[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Vanessa przyglądała się falom, które spienione rozbijały się o brzeg z głośnym hukiem. Dzisiejszy
wieczór kosztował ją wiele wysiłku i nerwów. Zastanawiała się, jak długo jeszcze Brock będzie
tolerował jej oczywiste błędy w przygotowywaniu uroczystości. Martwiła się także o siostrę, z którą
nie rozmawiała już od kilku dni. Melody wysłała jej tylko krótką wiadomość, że dużo pracuje, aby nie
myśleć o swoim złamanym sercu.
- Biedna Melody - wyszeptała i zalała ją fala macierzyńskiej tkliwości.
Nagle poczuła, jak czyjeś ramiona obejmują mocno jej plecy.
- Mówisz sama do siebie?
Vanessa zmartwiała. Czy Brock usłyszał imię, które
Zakochana oszustka
81
wypowiedziała? Był zbyt inteligentny, aby pozwolił dłużej robić z siebie głupca. Odwróciła się do
niego z szerokim uśmiechem, starając się przejrzeć jego myśli.
- Niezupełnie. Czekałam na ciebie.
To ciepłe przywitanie zaskoczyło Bracka.
- W takim razie już nie musisz dłużej czekać, maleńka. Vanessa przysunęła się bliżej.
- Przykro mi z powodu tego, co się dziś stało.
- Nie jesteśmy teraz w pracy, by o tym mówić, a ja nie jestem twoim szefem.
Vanessa dawno nie poczuła takiej ulgi. Raz jeszcze udało jej się umknąć sprawiedliwości.
- Przejdzmy się - zaproponował.
W odpowiedzi kiwnęła głową i schyliła się, by zdjąć z nóg sandały. Po chwili poczuła między palcami
przyjemny, chłodny piasek. Brock chwycił ją za rękę i zaczęli spacerować brzegiem morza.
- Jako chłopak wychowany w Teksasie nigdy nie tęskniłem za oceanem, ale teraz, mieszkając tu, nie
wyobrażam sobie, że mógłbym żyć gdzie indziej.
- Hawaje są magicznym miejscem - przyznała Vanessa. Nigdy wcześniej nie widziała tak pięknych
ogrodów, pełnych egzotycznych, wonnych kwiatów. Już w chwili, gdy wysiadła z samolotu i owionął
ją rześki powiew morskiej bryzy połączony z zapachem orchidei, wiedziała, że pokocha to miejsce.
W pewnym momencie zadrżała lekko, czując, jak jej
82
Charlene Sands
skóra pokrywa się gęsią skórką. Nocny wiatr był tego wieczoru wyjątkowo chłodny. Zauważył to
Brock i objął ją ramieniem. Vanessa poczuła, jak od jego silnej, dużej dłoni rozchodzi się rozkoszne
ciepło.
- Zimno?
- Trochę.
- Co byś powiedziała na łyk czegoś rozgrzewającego? Propozycja brzmiała dość bezpiecznie. Skoro
pójdą
do tawerny i będą wśród innych ludzi, nic niedozwolonego się nie stanie. Dotyk jego dłoni
obezwładniał ją do tego stopnia, że z trudem przypominała sobie o swoim celu zniszczenia go.
- Brzmi niezle. Z chęcią się czegoś napiję. Przyspieszyli kroku, ale kiedy po drodze mijali tętniącą
nocnym życiem tawernę, Brock się nie zatrzymał.
- Nie wchodzimy do środka? - spytała zaskoczona, wskazując ręką na budynek.
- Znam lepsze miejsce - odparł, mocniej ściskając jej rękę. - Takie, gdzie będzie nieco ciszej.
Kiedy zaczął ją wprowadzać na swój jacht, w jej głowie rozległ się alarmowy dzwonek.
- Chyba jednak powinnam wrócić do domu. Jestem bardzo zmęczona.
- Tylko jeden drink i zabiorę cię do domu, jeśli tak zdecydujesz. Chciałbym z tobą coś omówić.
A może wyrzucić za burtę i utopić? Może już poznał
Zakochana oszustka
83
całą prawdę i tylko czekał na sposobność, by wyrównać rachunki?
Brock, widząc jej wahanie, dodał pospiesznie:
- To coś osobistego i bardzo dla mnie ważnego. Vanessa uśmiechnęła się. Cokolwiek to było, chyba
jednak nie groziło jej niebezpieczeństwo. Nie mógłby jej skrzywdzić, przynajmniej nie w tym
znaczeniu.
Kiedy znalezli się na pokładzie Rebeki, Brock sprowadził Vanessę na dół do niewielkiej, ale
luksusowo urządzonej kajuty.
- Tu jest cieplej niż na górze - stwierdził. - Rozgość się, a ja przyniosę ci coś do picia.
Jeden drink - to wszystko, co mu obiecała.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytała, gdy wrócił.
- O ślubie mojej matki i brata - zakomunikował, podając jej szklankę z alkoholem. - Chcieliby mieć
podwójną uroczystość.
- Jak miło - zawołała, myśląc o tym, że taka sytuacja nie zdarza się często.
- Oni chcieliby wziąć ślub w Tempest Maui.
- Och, ojej, to... będzie...
- Koszmar, jeśli wydarzy się coś nieprzewidzianego. Nie możemy sobie pozwolić na żadne
potknięcia. Szczegóły omówimy jutro. - Dopił whisky i odstawił szklankę na stolik. - Wszystko musi
być idealnie przygotowane
84
Charlene Sands
i musimy ustalić konkretną datę. Zaznaczam, że żadna z par nie chce zbyt długo zwlekać ze ślubem.
Vanessa w milczeniu obserwowała, jak Brock podchodzi do baru i nalewa im czerwonego wina.
- Za sukces - powiedział, wręczając jej kieliszek. - Od teraz wszystko już będzie się dobrze układało.
- Oczywiście. - Słodkie, ale o intensywnym, korzennym aromacie wino przyjemnie ją rozluzniało.
- Nadal jest ci zimno?
- Nie, wino mnie rozgrzewa. Już jest dobrze. Brock otworzył nieduże okienko, wpuszczając do
wnętrza powiew chłodnego wiatru. Vanessa poczuła, jak jej niesforne kosmyki fruwają wokół skroni,
i próbowała je przytrzymać, ale Brock złapał ją za nadgarstek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl