[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carl opadł na oparcie fotela, jakby uszło z niego powietrze.
- Jestem zakochany, Zeebo. Pamiętasz jeszcze takie uczucie? To się co nieco różni od
pożądania.
- Miłość ci wszystko przesłania.
- Niby co takiego?
- Moc. - Niesamowicie szybkim ruchem Zeke wyciągnął rękę i chwycił w dłoń lancę, którą
Carl zostawił na stoliku do kawy. - To jest moc! - Pomachał nią Carlowi przed nosem. -
Kiedy masz zamiar jej użyć?
- Kiedy będę musiał - odpowiedział Carl cichym głosem.
- Jeśli nie używasz danej ci mocy, twoja wola słabnie - powiedział Zeke zwracając mu
lancę.
- Hej, przypomnij sobie lepiej, czyjej słabej woli zawdzięczasz swoje uwolnienie przed
miesiącem.
- Nigdy tego nie zapomnę. - Na twarzy Zeke'a na krótką chwilę zagościł uśmiech. - Ale to
było w zeszłym miesiącu. Czego dokonałeś od tamtego czasu?
- A co mam do roboty? Przecież pranieblan nie wysłał mnie tutaj po Złote Runo ani po
Graala. Czekamy po prostu, aż lynk zakończy konwersję świńskiego łajna, i potem spadamy.
Chyba że zotlom uda się nas zatrzymać.
- Chrzanić zótle! - Zeke wbił w niego swoje świdrujące spojrzenie. - Jeśli czekasz tylko na
to, aż lynk skończy swoją robotę, to po coś przyjeżdżał po mnie? Po coś wygadał wszystko
Caitlin i Sheelagh?
- O co ci, do cholery, chodzi?
- Nie podniecaj się tak. - Zeke ucieszył się, że Carla może jeszcze coś zdenerwować.
- Więc co chcesz mi powiedzieć? %7łe jestem paplą?
- Chcę ci powiedzieć, że mówisz przez sen. %7łe urg wprowadził cię w trans i dlatego nie
masz jasnego oglądu rzeczy. Fakt, iż się wygadałeś, świadczy o tym, że pozostała w tobie
jeszcze jakaś cząstka dawnego Carla, która zastanawia się, o co w tym wszystkim chodzi.
Dlatego właśnie chciałeś odszukać dawnych przyjaciół, żeby połączyć się z przeszłością i
dawnym sensem swojego życia. Zatraciłeś to i teraz już sam nie wiesz, co jest czym.176 - A
ty za to wiesz wszystko.
- Wiem na pewno tylko jedno. - Pochylił się w stronę Carla. - Jesteśmy stworzeni ze
światła. A światło to działanie. To ruch. To nieustanne zmiany.
- Hę? - Zwiatło to działanie i zmiana. - Zeke wyglądał na zdumionego brakiem właściwej
reakcji Carla. - Hej, Kręcioł, przypomnij sobie teorię kwantową: światło jest przesyłane w
porcjach.
Te porcje nazywają się kwantami, bo kwant to najmniejsza porcja, o jaką może zmienić się
jakakolwiek wielkość fizyczna. Zwiatło to kwanty fotonów. Ale nie będę się dalej wgłębiał.
Chodzi mi przede wszystkim o to, że wszelkie stworzenie zmienia się, działa. Nieprzerwanie.
Nie ma chwili bezruchu. Nawet próżnia rozciągająca się pomiędzy galaktykami nieustannie
wibruje cząsteczkami Pola. Działanie to rzeczywistość. Dla człowieka rzeczywistość to
wybór. Musisz działać pozytywnie, a przez działanie pozytywne rozumiem dokonywanie
kreatywnych, a nie historycznych wyborów.
- W porządku, już dobrze, Zeke. Rozumiem, o co ci chodzi.
Uważasz, że gnuśnieję.
- Kiedy ostatnio byłeś w siłowni?
- Nie, to nie do wiary!
- Urg dał ci zadamizowane ciało, lecz jak zamierzasz utrzymać je w formie, w ogóle go nie
używając?
Carl zerwał się z fotela.
- Jazda wzlotorem to jak półtora ciężkiego treningu w siłowni, możesz mi wierzyć. -
Szybkim krokiem podszedł do okna i zatrzasnął je z hukiem.
- U nas masz tylko jeden rodzaj wzlotorów. Pionowo w dół.
Carl wzruszył ramionami.
- Moje serce nie ma zaczepienia w tym świecie, Zeke. Siłownia to za dużo bolesnego
wysiłku. Wolę poczekać, aż znajdę się z powrotem w domu.
- To nazywam wyborem negatywnym. Niedługo staniesz się takim samym mięczakiem,
jakim zawsze byłeś. Musisz skończyć z unikaniem wysiłku i dać sobie spokój z szukaniem
rozkoszy w jakiejś odległej przyszłości.
- A to dlaczego?
177
- Bo robiono to już miliardy razy przed tobą. To są wybory historyczne. Po tym wszystkim,
co ci się przytrafiło, nie stać cię na zwykłą reakcję. Musisz być kreatywny.
- Ale po co?
- Ponieważ zostałeś obdarzony mocą, człowieku. - Zeke także się podniósł. Nie
przerywając mówienia, podszedł do Carla, omijając stolik do kawy i wybebeszony telewizor.
- Wszystko, co może ci się przydarzyć, dzieje się teraz. Obowiązkiem każdego jest być
oryginalnym, niezależnie od tego, ile wysiłku to kosztuje. Musisz korzystać ze swego ciała aż
do bólu. Musisz wykorzystywać swój umysł aż do wyczerpania wszelkich jego zasobów. Nie
szukaj rozkoszy dla niej samej. W takiej grze prawie każdy przegrywa. Niech rozkosz sama
przyjdzie do ciebie& a kiedy już przyjdzie, wez ją. A kiedy minie, zachowuj wspomnienie,
nie nadzieję. Nie szukaj jej. Skup się na tym, co możesz dać innym z samego środka zbolałej i
żywej duszy.
- Oszczędz mi swojej filozofii - poprosił Carl, czując, jak opanowuje go zimna wściekłość.
Zee spojrzał mu w oczy.
- Zrobiłbym to, gdyby istniał jakiś inny sposób na to, by żyć, nie odczuwając żalu.
Carl zignorował jego słowa i odwrócił się twarzą w stronę ciemnego okna. Nie mógł brać
serio tego, co mówił jego stary druh, ponieważ człowiek ten zachowywał się zupełnie inaczej
niż tamten ZeeZee, którego znał przez całe życie. Carl domyślał się, że było to rezultatem
ogromnej różnicy pomiędzy historią Ziemi-jeden a historią Ziemi-dwa: Zeke, którego kochał,
mieszkał w okrutniejszym świecie, gdzie sam zabijał i widział, jak zabijano jego towarzyszy
na wojnie, w świecie, gdzie śmiercią szafowano z taką obojętnością, jakby chodziło o
przeprowadzanie finansowych transakcji, w świecie, gdzie takich przekonań, jakich bronił ten
Zeke, nikt nigdy nie wziąłby na serio. ZeeZee porzucił wszelkie mrzonki o dominacji podczas
pobytu w Wietnamie, a teraz tutaj jego sobowtór ględził o mocy. Ta nieprzystawalność dwóch
Ziemi, jakie Carl poznał, napełniła go przykrym uczuciem, że jego wspomnienia, jego życie,
materia, z jakiej składało się ciało, nie były prawdziwe. Pranieblan powiedział mu, że
ukształtował go ze szlamu. A ten świat? Czy powstał / jakiegoś szlachetniejszego ma12
Innymi światy
178
teriału? Nie, z gwiezdnego nawozu. Z odpadów po zużytych galaktykach. Rzeczywistość to
kupa gówna. Najstraszniejsze było dla niego mocne przekonanie Zeke'a, że kosmos jest
nieskończony.
Zee, którego znał, a wraz z nim cały świat, który znał, sądził, że wszechświat, ze
wszystkimi jego brutalnymi paradoksami, czeka taki sam koniec jak całą resztę stworzenia.
%7łe jest skończony, podobnie jak wszystko o rozmiarach mniejszych niż on sam.
Ostry aromat smażonej cebuli i czosnku, któremu towarzyszyło swarliwe bulgotanie
wrzącego oleju, przeniknął z kuchni, dokąd Zeke udał się, by przygotować jakiś posiłek.
Niewesołe myśli Carla się ulotniły. Odszedł od ciemnego okna. Olbrzymi kleks słońca
znajdował się za jego plecami oraz za linią horyzontu, a lekko przyczernione małe chmurki
jaśniały na wschodzie niczym kłęby dymu wydobywające się z paszczy smoka.
Smugi kuchennych zapachów delikatnie trącały struny pamięci, przywołując wspomnienie
intensywnych korzennych woni i smaku foukowskich posiłków. Po raz trzydziesty siódmy
podczas trzydziestu siedmiu dni spędzonych dotąd na Ziemi zatęsknił za pieczonymi bitkami
ze ślamów i sowirzeniami chłodzonymi w strumieniu. Jego żołądek zaryczał jak kruszarka do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]