[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zadzwoniła na policję, po czym wskoczyła w dżinsy i wczorajszy T-shirt. Nie była pewna, czy się uczesała. O
makijażu w ogóle nie myślała. Agent towarzyszący agentce Driskell dał jej zimny okład - kostki lodu owinięte
ręcznikiem - i kazał przyłożyć do twarzy, by nie spuchła.
Dopiero teraz pomyślała o swoim wyglądzie. Marzyła o prysznicu, grzebieniu, zmianie ubrania i
kolejnym zimnym okładzie na twarz, ale bała się odejść od telefonu. A nuż Driskell zadzwoni? Albo Dominic
lub Jack? Toczyła wewnętrzną walkę, kiedy nagle Zia powiedziała:
- Ta cała sytuacja jest szalenie krępująca i niewygodna dla nas obu. Pójdę spakować nasze rzeczy i
przeniosę się do hotelu.
Księżna ściągnęła brwi, ale zanim zdążyła się odezwać, zadzwonił telefon. Gina rzuciła się do aparatu.
Niech to będzie Jack! - modliła się żarliwie.
- Halo? Halo!
- Gina? Dzięki Bogu!
Słychać było jakiś ryk, niewiele poza tym. Gina z całej siły wytężyła słuch.
- Babcia zadzwoniła do nas skoro świt - powiedziała Sara, przekrzykując hałas. - %7łe miałaś jakiś
wypadek albo co. Dobrze się czujesz?
- Tak.
- A dziecko?
Gina przyłożyła dłoń do brzucha. Całe szczęście, że Dominic ją złapał, zanim runęła na podłogę. Nagle
zrozumiała, że od początku o to mu chodziło: żeby ją  wyłączyć" z akcji.
- W porządku - zapewniła siostrę. - Co to za hałas? Gdzie jesteś?
- Za chwilę lądujemy na heliporcie przy Trzydziestej Czwartej.
- Jesteście w Nowym Jorku?
- Dwie minuty po telefonie babci Dev zamówił swój prywatny odrzutowiec. Za kwadrans będziemy w
Dakocie. Gino, przysięgasz, że nic ci nie jest?
- Słowo.
- Okej, do zobaczenia.
Gina z trudem powściągnęła łzy. Psiakość! Te hormony ją wykończą! Zwiadomość, że siostra rzuciła
wszystko, by być przy jej boku, wzruszyła ją do głębi serca.
- To była Sara - poinformowała babkę.
L R
T
- Domyśliłam się. Przyjechali?
- Za moment lądują.
- Dzięki Bogu. - Księżna zacisnęła powieki. Kiedy je z powrotem uniosła, na jej twarzy malowała się
ulga. - Jeśli ktokolwiek może to rozwikłać, to tylko Dev.
Gina nie wiedziała, w czym Dev był lepszy od dwóch tuzinów funkcjonariuszy lokalnych, stanowych i
federalnych, ale też w niego wierzyła. Funkcjonariuszy obowiązywały procedury, których Dev nie musiał prze-
strzegać.
- Pójdę się spakować - powtórzyła Zia. - Potrzebny będzie pokój dla twojej drugiej wnuczki...
- Poczekajmy na Sarę i Deva - rzekła Charlotte.
I Zia, i Gina domyśliły się, o co jej chodzi. Księżna nie chciała, by Zia znikła, zanim Dev z nią
porozmawia. Zia skinęła głową.
- Dobrze. - Ni stąd, ni zowąd, niczym powietrze z balonu, uszła z niej energia. Skuliła się. - Dominic
jest najlepszym bratem na świecie - dodała cicho. - Nic z tego wszystkiego nie rozumiem.
Jej rozpacz była autentyczna. Jeśli Zia kocha brata choć w połowie tak jak ona, Gina, kocha Sarę, to
musi bardzo cierpieć. Zrobiło jej się żal kuzynki. Wstała, zamierzając ją uścisnąć, kiedy rozległ się dzwonek
interkomu.
- Lady Eugenio, jakiś pan przyszedł do pani. Niejaki John Mason...
- Ojej! Wpuść go, Jerome! Dzięki Bogu! Jack żyje, wrócił!
Gina rzuciła się do drzwi. Przestępowała podniecona z nogi na nogę, czekając na przyjazd windy. I
wtem zamarła. Z windy wysiadł ojciec Jacka; z jego oczu biła ledwo tłumiona furia.
- W coś ty wmieszała mojego syna?
L R
T
ROZDZIAA TRZYNASTY
Gina cofnęła się zaskoczona oskarżeniem. Zanim zdołała coś powiedzieć, z mieszkania wybiegła Zia.
- Chodz szybko! Dzwoni Driskell. Chyba zdobyli namiary na jednego z porywaczy.
Gina obróciła się i pognała do salonu. Za sobą słyszała dudniące kroki, ale nie myślała o ojcu Jacka. Z
bijącym sercem wzięła od księżnej telefon.
- Mówi Gina St. Sebastian. Co się dzieje?
- Dostaliśmy wiadomość z Interpolu - odparła Pamela Driskell, z trudem kryjąc radość. - Trzy dni temu
Antonio Cordi znikł im z radaru. Prawdopodobnie, posługując się fałszywym paszportem, przekroczył granicę
Stanów.
Nazwisko mężczyzny nic Ginie nie mówiło.
- A kim jest ów Cordi?
- To capo, głowa rodziny mafijnej działającej na południu Włoch. Niestety nikomu nie udało się jej
infiltrować ani zdobyć dowodów, które by faceta obciążyły.
- Ale... - Gina tak mocno ściskała słuchawkę, że kłykcie jej zbielały. - Ale co ma Jack... ambasador Ma-
son wspólnego z szefem mafii?
- Ja wiem - oznajmił pobladły John Harris Mason II.
Gina wciąż stała ze słuchawką przy uchu, starając się przetrawić słowa Johna II, kiedy z korytarza
doleciały ją jakieś odgłosy. Boże, spraw, żeby to był Jack!
Na widok Sary i Deva odczuła wielką radość, a zarazem wielki smutek. Pomachawszy do siostry,
wróciła do rozmowy z agentką Driskell.
- Jest u nas ojciec ambasadora Masona. Twierdzi, że ma jakieś informacje o tym Cordim.
- Niech się nie rusza z mieszkania. Ja i mój partner jesteśmy kilka przecznic od Dakoty. Zaraz tam
będziemy.
Gina odłożyła słuchawkę.
- Agentka Driskell prosi, żebyś na nią poczekał. Jest już w drodze.
- Eugenio... - Księżna zastukała laską o podłogę. - Gdzie twoje maniery?
- Przepraszam, babciu. Przedstawiam ci ojca Jacka, Johna Masona II. John, to jest moja babka, księżna
Charlotte, moja siostra Sara, szwagier Dev i... kuzynka Zia.
To krótkie wahanie było niezamierzone. W głębi serca nie wierzyła, aby Dominic przeszedł na stronę
wroga, lecz podobnie jak Zia wciąż nie rozumiała jego roli w porannych wydarzeniach.
Zia skinęła przybyszom na powitanie, a Gina przypomniała sobie oskarżenie, jakie rzucił pod jej
adresem ojciec Jacka. Miała nadzieję, że babka tego nie słyszała, inaczej może się polać krew. Na szczęście
Masonowi się upiekło. Podpierając się na lasce, księżna wstała z fotela i wyciągnęła do gościa żylastą dłoń.
- %7łałuję, że spotykamy się w tak smutnych okolicznościach. Mogę do ciebie mówić John, prawda?
Mężczyzna skinął głową. Widać było, że myśli o synu, a nie o etykiecie czy formach
grzecznościowych.
L R
T
- Doskonale - rzekła księżna. - A ty możesz do mnie mówić Charlotte. Teraz bądz łaskaw usiąść i
wyjaśnić nam, co ma wspólnego twój syn z Cordim.
Mason machnął ręką.
- Skoro agentka Driskell jest już w drodze, to poczekam na FBI...
Gina rozumiała, że jego szorstkość wynika z niepokoju o syna, ale wystraszyła się, gdy zobaczyła minę
babki.
- I tu się mylisz! - Czubkiem laski księżna dzgnęła Masona w pierś. - Widzisz tego sińca na twarzy
mojej wnuczki? - spytała lodowatym tonem. - Jeżeli znasz powód, dlaczego kuzyn Giny wymierzył jej cios, a
potem razem z twoim synem rozpłynął się w powietrzu, to ja również chciałabym go poznać.
Gina podejrzewała, że John II rzadko chowa ogon pod siebie. Teraz potulnie spełnił polecenie księżnej.
- Nie umiem powiedzieć, dlaczego kuzyn uderzył Ginę ani jaką w tym wszystkim odgrywał rolę... Co
do Jacka i Cordiego, to mam pewne podejrzenia, ale nie mogę ich poprzeć żadnymi dowodami. Otóż lata temu
przewodziłem delegacji badającej praktyki bankowe pozwalające na pranie brudnych pieniędzy, zarówno w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl