[ Pobierz całość w formacie PDF ]
demokratycznych wyborów. Byłoby to szczytem ironii, nieprawdaż? ThurgoodSmythe, wróg
ludzi zbawca ludzkości zostaje wybrany na przykład prezydentem. Więc strzelaj. Sam nie
masz wystarczająco dużo wiary w tę swoją wolność, by pozwolić, by ktoś taki jak ja pozostał
przy życiu, nie mam racji? Tak więc ty, który zawsze przeciwny byłeś zabijaniu, będziesz te-
raz pierwszym, który zabije. Być może będziesz nawet pierwszym, który zostanie za to osą-
dzony i skazany przez nowe prawo.
Chociaż w jego słowach była gorzka ironia, na jego twarzy nie zagościł nawet cień uśmiechu.
Gdyby to zrobił, Jan bez wahania pociągnąłby za spust. Lekkie naciśnięcie i problem Thurgo-
odSmythe'a na zawsze przestałby istnieć. Było to tak kusząco proste rozwiązanie... Lecz to,
co dotyczyło ThurgoodSmythe'a nigdy nie było proste.
Powiedz mi prawdę powiedział to tak cicho, by słyszeli to jedynie oni dwaj. Chociaż raz w
życiu powiedz mi prawdę. Czy rzeczywiście zaplanowałeś to w ten właśnie sposób od same-
go początku, czy też po prostu w odpowiedniej chwili dostrzegłeś możliwość zmiany stron i
przyłączyłeś się do lepszych?
Przez chwilę obaj mężczyzni mierzyli się nieruchomym spojrzeniem. W końcu Thurgood-
Smythe westchnął i powiedział:
137
Mój drogi szwagrze, w tej chwili mówienie ci czegokolwiek nowego byłoby kompletną stratą
czasu. Cokolwiek bym ci powiedział i tak mi nie uwierzysz. Musisz więc zadecydować sam.
Przykro mi, ale nie jestem w stanie ci pomóc.
Odwrócił się i wolnym krokiem podszedł w stronę stojącego nieopodal krzesła. Jan, chociaż
miał ogromną ochotę, nie mógł się zmusić, by wystrzelić. Cokolwiek ThurgoodSmythe zrobił,
jakiekolwiek były jego motywy, w końcówce był przecież razem z nimi. Bez jego pomocy
oswobodzenie Ziemi nie byłoby możliwe. Zaangażował się w tę walkę, więc ostateczne zwy-
cięstwo stało się także i jego udziałem. Jan po raz kolejny zdał sobie sprawę, iż jego szwagier
nie pozostawił mu właściwie wyboru. Uśmiechnął się, zdjął palec ze spustu i cisnął broń pod
ścianę.
W porządku, Smitty, ta runda dla ciebie. Jesteś wolny. Możesz robić, co chcesz, możesz na-
wet ubiegać się o urząd prezydenta. Nie zapominaj jednak, że przez cały czas będę cię obser-
wował. Jeżeli powrócisz tylko do swych wypróbowanych metod...
Wiem. Odnajdziesz mnie i zabijesz. Nie wątpię w to ani trochę. Będziemy więc musieli po-
zwolić, by przyszłość zatroszczyła się o siebie sama, prawda?
Jan nagle zapragnął znalezć się na świeżym powietrzu, uwolnić się od tego człowieka, zapo-
mnieć o wszystkim i pomyśleć w spokoju o przyszłości. Nikt nie starał się go zatrzymać, kie-
dy odwrócił się i wyszedł. Na zewnątrz zatrzymał się i zaczerpnął kilkakrotnie głęboko tchu,
zastanawiając się nad targającymi nim emocjami. Ktoś wybiegł za nim. Jan odwrócił się i
spostrzegł Dvorę. Nie myśląc już o niczym innym, schwycił ją w ramiona i przytulił.
Muszę zapomnieć o tym człowieku powiedział żarliwym szeptem. Chcę powrócić do moje-
go domu na Halvmork, do mojej żony i przyjaciół. Jest tam jeszcze tyle do zrobienia.
Tutaj także powiedziała. Ja też chcę już wrócić do mojego męża...
Nic mi o nim nie mówiłaś odsunął ją na odległość wyciągniętych ramion.
Nigdy nie pytałeś odparła z uśmiechem, odgarniając opadające na oczy włosy. Ale powie-
działam ci przecież, że nie chcę ci się oświadczać, pamiętasz? Mój mąż jest rabinem, bardzo
pobożnym i poważnym. Jest także znakomitym pilotem. Pilotował jeden z naszych samolo-
tów. Bardzo się o niego martwiłam. Warunki zmusiły nas do rozstania. Teraz na zawsze bę-
dziemy już razem.
Jan nagle spostrzegł, iż uśmiecha się. Nagle, bez żadnego powodu, wybuchnął serdecznym
śmiechem i nie przestawał się śmiać, dopóki po policzkach nie pociekły mu łzy. Wówczas
przytulił Dvorę po raz ostatni.
Masz rację. Musimy wierzyć, że to już rzeczywiście koniec. Musimy pracować teraz nad
tym, by dla wszystkich ludzi koniec wojny był początkiem nowego życia. Z nagłym posta-
138
nowieniem spojrzał na przesłonięte słupami dymu niebo. Wrócę na Ziemię. Nie sądzę, by
Elżbiecie się tu spodobało, lecz będzie musiała się przyzwyczaić. Ziemia ponownie stanie się
centrum świata. Więcej zrobię dla Halvmork i zamieszkujących ją ludzi, będąc tu, na miej-
scu...
Dla wszystkich możesz zrobić bardzo dużo. Znasz Ziemię, znasz planety i wiesz, czego po-
trzeba ludziom najbardziej.
Wolności. Mają ją teraz. Lecz może okazać się trudniej ją utrzymać, niż było ją zdobyć.
Zawsze tak było odparła. Poczytaj niektóre książki. Większość rewolucji ponosiło kieski za-
raz po tym, jak osiągnęły zwycięstwo.
A więc upewnijmy się, że ta nie przegra ponownie spojrzał na niebo. Chciałbym, aby była
noc. Chciałbym zobaczyć gwiazdy.
Są tam przecież. Ludzkość wyruszyła już raz ku gwiazdom, ale nie zrobiła tego dobrze. Te-
raz dano nam drugą szansę. Musimy postarać się dobrze ją wykorzystać.
To prawda przyznał Jan, rozmyślając o potędze, jaką właśnie zdobyli, o broni i o nieskoń-
czonej różnorodności sposobów na zadawanie śmierci i zniszczenia.
Musi nam się udać. Nie sądzę, byśmy kiedykolwiek mieli trzecią szansę.
139
[ Pobierz całość w formacie PDF ]