[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wolno jej na to pozwolić!
- Sądzi pani, że potrafi ją powstrzymać? - W głosie Sidonii brzmiała raczej zaduma niż sarkazm.
- Znajdę jakiś sposób. To zła kobieta.
- Zbyt łagodnie powiedziane. Ona w ogóle nie wie, co jest dobre, a co złe. Po prostu robi to, na co ma ochotę. A ma
ochotę na bardzo wiele.
-Pani Myles... - Sam odwróciła się ku niej tak, że mogła jej patrzeć prosto w oczy. - Wczoraj rano rozmawiałam z in-
spektorem Hoggiem. Zapytałam go o klub, o którym powiedziała nam Erica. O klub, w którym bywał Martin.
- Rozumiem. I nasz poczciwy inspektor poinformował panią, że mój syn był pederastą?
- Tak. Bardzo mi przykro. Pytałam o to, ponieważ byłam przekonana, że to bardzo ważne.
Sidonia uniosła lekko ramiona.
- To wszystko już historia. Dziś, kiedy on nie żyje, nie ma o co kruszyć kopii.
- Jak do tego doszło, że Martin poślubił Ericę?
- Myślał, że przy niej będzie się czuł bezpieczniej.
- Bezpieczniej?
- Tak. Ona mu to wmówiła. Potrafi być przekonująca.
Sam przypomniała sobie wieczór, kiedy utonął Martin. Przed jej oczami stanęła jak żywa Erica, cała mokra i drżąca
-uosobienie nieszczęścia. Udało jej się wprowadzić wszystkich w błąd, to prawda. Kiwnęła głową.
- A jak się poznali? - zapytała.
- Na jakimś przyjęciu. Erica przedstawiła się Martinowi jako dziennikarka. Mogła poszczycić się już kilkoma
publikacjami w prasie, z pewnością pochwaliła się tym również przed panią... W każdym razie w ten sposób
zagadnęła Martina. Powiedziała, że przygotowuje serię artykułów o homoseksualistach... nie jakieś tanie sensacyjki,
ale prawdziwą kampanię przeciw ich dyskryminacji. Wiedziała, że Martin jest jednym z nich. Dała to do
zrozumienia już podczas pierwszej rozmowy. Sprytna, nieprawdaż? Martin wychwalał ją pod niebiosa. Taka
bezpośrednia, mówił mi, taka światła i tolerancyjna! Zaprzyjaznili się. Erica nigdy nie próbowała zmienić jego
sposobu życia. Po upływie roku zaproponowała mu ślub. Miało to być małżeństwo z rozsądku. Martin uzyskałby
dzięki temu parawan, pozory normalności oraz gospodynię, która mogła mu się przydać, no i towarzystwo. Erica
zdobyłaby dom, styl życia, który jej imponował, jak również majątek... to wszystko, czego brak odczuwała boleśnie
od chwili, gdy porzucili ją rodzice.
- I Martin dał się na to złapać?
- Owszem. Ja zresztą również. Byłam zachwycona. Martin wydawał się szczęśliwszy niż kiedykolwiek przedtem i to
mnie cieszyło. Erica była czarująca. Może Bóg mi to wybaczy, ale wtedy naprawdę ją polubiłam. Wzięli cichy ślub,
a Randall dał
im mieszkanie w Londynie w trzyletnią dzierżawę. Miesiąc miodowy spędzili w Grecji. Wszystko zdawało się
układać jak najlepiej. Potem rozpoczęły się kłótnie między nimi. Początkowo Martin starał się ukryć to przede mną,
ale po jakimś czasie przestał udawać. Zwierzył mi się, że Erica to typ intrygantki i złośnicy, że już jej proponował
rozwód, na co odpowiedziała, że jeśli on spróbuje wymusić rozwód, ona wyjawi Randallowi prawdę o jego synu.
- Czy to znaczy, że pani mąż o niczym nie wiedział? Sidonia potrząsnęła głową.
- Zdaję sobie sprawę, że brzmi to niewiarygodnie, ale Randall nie wiedział, że Martin jest homoseksualistą. Martin
zachowywał zawsze daleko posuniętą ostrożność. Nigdy nie zaczepiał młodych chłopców, nie nawiązywał
przypadkowych kontaktów, nie wywołał żadnego skandalu. - Sidonia odwróciła głowę w bok, ale Sam zdążyła
dostrzec w jej oczach łzy. -Randall i Martin byli do siebie bardzo przywiązani - mówiła dalej Sidonia. - Randall
wynosił syna pod niebiosa, chwalił go za inteligencję, poczucie humoru, za to, że taki wysportowany. Istniała między
nimi naprawdę wspaniała więz. Ale los sprawił, że Erica odkryła ten słaby punkt i wykorzystała go, aby zniszczyć
ich obu. Kiedy w końcu Martin odważył się wystąpić oficjalnie o rozwód, zabiła go.
- Martin wystąpił o rozwód?
- O, tak. Zadzwonił do mnie w wieczór poprzedzający dzień wypadku i zapowiedział, że przyjedzie z Ericą, aby
omówić warunki finansowe rozwodu.
- Po co w takim razie zabiła go, skoro zamierzał zapewnić jej byt?
- Ponieważ w razie śmierci Martina otrzymywała o wiele więcej niż na mocy umowy rozwodowej. A zresztą w ten
sposób mogła wyrządzić większe zło. Jednym ciosem dosięgła nie tylko Martina, ale również Randalla i mnie.
Umilkła. Siedziała teraz nieco przygarbiona, z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Sam szczerze jej współczuła,
musiała jednak zadać jeszcze parę pytań.
- Dlaczego nie próbowała pani z nią walczyć, pani Myles? Dlaczego nie złożyła pani zeznań obciążających Ericę?
- To nie miałoby sensu.
- Przynajmniej ludzie dowiedzieliby się, kim ona jest.
- Wcale nie. Jak wyglądały fakty? Martin był homoseksualistą, przed wypadkiem za dużo wypił, rzucił się na Ericę,
pobił ją i usiłował udusić. Nie, pani Cole, każdy zdrowo myślący człowiek uznałby jego winę, a nie Eriki. Dlatego
postanowiłam milczeć.
- Nie zgadzam się z tym! Przecież pani pozwoliła jej w ten sposób zacząć wszystko od nowa i żerować na kolejnych
ofiarach. Chyba nie chce pani do tego dopuścić?
- Czego się pani po mnie spodziewa?
- Ze pani powie prawdę! Zdemaskuje ją!
- W tym przypadku jestem bezsilna. - Ton głosu Sidonii nie dopuszczał sprzeciwu. - Pani nie ma nawet pojęcia, do
jakiego stopnia ona potrafi być bezwzględna. Po śmierci Martina Randall postanowił stawić Erice czoło. Zawiadomił
ją listownie, że nie może oczekiwać od nas więcej, niż już otrzymała. Pozwolił jej zostać w mieszkaniu do chwili
wygaśnięcia terminu dzierżawy, ale potem nie chciał jej widzieć ani słyszeć o niej. W odpowiedzi wysłała mu zeszyt, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl