[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko jednego stopić się z nim, zatracić jak kiedyś.
Przyparł ją do ściany i otarł się o najbardziej wrażliwe miejsce jej ciała. Był jak ogień,
który groził jej spaleniem. Caroline zacisnęła dłonie na jego koszuli i zaczęła wyszarpywać ją zza
paska spodni.
Oderwał się nagle od jej ust.
Nie tutaj. Nie tak.
Nie obchodzi mnie to.
Odsunął ją od siebie gwałtownie, choć niemal załkała, i teraz trzymał na odległość
ramion. Tak pragnęła znalezć się ponownie w jego objęciach, nim jej ciało ochłonie.
Będzie cię obchodziło. Może nie teraz, ale jutro byś mnie za to znienawidziła.
Oparła się o ścianę, bliska płaczu. Jej ciało pulsowało pragnieniem, chciała mieć go
w sobie, doznać spełnienia. Za długo jej tego brakowało. O wiele za długo. Zamknęła tylko oczy
i oddychała głęboko, starając się zapanować nad sobą. Dobrze, że tak się stało, powiedziała
sobie. Dobrze, że poznała swoje granice.
Chcę już iść powiedziała.
Ujął ją za brodę i popatrzył w oczy. Domyślił się, co czuje, i odsunął się od niej.
Całujesz mnie, pragniesz, ale poza tym nie chcesz się do tego przyznać?
To nie jest dobre. Ani dla ciebie, ani dla mnie.
Pragnę cię. Ty pragniesz mnie. Czy to jakiś problem?
Podniosła torebkę z czekoladkami.
Wiesz dlaczego. Nienawidzisz mnie i&
Nieprawda przerwał jej ostro.
Otworzyła usta ze zdumienia. Zaklął i wsunął podkoszulek do spodni. Policzki mu
płonęły.
Chciała przyciągnąć jego głowę, przytulić go. Zapomnieć na chwilę o bólu, który ich
rozdzielał.
Zostawiłam cię powiedziała tylko. Poślubiłam innego człowieka.
Spojrzał na nią, w oczach miał ogień.
Wiem. Ale żeby cię nienawidzić, musiałbym cię wcześniej kochać. Nie kochałem cię,
Caroline. Tylko mi się wydawało, że cię kocham.
Było to kłamstwo.
Przemykali ulicami Beverly Hills w milczeniu; towarzyszył im tylko dzwięk silnika
sportowego wozu. Powiedział, że jej nie kochał, ale było to kłamstwo. Kochał ją każdą cząstką
samego siebie. Czyli niezbyt mocno. Nic dziwnego, że go porzuciła. Wrócił do Nowego Jorku
przekonany, że jej nienawidzi. Gdy jednak trzymał ją tego wieczoru w ramionach, nie czuł
nienawiści. Tylko pożądanie i pragnienie jej posiadania.
Skręcił w stronę hotelu. Po drugiej stronie ulicy kłębił się tłum reporterów oczekujących
na jakiś skandal. Rzucili się w jego stronę, błyskając fleszami.
Panie Kazarow, czy to prawda, że sypia pan z Bambi Royale? Co pan robi w Los
Angeles? Zamierza pan kupić tu jakieś sklepy?
Roman zignorował ich, zabierając Caroline czym prędzej do hotelu. Szła ze spuszczoną
głową, ściskając torebkę z czekoladkami jak cenną nagrodę. Dlaczego ją powstrzymał? Dlaczego
nie pozwolił jej zedrzeć z siebie ubrania w tej przebieralni? Nie po raz pierwszy uprawiał seks
w tak ryzykownych okolicznościach. Zabrał ją tam, bo chciał ją całować, rozniecić jej pożądanie.
Nie spodziewał się, że płomień wymknie się spod kontroli, choć powinien to przewidzieć. Sądząc
po ich przeszłości, mógł się domyślić, że wystarczy jeden dotyk&
Sądził naiwnie, że panuje nad swoim pożądaniem. Była tylko kobietą, a on wiedział, jak
z nimi postępować. Ale gdy tylko go pocałowała, zatracił się w tym całkowicie. Rozsądek
podpowiadał mu, że nie może się z nią kochać w przebieralni ale chciał tego. Na dobrą sprawę
błagała go o to. Jemu jednak chodziło o coś więcej niż tylko pospieszny numerek.
Weszli do bungalowu. W środku panował spokój.
Blake położył pewnie Ryana spać powiedziała. Też już chyba pójdę.
Wystarczyło ją pocałować, wziąć w ramiona. Wiedział, że od razu by uległa. Pragnął
czegoś więcej niż uległości, uświadamiał sobie jednak, że nie stałoby się to tej nocy. Pozostało
zbyt wiele niedomówień. Chciała uciec; widział to. I tak pewnie było najlepiej dla nich obojga.
Musiał poradzić sobie z tym poczuciem pustki, którego doznał, kiedy oświadczył, że nie żywi do
niej nienawiści. Ta nienawiść towarzyszyła mu tak długo, że jej nagłe zniknięcie wywołało
w nim wrażenie głębokiej niepewności.
Dobry pomysł oznajmił chłodno. Rano wrócimy do sklepu, ale tym razem oficjalnie.
Masz rację.
Dobranoc, Caroline. Odwrócił się i ruszył do swojego pokoju.
Dobranoc odparła cicho.
Niewiele brakowało, żeby zawrócił. Zamknął za sobą drzwi i stał przez długą chwilę bez
ruchu. Nie usłyszał ostrożnych kroków, pukania.
Zaklął, a potem się położył. Sam.
Caroline odrzuciła w końcu pościel i wstała. Waliło jej serce, jakby wypiła wcześniej
mnóstwo kawy. Wiedziała jednak, jaka jest przyczyna. Roman.
Bezustannie odtwarzała cały ten wieczór; chciała powtórki. Chciała być zimna i wyniosła,
i z pewnością nie chciała wsuwać mu w usta czekoladki. Naprawdę mogła się obejść bez tego
gorącego prawie seksu w przebieralni. Co się z nią działo? Straciła resztki godności? Naprawdę
była kobietą, która jest gotowa zapomnieć się z mężczyzną w miejscu publicznym? Bała się, że
tak właśnie jest, zwłaszcza w przypadku Romana.
Włożyła szlafrok i poszła do kuchni się napić. W domu panowała cisza. Stała przez długą
chwilę z butelką wody mineralnej, aż w końcu usłyszała głośny plusk, jakby ktoś wskoczył do
basenu. Podeszła do oszklonych drzwi i rozsunęła je. Ujrzała mężczyznę, który rozgarniał wodę
miarowymi uderzeniami ramion. Roman. Chłonęła wzrokiem zwinność jego ciała, prężność
mięśni, ręce, które pracowały jak maszyna. Dopłynął do końca basenu, zniknął pod wodą i znów
się wynurzył prawie w połowie dystansu. Pokonał go kilkakrotnie, a potem zanurzył się i zniknął.
Czekała, ale nic się nie stało. Podeszła z bijącym sercem do krawędzi basenu. Upuściła
plastikową butelkę, próbując ściągnąć z siebie szlafrok. Wypłynął nagle, a ona z trudem
powstrzymała się od krzyku.
Wystraszyłeś mnie! rzuciła wściekle.
Przesunął dłonią po włosach, niespeszony w najmniejszym stopniu. Miała ochotę go
walnąć. %7łałowała, że nie trzyma już butelki z wodą.
Nie wiedziałem, że tu jesteś.
Nie jest ci specjalnie przykro zauważyła ostrym tonem, ale kiedy zobaczyła, jak woda
spływa po jego piersi i brzuchu, zaschło jej w gardle.
Nie jest.
Myślałam, że się topisz.
Wobec tego dziękuję, że się o mnie martwiłaś. Mogłabyś sądzić, że to koniec twoich
problemów. Gdybym zniknął.
%7łartujesz sobie ze mnie. To niezbyt ładne.
Wzruszył ramionami i podpłynął do krawędzi basenu.
Może i tak.
W tym momencie szlafrok zsunął się z jej ramion i wylądował na ziemi. Powstrzymała
się, by go podnieść i się zasłonić.
Martwiłam się dodała niepotrzebnie. Masz pojęcie, jakbym wyglądała, gdybyś się
utopił w mojej obecności? Niektórzy powiedzieliby, że to zaplanowałam.
Roman odchylił głowę i popatrzył na nią.
Zrobię wszystko, żeby nie utonąć przy tobie.
Doceniam to odparła.
A teraz może zechcesz się odwrócić. Chyba że chcesz przyjrzeć mi się dokładniej.
Krew uderzyła jej do głowy.
Jesteś& nagi?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]