[ Pobierz całość w formacie PDF ]
riet zawiozła mnie do domu, wspaniale się zatroszczyła.
- Jest fantastyczna. Często zastanawiam się, jak udało się jej pozbierać po tym, co
na nią spadło.
- To znaczy?
- Straciła męża. Jasne, nie ona jedna, bo wiele jest wdów na świecie, ale to było
idealne małżeństwo. Każdy o takim marzy, wszyscy im zazdrościli, ja też... Myśleliśmy,
że umrze, tak bardzo była załamana. Jednak podniosła się, choć pewnie nigdy o nim nie
zapomni.
- Jest młoda, ma mnóstwo czasu, by znaleźć sobie kogoś innego.
- Pod warunkiem, że sama tego zechce, choć z drugiej strony taki związek trafia się
raz w życiu. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby na zawsze została sama. - Wypił piwo do
dna. - Muszę się zbierać. Miło było się spotkać.
Rozeszli się w świetnej komitywie.
Gdy zbliżał się piątkowy wieczór, Darius przyjechał po gości. Phantom z gracją
wskoczył na tylne siedzenie. Miał taką minę, jakby samochód z kierowcą był dla niego
codziennością.
- Nie denerwuj się, wykąpałam go - uspokajająco odezwała się Harriet.
- Nie przejmuj się. - Darius z uśmiechem obejrzał się na trącającego go nosem
czworonoga.
- Zaczekaj. - Harriet nagle wyskoczyła z samochodu. - Zaraz wracam.
Patrzył, jak biegnie do domu, a po chwili wraca, ściskając mały czarny przedmiot.
- To mój pager - wyjaśniła, zajmując miejsce z przodu. - Muszę go zawsze mieć
przy sobie, w razie gdyby nadeszło wezwanie.
- Masz dzisiaj dyżur?
- Ochotnicy stale są w pogotowiu, chyba że chorują lub przebywają poza wyspą.
Wtedy mamy obowiązek o tym powiadomić. Nikt z nas nie rozstaje się z pagerem, w ra-
zie alarmu rzucamy wszystko.
- Wszystko? Chcesz powiedzieć... nawet jeśli... powiedzmy, że akurat...
- Pracuję lub biorę kąpiel - uzupełniła z miną niewiniątka. - Tak, nawet wtedy.
Oczywiście nie to miał na myśli, a jej uśmieszek świadczył, że doskonale go zro-
zumiała.
- Dlaczego zostałaś ratownikiem? - zainteresował się, zapalając silnik.
- Moja mama zmarła, gdy byłam dzieckiem, wychowywał mnie tata. Kiedy dosta-
wał wezwanie, często jechałam z nim na nabrzeże. Uwielbiałam patrzeć, jak łódź ratow-
nicza z pluskiem opuszcza się na wodę. Tata był rybakiem, często zabierał mnie w mo-
rze, nauczył żeglować, kupił mi pierwszą łódkę. Bardzo lubiłam z nim pływać, to były
najpiękniejsze chwile. Był ratownikiem, a ja poszłam w jego ślady, w ogóle się nad tym
nie zastanawiałam.
- Powiedziałaś, że był rybakiem?
- Tak zarabiał na życie. W naszych wodach nigdy nie brakowało ryb.
- Nie chciałaś stąd wyjechać?
- Nigdy!
- Tak po prostu?
- Tak po prostu. To jest najlepsze miejsce pod słońcem i zawsze takie będzie.
Chyba że coś... ktoś popsuje naszą wyspę.
Nie musiał pytać, co chciała przez to powiedzieć. Los wyspy był w jego rękach,
oboje o tym wiedzieli. Jednak teraz nie był odpowiedni moment, by debatować na ten
temat.
Droga wiodła wzdłuż brzegu. Słońce właśnie zaczynało zachodzić.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
- Nie oglądałeś zachodu słońca?
- Tutaj jest niesamowity. Rzadko bywałem nad morzem. Zwykle oglądałem za-
chody z okna samolotu.
- Zatrzymaj się.
Zjechał na pobocze, poszli na plażę i przyglądali się, jak na leciutko sfalowanej
wodzie kładą się szkarłatne cienie. Nie musieli nic mówić. Harriet zerknęła na Dariusa -
na jego twarzy malował się czysty zachwyt, jak wtedy, gdy ujrzała go po raz pierwszy.
- Powinniśmy już jechać - powiedział z żalem.
- Z domu też możesz podziwiać ten widok.
- Niby tak, oczywiście. Ale to nie to samo, gdy jesteś obok mnie.
Ruszyli do samochodu. Darius z uznaniem przesunął spojrzeniem po Harriet. Miała
na sobie prostą błękitną sukienkę, jasnobrązowe włosy falami spadały na ramiona. Wy-
glądała na zrelaksowaną i rozluźnioną. Sam też się tak poczuł.
Perspektywa wspólnego wieczoru cieszyła go. To było dla niego coś nowego.
Kiedy ostatni raz miał okazję miło spędzić czas z przyjacielem?
Z dwójką przyjaciół, poprawił się w duchu, czując na dłoni delikatne poszturchi-
wanie. To Phantom dopominał się pieszczot.
- Już się nie mogę doczekać, jak znajdziemy się w domu. Kate przyrządziła dla
ciebie coś specjalnego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]