwała,
spoglądając na niego z niepokojem.
- Jak sądzisz, dlaczego Lowell narysował głowę wilka na mojej książce?
Sara wzruszyła ramionami.
- Wiesz, że ciągle coś szkicuje. Na wszystkim, co ma pod ręką. Widziałam już jego rysunki na
serwetkach, na papierowych ręcznikach, nawet na formularzach podatkowych. Twój wydruk
przypuszczalnie leżał w pobliżu, kiedy zaczął myśleć o Wilku. Albo& - Sara spojrzała nań szeroko
otwartymi oczyma - & coś w twojej książce mu o nim przypomniało.
- To niemożliwe. Sara zastanawiała się przez chwilę.
- To znaczy, że twoja książka była akurat pod ręką, kiedy myślał o Wilku. Powiedział, że musi się
zająć  nie zakończoną sprawą . Moim zdaniem wuj zawsze uważał Wilka za  nie zakończoną
sprawę .
- Dlatego, że sam go wszystkiego nauczył?
- Coś w tym rodzaju. Jak byś się czuł, gdyby dzięki twojej edukacji ktoś stał się pozbawionym
morale, bezwzględnym egzekutorem?
- Niezbyt miła świadomość.
- Nie czułbyś się odpowiedzialny?
- Może.
- To i wuj& Adrian przerwał jej gwałtownie.
- Posłuchaj, Saro, to nie do końca wyjaśnia wiadomości od Lowella. Powiedział, że musi chronić
nasz prezent ślubny, pamiętasz?
- Tego też nie rozumiem.
- Wniosek: nie mamy cienia szansy, dopóki Lowell nie wróci i nie powie nam, o co chodzi. Musimy
czekać. - Rzadki uśmiech pojawił się na ustach Adriana. - Ja mam przynajmniej zajęcie.
- Jakie zajęcie?
- Opiekowanie się tobą. Mam uważać, żebyś nie pakowała nosa w nie swoje sprawy.
- Och. - Sara lekceważąco machnęła ręką. - To nie ma znaczenia.
- Zamierzam poważnie potraktować jego prośbę. Denerwujesz się całą sytuacją i jeśli ktoś nie będzie
cię pilnował, narobisz sobie kłopotów.
- Nie bądz śmieszny.
- Może się zdarzyć, że nie tylko siebie wpakujesz w tarapaty, ale jeszcze przysporzysz kłopotów
wujowi - poinformował ją Adrian.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że zaczniesz czegoś szukać i zadawać pytania, przekonana, iż Lowellowi grozi
niebezpieczeństwo. A to może mu tylko zaszkodzić.
Sara spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Mówisz to poważnie, prawda? Nie zrobiłabym niczego, co mogłoby przysporzyć mu kłopotów.
- Jestem pewien, że nie zrobiłabyś niczego takiego celowo, ale nie wiesz przecież, jakie efekty może
przynieść twoja działalność.
- Daj spokój, Adrianie. Dramatyzujesz.
- Czyżby? - Adrian odsunął talerz i pochylił się do przodu, kładąc ręce na stole. - Co się stanie, jeśli
zechcesz znów porozmawiać z sąsiadką wuja? Jeśli postanowisz zabawić się w detektywa? %7łeby się,
na przykład, dowiedzieć, czy ktoś ostatnio nie odwiedzał Lowella? A jeżeli ktoś cię zauważy i się
tym zainteresuje? Mogę sobie wyobrazić całą masę twoich działań, które jedynie przeszkodzą
Lowellowi. Albo, co gorsza, zaszkodzą tobie.
- To, co mówisz, jest absurdalne. Ty też masz bujną wyobraznię - prychnęła Sara, choć w głębi duszy
czuła lekkie wyrzuty sumienia.
Zaledwie kilka minut wcześniej przyszło jej do głowy, że dobrze byłoby porozmawiać z sąsiadami
wuja. Zdradziły ją zaczerwienione policzki.
Adrian przyjrzał jej się uważnie.
- Nie planowałaś niczego takiego?
- No nie, ale nie wydaje mi się&
- Widzę, że moje zadanie wcale nie będzie proste - orzekł Adrian. - Lowell wiedział, co robi, kiedy
kazał mi ciebie pilnować. Jeśli skończyłaś bawić się jedzeniem, wracajmy do pokojów. Robi się
pózno.
Adrian wstał i kelner pospieszył w jego stronę z rachunkiem.
Sara, niezadowolona z gwałtownego zakończenia posiłku i rozmowy, podniosła się powoli i wyszła
razem z Adrianem z restauracji. Rozmyślając o swych planach, lękach i podejrzeniach nie
spostrzegła, dokąd Adrian ją prowadzi, dopóki nie poczuła pod stopami wypukłości bruku.
Znajdowali się na ścieżce obiegającej motel.
- Trochę chyba za pózno na spacery - zauważyła, spoglądając na ciemne kępy drzew. Za nimi
pozostały światła motelu.
- Pomyślałem, że spacer przed snem uspokoi twoje nerwy. Uważaj! - rzucił ostrzegawczo, kiedy Sara
się potknęła i złapał ją za ramię.
- yle widzę po ciemku.
- Poprowadzę cię.
- Ty, zdaje się, nie masz takich problemów.
- Nie.
- To bardzo wygodne.
- Dlaczego?
- Możesz zmusić nic nie podejrzewającą kobietę do spacerów o północy.
- Dochodzi wpół do dziesiątej, a poza tym nie pamiętam, żebym się kiedykolwiek wybrał na spacer z
jakąkolwiek kobietą. - Zawahał się i dodał po chwili: - Jest bardzo miło.
- Nawet jeśli mam problemy z poruszaniem się?
- To jest najlepsze.
- Aha - odparła z roztargnieniem Sara i znów wróciła myślą do wuja.
- To nic nie da - rzekł po chwili Adrian.
- Co nic nie da?
- To, że się będziesz martwiła.
- Nic na to nie poradzę.
- Musisz się zająć czymś innym - powiedział Adrian, przystając gwałtownie i przytrzymując Sarę,
która znów się potknęła. - Ja też - dodał cicho, gładząc dłońmi jej ramiona.
Sara podniosła, głowę i zrozumiała, że Adrian zamierza ją pocałować. Przez chwilę szukała w jego
oczach odpowiedzi na pytania, których sama nie potrafiła sformułować, ale w ciemności jego oczy
były całkowicie nieodgadnione. W tym momencie Adrian przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Pocałował ją mocno, zdecydowanie i namiętnie i Sara uznała, że jest to pierwszy w jej życiu uczciwy
i prawdziwy pocałunek. Nie miała pojęcia, skąd to wie, lecz była po prostu absolutnie pewna. Jakby
po latach grzebania w metalowym złomie nagle znalazła złoto. Powoli, rozkoszując się chwilą
niespodziewanej radości, objęła Adriana za szyję. Miała trzydzieści lat i na ogół nie poddawała się
nieoczekiwanym emocjom. To było coś szczególnego i Sara zdawała sobie z tego sprawę.
- Saro? - Adrian niechętnie oderwał wargi od jej ust. Jedną rękę wsunął jej we włosy, drugą gładził
ją po plecach.
- Czy w ten sposób chciałeś zająć mnie czymś innym? - szepnęła.
- Wydaje mi się, że sam mam teraz za dużo rzeczy do przemyślenia. Wybacz, ale od dawna pragnąłem
się przekonać, jak smakujesz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl