[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Naczelny dyrektor banku Marian Chudziński przywitał
kapitana z równie zatroskaną twarzą jak wozny Franciszek.
- Już nie wiem, co się dzieje. Z kasy ginie 10 milionów,
pózniej urzędnicy znajdują pieniądze w swoich szufladach.
- Wszystko wyjaśnimy, panie prezesie. Tylko nie od ra-
zu. Przede wszystkim chciałbym obejrzeć te pieniądze.
Chudziński podszedł do ściany za biurkiem. Wisiał tu
wzorzysty kilim. Prezes odchylił dywan. Na tle białej ścia-
ny widać było niewielki brązowy kwadrat. Specjalnym
kluczykiem Chudziński otworzył stalową skrytkę i wyjął
z niej paczkę banknotów.
Jeden rzut oka i kapitan przekonał się, że trzyma w rę-
ku pięćdziesiąt tysięcy złotych. Ogółem sto pięćsetek od
numeru 577801 do 5779000. Seria  AH".
- To nie te - mruknął zawiedzionym głosem.
- Ależ zapewniam kapitana, że są to te same pięćsetki,
które mi wczoraj przyniósł główny księgowy pan Bilski,
a które Ligman znalazł w swoim biurku. Sądząc po dacie
paczkowania są to takie same pieniądze, jakie mieliśmy
w skarbcu w rezerwie bankowej.
95
- Nie mam żadnych co do tego wątpliwości. Mówiąc  in-
ne", myślałem o prowadzonym przeze mnie wczoraj ma-
łym śledztwie. Pieniądze te zatrzymam na razie jako do-
wód rzeczowy. Pózniej będą one bankowi zwrócone. Mam
nadzieję, że razem z resztą brakującej sumy.
- Proszę jedynie o odpowiednie pokwitowanie. Cieszą
mnie słowa pana. Wnioskuję z nich, że milicja jest na wła-
ściwym tropie.
- Może jeszcze nie na tropie, raczej na paru różnych tro-
pach. Ale jeden z nich z pewnością doprowadzi nas do ce-
lu. Teraz chciałbym przesłuchać Ligmana. Jak to urządzić,
aby nie wywoływać następnej, niepotrzebnej sensacji?
- Wezwę go po prostu do gabinetu i pózniej zostawię panów
samych - prezes wydał telefonistce odpowiednią dyspozycję
i w parę minut pózniej Tadeusz Ligman znalazł się sam na
sam z oficerem milicji. Ten wskazał mu miejsce za biurkiem,
naprzeciwko siebie i milcząc obserwował młodego człowieka.
Ligman robił miłe wrażenie. Był średniego wzrostu,
schludnie, a nawet dość elegancko ubrany. Popielaty gar-
nitur, biała koszula, starannie zawiązany krawat. Na po-
ciągłej twarzy nie malowały się żadne uczucia. Szare oczy
patrzyły prosto w twarz kapitana. Jedynie zaciśnięte kur-
czowo dłonie leżących na biurku rąk świadczyły o pew-
nym zdenerwowaniu młodego człowieka.
- Co pan ma do powiedzenia? - zapytał wreszcie Jar-
kowski.
- Co pan kapitan chciałby usłyszeć?
- Wszystko.
- Mam zacząć od życiorysu?
- Na to przyjdzie czas. Teraz proszę o streszczenie wy-
padków wczorajszego dnia.
- Wczoraj otrzymaliśmy nowe biurka - zaczął Ligman. -
Przedtem wyjąłem ze starego wszystkie papiery i położyłem
w naszym pokoju pod ścianą. To samo zrobił kolega Jawo-
rek. Wtedy wynieśliśmy najpierw jego stół, a wracając
przynieśliśmy z podwórza jedno biurko. Obróciliśmy tak
jeszcze raz. Następnie zacząłem przeglądać leżące na
podłodze papiery. Niepotrzebne rzucałem do kosza, resztę
wkładałem do szuflad nowego biurka. W pewnym momen-
cie zauważyłem paczkę owiniętą w szary papier. W takim
papierze matka zawsze daje mi do banku drugie śniadanie.
Myślałem, że jest to jakieś stare śniadanie, którego zapo-
mniałem lub nie chciałem zjeść. Miałem nawet zamiar nie
rozwijać paczki i wrzucić do kosza. Ale ciekawość przemo-
gła. Zobaczyłem, że trzymam w ręku plik pięćsetek.
W pierwszej chwili zupełnie zgłupiałem. Gdy nieco oprzy-
tomniałem podszedłem do pana Góreckiego. To najstarszy
wiekiem pracownik naszego wydziału. Zdążyłem zauwa-
żyć, że to mądry i doświadczony człowiek. Pokazałem mu
pieniądze i zapytałem, co dalej mam robić. Pan Górecki po-
radził, aby natychmiast iść do naszego kierownika, pana
Bilskiego. Razem z nim poszliśmy zaraz do pana prezesa,
któremu pan Bilski w mojej obecności oddał te banknoty.
- To nie były pańskie pieniądze?
- Skądże znowu! Nie jestem taki bogaty, aby trzymać
w stoliku 50 tysięcy złotych!
- A może po prostu zapomniał pan jednej paczki wyj-
mując pieniądze ze skarbca? Gdzie pan schował pozosta-
łą sumę?
Młody człowiek drgnął i lekko się zaczerwienił. Szybko
odpowiedział nieco drżącym głosem:
- To nieprawda. Nie brałem pieniędzy ze skarbca.
-A jednak mamy dowody, świadczące o czymś przeciw-
nym. Dwa dni temu kupił pan w  Motozbycie" skuter osę.
Zapłacił pan 17 tysięcy złotych. Był pan na tyle nieostroż-
ny, panie Ligman, że płacił pan również nowymi pięćset-
kami. Takimi samymi jak w tej paczce - tu kapitan wyjął
z kieszeni plik pięćsetek. - Co gorsza - dodał - te bankno-
ty mają tę samą serię i numerację.
- Pan się myli, kapitanie - głos młodego człowieka
brzmiał teraz zupełnie spokojnie. - Te banknoty mają se-
rię  AH", zaś pieniądze, którymi płaciłem za skuter, po-
chodzą z dużo pózniejszej serii  AN". Między ukazaniem
się tych obydwu serii, a może to potwierdzić Narodowy
Bank Polski, minęło co najmniej pół roku. Dobrze pamię-
tam, że moje pieniądze miały serię  AN".
97
- Ile pan zarabia w banku?
- Tysiąc Osiemset złotych plus premia, która zwykle
wynosi około półtora tysiąca na kwartał. Do tego dochodzi
bilansówka i fundusz zakładowy równające się mniej wię-
cej trzynastej pensji.
- Z tego pan się utrzymuje, ubiera i jeszcze zaoszczę-
dził pan na skuter? Winszuję. Powinni pana zrobić jeżeli
nie ministrem finansów, to przynajmniej dyrektorem ban-
ku. Może poda nam pan swój sposób gospodarowania pie-
niędzmi?
- Mieszkam u rodziców. Na utrzymanie i mieszkanie
daję matce tysiąc złotych. Nie piję, nie palę. Staram się nie
wydawać na głupstwa i premie oraz trzynastą pensję mo-
głem odłożyć. Pokażę panu książeczkę oszczędności z re-
gularnie wpłacanymi kwotami. W ciągu dwóch lat zebra-
łem dziesięć tysięcy złotych.
- Hm - mruknął kapitan. - Osa kosztuje prawie dwa
razy tyle.
- Zapłaciłem za nią 17 tysięcy.
- Więc skąd reszta?
- Pięć tysięcy pożyczyłem od przyjaciela, a trochę zaro-
biłem. Trafiła mi się mała transakcja. Właściwie pośre-
dnictwo.
- Odkąd to pan Czesław Potulicki jest tak bogaty, aby
mógł pożyczyć aż pięć tysięcy złotych? Niedawno brał od
Nawrockiego dwadzieścia złotych.
Młody człowiek ze zdumieniem i podziwem spojrzał na
kapitana. . [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl