[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o tym, odbywało się coś równoważnego z tym zebraniem. Tam było to
spotkanie umysłów.
Rozpoznawał większość otaczających go twarzy. Ponad milę od niego, tysiąc
stóp w dole, ustawione było małe podium, na którym skupiała się teraz
uwaga całego świata. Trudno było uwierzyć, że można coś zobaczyć z takiej
odległości, ale Alvin był przekonany, że kiedy rozpocznie się przemówienie,
będzie widział i słyszał wszystko tak wyraznie jak każdy w Diaspar.
Podium zasnute było mgłą. Mgła przybrała postać Callitraxa,
przewodniczącego grupy, której zadaniem było zrekonstruowanie przeszłości
z informacji dostarczonych na Ziemię przez Yanamonda. Było to
przedsięwzięcie ogromne i prawie niewykonalne i to nie tylko z uwagi na
wchodzący w grę przedział czasu. Tylko raz, przy pomocy Hilvara, wejrzał
Alvin w umysł dziwnej istoty, którą wspólnie odkryli  lub która odkryła
ich. Myśli Yanamonda były dla Alvina tak niezrozumiałe, jak tysiąc głosów
krzyczących jednocześnie w jakiejś wielkiej jaskini, zniekształconych do tego
odbijającym się od jej ścian echem. Ludzie z Lys potrafili je jednak
rozwikłać, potrafili je zarejestrować i zinterpretować. To co odkryli, głosiła
plotka, której Hilvar ani nie zaprzeczał, ani jej nie potwierdzał, było tak
dziwne, że niewiele przypominało historię, jaką cała rasa ludzka uważała od
miliardów lat za swoją.
Callitrax zaczął mówić. Streścił pokrótce akceptowane dotąd dzieje
ludzkości. Mówił o nieznanych ludziach Cywilizacji Zarania, po których nie
pozostało nic prócz sławnych nazw i spłowiałych legend o Imperium. Od
samego początku Człowiek pożądał gwiazd  i w końcu ich dosięgnął. Przez
miliony lat penetrował Galaktykę obejmując we władanie układ po układzie.
Potem, z ciemności, spoza krawędzi wszechświata, uderzyli Najezdzcy i
wydarli mu wszystko, co zdobył.
Odwrót od Układu Słonecznego musiał być gorzki i trwał na pewno wiele
wieków. Z legendarnych bitew szalejących wokół Shalmirane ledwo ocalała
sama Ziemia. Kiedy się skończyły, Człowiek pozostał tylko ze swymi
wspomnieniami i światem, na którym się narodził.
Od tej chwili wszystko było długim pasmem upadku. Jak na ironię, rasa,
która chciała władać wszechświatem, rozdzieliła się na dwie izolowane
kultury Lys i Diaspar  oazy życia wśród pustyni, która dzieliła je tak
samo, jak międzygwiezdna otchłań.
Callitrax przerwał; Alvinowi, tak jak każdemu obecnemu na. Wielkim
Zgromadzeniu, wydawało się, że historyk patrzy właśnie na niego oczyma
widzącymi rzeczy, którym jeszcze teraz niezupełnie daje wiarę.
 I to tyle  powiedział Callitrax  jeśli chodzi o opowieści, w które
wierzono dotychczas. Muszę wam teraz powiedzieć, że są one nieprawdziwe
 nieprawdziwe w każdym szczególe  tak nieprawdziwe, że nawet teraz
nie w pełni pogodziliśmy się z prawdą.
Odczekał, aż zebrani pojmą w pełni znaczenie jego słów. Potem, mówiąc
wolno i wyraznie, przekazał Lys i Diaspar wiedzę zaczerpniętą z umysłu
Yanamonda.
Nie było prawdą, że Człowiek sięgnął do gwiazd. Całe jego małe imperium
ograniczało się do orbit Plutona i Persefony, ponieważ przestrzeń
międzygwiezdna stanowiła dlań barierę nie do przebycia. Cała cywilizacja
ludzka kłębiła się wciąż wokół Słońca i była jeszcze bardzo młoda, kiedy
dosięgnęły jej gwiazdy.
Szok musiał być wstrząsający. Pomimo ciągłych niepowodzeń Człowiek
nigdy nie wątpił, że pewnego dnia podbije otchłanie kosmosu. Wierzył też,
że jeśli nawet wszechświat zamieszkują równi jemu, to nie ma w nim ras
przewyższających go pod jakimkolwiek względem. I nagle dowiedział się, że
oba przekonania były mylne i że wśród gwiazd istnieją umysły daleko
bardziej rozwinięte niż jego. Przez wiele wieków, najpierw w statkach innych
ras, potem w maszynach zbudowanych na podstawie zapożyczonej wiedzy,
Człowiek badał Galaktykę. Wszędzie natykał się na kultury, które potrafił
zrozumieć, ale nie potrafił się do nich dostosować, a czasami spotykał
umysły, których w ogóle nie potrafił pojąć.
Szok był straszliwy, ale przyczynił się do rozwoju rasy. Smutniejszy, ale
nieskończenie mądrzejszy powrócił Człowiek do Układu Słonecznego, aby
rozwinąć wiedzę, którą uzyskał. Przyjął wyzwanie i powoli realizował swój
plan, który dawał nadzieję na przyszłość.
Dawniej największym zainteresowaniem darzył Człowiek nauki fizyczne.
Teraz z jeszcze większym zapałem zwrócił się ku genetyce i badaniom
umysłu. Nie licząc się z kosztami wzniósł się do granic ewolucji.
Ten wielki eksperyment pochłaniał przez miliony lat całą energię rasy.
Wszystkie te wysiłki, wszystkie poświęcenia stały się tylko garścią słów w
narracji Callitraxa. Przyniosły Człowiekowi największe zwycięstwa: zwalczył
dzięki nim chorobę; jeśli chciał, mógł żyć wiecznie, a opanowując telepatię,
nagiął do swej woli najpotężniejszą z sił.
Zależny tylko od siebie samego, był gotów do ponownego wyruszenia na
podbój ogromnych przestrzeni Galaktyki. Spotkał się jak równy z rasami ze
światów, od których się kiedyś odwrócił, i zaczął odgrywać pełną rolę w
dziejach wszechświata.
Dokonał tego. Z tego właśnie okresu, być może najobszerniejszego w historii
ludzkości, pochodzą legendy o Imperium. Było to Imperium wielu ras, ale
zapomniano o tym w dramacie, w którym znalazło ono swój koniec.
Imperium trwało co najmniej miliard lat. Musiało przeżywać kryzysy, może
nawet wojny, ale wszystko to zaginęło w pochodzie wielkich ras
zmierzających ku dojrzałości.
 Możemy być dumni  ciągnął Callitrax  z roli, jaką odegrali w tej
historii nasi przodkowie. Osiągnąwszy wyżyny kultury nie zaniechali żadnej
ze swych inicjatyw. Tutaj mamy raczej do czynienia z domysłami niż
udowodnionymi faktami, ale wydaje się pewne, że eksperymenty, które
przyczyniły się zarówno do początku końca Imperium, jak i do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl